Średniowieczny blues

1.2K 52 46
                                    

Ogłoszenie parafialne:

Miniaturka została napisana w grudniu 2013 roku na specjalne zamówienie, dla mojego jedynego ( w tym okresie) męskiego czytelnika. Miała być dla mnie pewnego rodzaju wyzwaniem i sprawdzeniem czy sobie poradzę.

Jest... dosyć nietypowa, mimo wszystko mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.

Gwiazdki i/ lub komentarze bardzo mile widziane :)

Lady M.

*


Możesz odejść. Możesz uda­wać, że mnie nie znasz,

ale wiedz,że zaw­sze możesz na mnie liczyć,

zaw­sze Ci po­mogę,

bo zaw­sze będziesz dla mnie jedną z naj­ważniej­szych osób w życiu.

*

Życie jest pełne niespodzianek.

Nigdy nie wiesz co może spotkać właśnie ciebie.


- Smoku, może jednak pójziemy na eszcze jedneho? - zapytał Blaise, wieszając się na roześmianej i całkowicie zalanej Ginevrze.
Malfoy spojrzał na nich, zastanawiając się, który ze stojących przed nim Diabłów to ten właściwy. Po dłuższej chwili machnął ręką i obrócił się w stronę opartej o ścianę za nim, Granger. Była kompletnie pijana. Nigdy nie wiedział jej w takim stanie. Nawet po pamiętnej imprezie w wieży Ravenclaw'u trzymała się o wiele lepiej niż teraz.
- Nie, wystarczy - wymamrotał, starając się utrzymać stabilną pozycję. Sam nie pamiętał, kiedy ostatni raz miał taki odlot. Odwrócił się z powrotem do przyjaciół i momentalnie wzniósł oczy do nieba. Para przykleiła się do siebie oplatając rękami niczym długimi, lepkimi mackami. Między ich ciała nie zmieściła by się w tym momencie nawet szpilka. Ale w sumie czego innego się spodziewał? Zaczęli być ze sobą zaledwie 2 tygodnie temu i już od pierwszego dnia wyglądali jakby mieli zamiar nadrobić całe osiemnaście lat bez siebie. Obrzydliwe.
Westchnął pod nosem, po czym ruszył w stronę osuwającej się na ziemię, niekontaktującej Granger. Za jakie grzechy musiał bawić się w jej niańkę? Czy naprawdę aż ta bardzo podpadł Merlinowi? Za co?
Na Salazara, jaka ona ciężka...
Zarzucił jedną jej rękę na swój kark, a sam objął ją w pasie. Odczekał chwilę, żeby złapać ostrość widzenia, a także odzyskać przyczepność.
Czuł się jak na pokładzie nieźle rozbujanego statku. Było mu niedobrze i miał wrażenie, że zaledwie ułamek sekundy dzieli go od bolesnego kontaktu z podłogą. Nie chciał się wywalić, zwłaszcza mając ją pod opieką. Co z tego, że była irytującą, wredną, przemądrzałą.... niezwykle śliczną, mądrą i słodką Gryfonką? Co z tego, że nazywała się Granger? Nie musiał jej lubić, ale z pewnością nie chciał zrobić jej krzywdy. Musiał i chciał jej pomóc.
Zostawił za sobą obłapiającą się parę, nawet nie myśląc o tym, by się pożegnać. Nie miał zamiaru wtrącać się w ten wybuch uczuć. Na pół ciągnąć, a na pół niosąc nieprzytomną dziewczynę, ruszył w kierunku ich wspólnego dormitorium. Przynajmniej tak mu się wydawało. Zwątpił dopiero, gdy już po raz trzeci minął pomnik czarodzieja z Birmingham. Stanął na środku korytarza, rozglądając się z uwagą dookoła. Jego zawsze gładkie czoło przecięła głęboka zmarszczka, a ręka obejmująca Granger zacisnęła się mocniej na jej talii. Czyżby był aż tak pijany, że aż mylił korytarze w zamku, który znał niemalże od podszewki?
Po krótkim namyśle postanowił spróbować jeszcze raz. Kiedy po raz czwarty wrócił w to samo miejsce, zaklął szpetnie, mając głęboko w poważaniu ciszę nocną.
Był pijany, zmęczony, a ciało bezwładnej dziewczyny zaczynało mu coraz bardziej ciążyć. W akcie głębokiej desperacji ruszył w stronę pierwszych z brzegu, ciemnych drzwi. Były ukryte w cieniu pomnika i nie wyglądały zachęcająco, jednak w tym momencie nie było to ważne. Liczyło się tylko to, by wreszcie się położyć i zapaść w cudowny, kojący sen. Wolną dłonią nacisnął klamkę, z ulgą czując, że zamek ustępuje. Z głośnym sapnięciem wciągnął Granger do środka, zupełnie nie zważając na panującą tam, niezgłębioną ciemność.

Miniaturki -DramioneWhere stories live. Discover now