DESPERACJA

2.5K 55 35
                                    


Siedziała na parapecie spoglądając smutnym wzrokiem na wyludnione ulice Londynu, a
mdłe światła latarni nocnych odbijały się w jej brązowych oczach. Było bardzo późno.
A może właśnie wcześnie? Już dawno straciła poczucie czasu, żyła z dnia na dzień, nie zwracając uwagi na jego pory.
Zawsze zgrabne ciało dziewczyny, które teraz było straszliwie wychudzone, zakrywał
obszerny i poplamiony szary dres, a w dłoniach powoli stygła nieruszona herbata. Dawniej
piękne, kręcone włosy były spięte w niedbały kok, a kosmyki, które niepostrzeżenie wysmyknęły się z luźno ściśniętej gumki, pokrywały jej twarz, pusząc się jednoczenie w delikatnej parze wydobywającej się z napoju. Była w strasznym stanie, choć bała się do tego przyznać nawet przed samą sobą. Już od ponad tygodnia nie spojrzała w swoje odbicie w lustrze, bojąc się tego co w nim zobaczy - wrak szczęśliwego niegdyś człowieka.
Nigdy nie spodziewałaby się po sobie takiej sentymentalności, czy chorobliwej tendencji do
zamykania w sobie, w każdym tego słowa znaczeniu. Jej bliscy także dziwili się tym nietypowym dla dziewczyny zachowaniem. Martwili się, przychodzili, próbowali rozmawiać, pocieszać, odwiedzać, lecz nic nie pomagało. Nie chciała patrzeć na żadne z nich, na nikogo. Każda znajoma i dawniej uwielbiana przez nią twarz, przypominała wszystko to, o czym zawzięcie chciała zapomnieć. Patrząc w oczy przyjaciół widziała ich smutek, współczucie, a tym samym ledwie dostrzegalne odbicie JEGO.

...And I've held your hand through all of these years...


Trwało to już dłuższy czas. Choć sama zdała sobie sprawę, że takie rozwiązanie w żadnym razie nie prowadzi do poprawy jej stanu, a wręcz odwrotnie, nie potrafiła zrezygnować z tej amatorsko wymyślonej przez siebie terapii. Mimo, że z każdym dniem czuła, jak zapada się coraz głębiej w tę bezdenną pustkę, nie potrafiła odezwać się do przyjaciół, którzy coraz rzadziej do niej zaglądali. Jedynymi osobami, które w jakiś sposób potrafiła tolerować, byli jej rodzice. Patrząc na ich twarze, nie czuła aż tak dojmującego smutku. Ich obecność, w pewien sposób rekompensowała jej stratę.
Westchnęła ciężko, z trudem wciągając powietrze. Zagnieżdżona dwa tygodnie temu wielka gula w jej płucach, nie zmniejszyła się ani na jotę. Spojrzała na wciąż pełny kubek ostygniętej herbaty i wpatrzyła się w delikatnie falującą taflę, spowodowaną drżeniem rąk właścicielki, jakby mając nadzieję dostrzec w niej odpowiedzi na wszystkie dręczące ją pytania. Po chwili wahania podniosła go do ust, by upić łyk, a wtedy przerwały jej ciche kroki na schodach. Po chwili w drzwiach stanęła jej mama - Jean Granger.
Spiesząc się, by zobaczyć córkę, nie zdążyła ściągnąć ciemnobrązowych kaloszy, ani długiego przeciwdeszczowego płaszczyka o tej samej barwie. Jej włosy, o odcień jaśniejsze od włosów córki, były mokre przy końcówkach, przez co zwijały się w malutkie loczki, a na jej drobnej twarzy, która odzwierciedlała już piętno nieubłaganego czasu, malowała się bezgraniczna rozpacz i zdeterminowanie.
Na widok swojej jedynej pociechy, siedzącej na parapecie z kubkiem w ręku, odetchnęła z ulgą, po czym pokiwała delikatnie głową, zakładając szczupłe ręce na piersi.
- Długo już tak siedzisz? - zapytała łagodnym głosem, po czym, nie przejmując się ani trochę wodą kapiącą z jej płaszcza i butów na nieskazitelnie czysty dywan, podeszła do córki.
- Nawet herbata ci wystygła.
Nie widząc żadnej reakcji, poza beznamiętnym wzruszeniem ramion, stłumiła w sobie jęk bezsilności i rozejrzała się po sypialni.
Było to niewielkie pomieszczenie, którego centrum zajmowało ogromne łóżko. Resztą umeblowania była zaledwie jedna mała szafka nocna i telewizor plazmowy wiszący na ścianie, obok którego widniały drzwi prowadzące do przestronnej garderoby.
W pokoiku panował nienaganny, a wręcz nienaturalny porządek, który jasno wskazywał, że właścicielka boryka się z jakimś niemałym problemem.
Wzrok starszej kobiety wrócił do ogromnego, pięćdziesięciu dwu calowego cuda umieszczonego naprzeciw łóżka, po czym uśmiechnęła się delikatnie.
Mimo swych magicznych zdolności, córka Jean i Stuart'a Grangerów lubiła kolekcjonować różne niemagiczne rzeczy. Tłumaczyła się tym, że musi sprawiać pozory przed gośćmi, którym nie był znany świat czarów. Prawda jednak była taka, że nigdy nie wstydziła się swojego mugolskiego pochodzenia i chciała podkreślać tę podwójną naturę. Oczywiście z wielkością i splendorem tego cuda trochę przesadziła, jednak nie był to do końca jej pomysł. Ona tylko na niego przystała idąc za mottem partnera, które brzmiało:
„Jak mieć, to wszystko z najlepszej półki".
Uśmiechnęła się nieznacznie na to wspomnienie, by chwilę później zastąpić ledwo tlące się pozytywne uczucie wyrazem bólu.
Jean podeszła do córki, ściągając jednocześnie przemoczony płaszcz. Położyła na obręczy łóżka i siadając naprzeciw niej, pogłaskała delikatnie po ramieniu. Dopiero teraz zauważyła jak jest wychudzona, jak bardzo jej włosy straciły na objętości i swoim zwykłym blasku. Widok ten sprawił, że matczyne serce jeszcze bardziej skurczyło się z żalu.
Dwudziestoletnia już dziewczyna zwróciła swoje oczy w stronę matki. Nie obejmował ich
już ten blask, który przez ostatnie kilka lat nie znikał z jej oczu. Teraz go nie było, stracił się, jakby pochłonięty przez falę smutku, bólu i rozgoryczenia. Coś było w jej wzroku, coś takiego, że pani Granger poczuła narastającą panikę.
Co to jednak było? Nie potrafiła określić...
- Chodź zjemy coś - powiedziała, podnosząc się i jednocześnie ciągnąc zasiedziałą dziewczynę za sobą.
Przechodząc obok łóżka, by zabrać płaszcz, zauważyła, że pościel była idealnie wygładzona, a poduszki perfekcyjnie ułożone, jakby nikt od dawna w nim nie spał. Domyśliła się, że córka przesiaduje w tym pokoju tylko dlatego, że to miejsce całe przesiąknięte jest nim, jego zapachem, zachowaniem, obecnością. Ta sypialnia była dla niej skarbnicą wspomnień, których z jednej strony nie chciała, a z drugiej zupełnie nie potrafiła się pozbyć. Lgnęła to tych drobnych momentów i miejsc, które miały jakikolwiek związek z jego osobą.

Miniaturki -DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz