Z pamiętnika młodego arystokraty

1.3K 68 81
                                    


Długo kłóciłem się ze sobą, ukrywając ten sekret przed całym światem. Kosztowało mnie to wiele godzin strachu, nerwów i łez, ale nie wydałem się. Tylko jedna osoba wiedziała, a i tak nie znała wszystkich szczegółów tej historii. Teraz jest inaczej.
Myślę, że po tych wszystkich latach wreszcie jestem gotowy. Gotowy na to, żeby opowiedzieć najpiękniejszą historię z moim życiu.

Gdybym miał wskazać moment kiedy wszystko się zaczęło, nie potrafiłbym. Nagle, tak po prostu, przestała być dla mnie „szlamą Granger", a stała się najbardziej wartościową osobą na świecie. Jej włosy przestały przypominać miotłę, a kusiły swoją sprężystością i blaskiem. Usta już nie były wąskie i małe, a uśmiech przestał przypominać wytrzeszcz szyszymory.
Nagle przestała być niska, brzydka i niezgrabna. 

Złapałem się na tym, że coraz częściej myślę o tym co lubi czytać, jak spędza czas gdy akurat się nie uczy albo jaką kawę pije rano. Zwalałem to na karb zwykłej ludzkiej ciekawości, jednak na tym się nie skończyło. Dopiero w momencie, gdy zacząłem zastanawiać się nad smakiem jej ust i zapachem skóry, dotarło do mnie, że coś jest nie w porządku. Coś maksymalnie poszło nie tak. To musiał być jakiś kosmiczny żart, głupie poczucie humoru Merlina, no bo jak inaczej można było wytłumaczyć to zauroczenie? Przecież ja jestem czystej krwi, a ona nie. Taki związek, ba!, to uczucie, nie miało prawa bytu.

Ale stało się, a ja nie potrafiłem się z tym pogodzić.

Więc uciekłem. Pojawiałem się na zajęciach i posiłkach, ale starałem się unikać jakiegokolwiek kontaktu z NIĄ. Przez jakiś czas udawało się całkiem nieźle. Związałem się z Daphne Greengrass. Udawałem, że nic się nie zmieniło, że wciąż jestem tym samym Draco Malfoy'em co zwykle. Jednak mimo że spędzałem większość czasu w otoczeniu ludzi ze Slytherinu i unikałem kontaktów z gryfonami jak tylko mogłem, nie sposób było uwolnić się od niej całkowicie. Siłą rzeczy widywałem ją na korytarzach i zajęciach, a wtedy zawsze miałem wrażenie, że w powietrzu roznosi się delikatny zapach jaśminu. Raz czy dwa udało mi się wydusić jakąś obelgę pod jej adresem, a później umierałem komórka po komórce przygniatany wyrzutami sumienia. Widok łez zbierających się w jej dużych, brązowych oczach, prześladował mnie, nie dając w nocy spać. 

Właśnie podczas jednej z takich sytuacji zauważyłem, jak głęboką barwę mają jej tęczówki i jak idealnie pasują do odcienia skóry.

A kiedy jeden jedyny raz obróciła się w moją stronę z uśmiechem na ustach, przepadłem na dobre. Uśmiech nie był dla mnie, zniknął w momencie gdy zauważyła, że stoję obok, jednak nie mogłem odgonić od siebie myśli, jakby było gdyby uśmiechała się w ten sposób właśnie do mnie...

Dafne przestała być atrakcyjna, kawa straciła swój aromat, a ludzie dookoła zaczęli mnie irytować. Crabbe i Goyle często pytali co jest ze mną nie tak, ale co miałem im odpowiedzieć? Byli zbyt tępi, zbyt zepsuci, żeby zrozumieć co się ze mną dzieje, zwłaszcza, że dla mnie samego było to niepojęte.

I nagle, jak za dotknięciem różdżki, wszystko się zmieniło.

Pamiętam wszystko, jakby stało się zaledwie wczoraj. Wracałem z błoni do dormitorium. Było późno, ale często zdarzało mi się przechadzać wieczorami, dobrze wpływało to na mój sen. Pamiętam, że na korytarzach było nadzwyczaj cicho, o tej porze wszyscy szykowali się już do snu. Kiedy przechodziłem obok Wielkiej Sali, drzwi nagle się otworzyły i zderzyłem się z czymś niewielkim. Dziewczyna odbiła się ode mnie i poleciała na tyłek. Chciałem rzucić kąśliwą uwagą i odejść, jak zwykle, coś jednak kazało mi spojrzeć w dół. W pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć, że to ona. Dlaczego...? Tak bardzo się broniłem, uciekałem, kryłem. W pierwszym odruchu miałem ochotę uciec po raz kolejny, ale coś mnie powstrzymało. Byliśmy całkowicie sami. Do dziś pamiętam, to dziwne uczucie rozluźnienia, które zalało mnie w momencie podjęcia decyzji.

Miniaturki -DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz