Rozdział 04

2K 142 12
                                    

Naira

Naira
Naira
Naira

Zdezorientowana rozejrzałam się po sali, słysząc wśród gwaru zabaw swoje imię.
- Kochana ma córko, o co chodzi? Czy coś się stało? - zapytała Galadriela, patrząc na mnie z niepokojem.
Przywdziałam na siebie sztuczny uśmiech i spojrzałam na matkę.
- Nie, nic. Po prostu coś sobie przypomniałam. Poza tym jestem zmęczona. - rzekłam.
- W takim razie idź spać.
Spojrzałam z uśmiechem na ojca.
- Za pozwoleniem. - dygnęłam, po czym ruszyłam w stronę swej komnaty.

Wiedziałam, że ktoś zdradził moje imię. Zapewne Drużynie Pierścienia, ale nie byłam pewna. W końcu większość osób znała tu moje imię...
Pokręciłam zrezygnowana głową, po czym usiadłam na swym posłaniu.
- Adanel, podejdź. - zawołałam służkę, która niemal natychmiast znalazła się przy mnie.
- Tak?
- Daj znać Aragornowi. Powiedz, że już czas. - rzekłam, a ta pokiwała głową i wyszła z komnaty.
Zapowiadały się niezwykłe dni.

***

Legolas

Tego dnia wstaliśmy z uśmiechem na ustach i rozpoczęliśmy przygotowania do wyprawy.
Nikt nie chciał stąd odchodzić, lecz zadanie zniszczenia Pierścienia było ważniejsze niż cokolwiek. Od naszej wyprawy zależały losy Śródziemia.
Wiedziałem to doskonale. Co więcej, byłem gotów się poświęcić...

Z pieśnią na ustach opuściliśmy Lothlórien. Gdy wsiadaliśmy do łodzi, odwróciłem się i po raz ostatni spojrzałem na tą piękną, leśną krainę.
Nie wiedziałem czy kiedykolwiek jeszcze je zobaczę. Czy zobaczę cudowną panią Galadrielę i oczywiście białowłosą, tajemniczą elfkę.

Naira.

Pokręciłem głową, starając się zapomnieć. Teraz liczyła się misja.
Jednym, zwinnym ruchem wskoczyłem do przydzielonej mi łodzi.
- Piękne to miejsce. Będę tu powracał wspomnieniami, gdy zabraknie mi wiary... - wyszeptał krasnolud, gdy usiadłem za nim.
Zamknąłem oczy i westchnąłem głęboko.
- Masz rację, Gimili. Masz rację.

Przystań, z której odpłynęliśmy powoli znikała nam z zasięgu wzroku.
Wiosłowałem zawzięcie, myśląc o swoim elfim żywocie.
Co będzie dalej? Czy wszyscy przeżyjemy wyprawę? Czy zwyciężymy nad Sauronem?
To było jedną wielką tajemnicą, którą mieliśmy poznać już niedługo.

- Legolasie, spójrz! - wykrzyknął podekscytowany Gimili, wygrywając mnie z zadumy. Spojrzałem w tamto miejsce, a moje serce zatrzepotało niczym skrzydła ptaka.
Galadriela i Celeborn stali na jednym z brzegów, uśmiechając się do nas.
A więc to jeszcze nie koniec - pomyślałem uradowany. Gdy tylko łódź przybiła do brzegu, czym prędzej podeszłem do władców Lothlórien.
- Galadrielo, Celebornie... - wymienił się grzecznościami Aragorn.
- Drużyno Pierścienia... Na waszych barkach spoczywa wielki ciężar. Doceniamy to i aby wam ulżyć, chcemy podarować wam kilka prezentów. - oznajmiła Galadriela, a my spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni.
Już po chwili trzymałem w dłoniach piękny, smukły łuk, a przez ramię miałem przewieszony kołczan pełen strzał.
- Dziękuję... Lecz nie wiem czy na niego zasługuje. - wyszeptałem.
- To magiczny łuk stworzony przez Majarów. On sam wybiera sobie właściciela. Skoro wybrał ciebie, jesteś jego godny. - rzekł delikatny, kobiecy głos. Zza drzew wyszła owa tajemnicza elfka. Miała na sobie suknię, którą nosiły elfki-wojowniczki, wysokie buty, peleryne, a przykryta była szarą peleryną.

Naira.

- Jeżeli tak twierdzisz. - powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. Ta szybko odwróciła wzrok, rumieniąc się lekko.
- Skoro wszyscy dostali już podarunki, chce coś powiedzieć. - rzekła Galadriela, a wszyscy zaczęli przyglądać się jej z ciekawością.
- Nic nie zastąpi straty szanownego Gandalfa, jednak lukę w Drużynie Pierścienia trzeba uzupełnić. Od teraz towarzyszyć wam będzie nasza córka, Naira.

***

Naira

Nieśmiało przyglądałam się swoim towarzyszom podróży.
F

rodo i Sam siedzieli cicho, rozglądając się po otoczeniu. Merry i Pippin co chwila się przekrzykiwali i wybuchali śmiechem. Gimili i Legolas wiosłowali zawzięcie, a ten pierwszy co chwila coś burczał (dosłownie!) w stronę elfa. Z kolei Boromir i Aragorn, z którymi siedziałam w jednej łodzi, co chwila wymieniali swoje zdania, co do dalszego etapu podróży.
- Nie wiem po co nam kobieta w Drużynie, Aragornie. - wyszeptał Boromir, sądząc że tego nie słyszę.
Odwróciłam wzrok, wpatrując się w tafle w wody.
Nie chcieli mnie. Dopiero teraz zrozumiałam, że mój plan był niepowodzeniem. Po co byłam potrzebna w Drużynie, skoro nawet mnie nie chcieli.
- Aragornie...
- Tak?
Wszyscy przestali wiosłować i spojrzeli na nie zaciekawieni.
- Podczas najbliższego postoju opuszczę was. - oznajmiłam, a Gimili zachłysnął się powietrzem.
- Ależ jak to? Daliśmy słowo, że będziemy...
- Nie chce być ciężarem. Doceniam twą odpowiedzialność, Gimili synu Gloina. - rzekłam, posyłając krasnoludowi uśmiech.
Nagle nasza łódź się zatrzęsła, moje elfie zmysły zarejestrowały, że ktoś na nią wskoczył.
- Nie rób tego, Nairo. - usłyszałam cichy szept przy swoim uchu. Wszyscy pośpiesznie się odwrócili, ale i tak zauważyłam na twarzy Aragorna szeroki uśmiech.
- Dlaczego? - zapytałam, prostując się lekko. Cichy śmiech przy moim uchu sprawił, że przegrałam tą walkę i odwróciłam.
Legolas patrzył na mnie tymi swoimi lodowato-niebieskimi oczyma i uśmiechał się lekko.
Był przystojnym elfem, to musiałam przyznać. Miał długie, proste jasnoblond włosy, lekko zarysowane kości policzkowe i dostojne rysy twarzy.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam prosto w jego oczy. W oczy, w których można było utonąć.
- Ponieważ jesteś członkiem Drużyny, nie ma już odwrotu. - powiedział.
Przełknęłam ślinę. Miał rację.
- Nie jestem tu potrzebna. A teraz idź do Gimiliego, nie ma czasu na postoje, trzeba ruszać. - rzekłam, a elf pokiwał głową.
- Przemyśl to jeszcze... Nairo. - wyszeptał, muskając swoimi ustami płatki mojego ucha, po czym przeskoczył ja swoją łódkę.
- Przemyśle. - mruknęłam sama do siebie, patrząc na elfa. Ten jednak tego nie widział, siedział tyłem do mnie, zawzięcie wiosłując.

___________
Komentujcie, mówcie co sądzicie.
Mi rozdział średnio się podoba, dopiero od następnego rozdziału zacznie się prawdziwa przygoda ,,Smoczej Pani".

Legolas&Naira: Smocza PaniWhere stories live. Discover now