Rozdział 5

7.9K 290 36
                                    

Następny dzień mijał mi wyjątkowo szybko. Tym razem bez najmniejszego problemu trafiłyśmy z Jessie do określonej sali, gdzie miałyśmy chemię. Cały czas rozmyślałam o moim wieczornym wyjściu. Z jednej strony trochę się cieszyłam, ale z drugiej kompletnie nie miałam na to ochoty. Bałam się, że coś znowu nie pójdzie po mojej myśli. Nie chciałam po raz drugi cierpieć przez jakiegoś faceta. Dopiero co zdołałam wyleczyć się z Lucasa, a już zaczynałam kolejną relacje - po części nie z mojej inicjatywy.

Do akademika wróciłyśmy po piętnastej, zmęczone i głodne. Ami od samego progu była w zadziwiająco dobrym humorze, co nie umknęło mojej uwadze. Początkowo postanowiłam to jednak zignorować, bo wiadomo - są rzeczy ważne i ważniejsze. 

- Zamówmy pizze - zaproponowała Jessie, siadając na swoim łóżku. 

- Ja to zjadłabym curry - rozmarzyła się Hinduska - A ty El? 

- Może być pizza - odparłam obojętnie, chcąc jedynie zaspokoić swoje pragnienie. Jess wydała zadowolony okrzyk i zaczęła wybierać numer do pobliskiej pizzerii. 

- O której David po ciebie przyjedzie? - Ami postanowiła ponownie poruszyć ów temat. Miałam wrażenie, że podniecała się tym bardziej niż ja. 

- Dziewiętnastej - odpowiedziałam, związując włosy w wysokiego kucyka. 

- I w co się ubierasz? - zapytała z przejęciem. 

- Umm, nie wiem? Myślę, że założę jeansy i jakąś koszulkę - wzruszyłam ramionami. Nie czułam potrzeby strojenia się na zwykłe wyjście do kina. To jednak wyraźnie zaskoczyło dziewczynę, bo otworzyła usta i popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.

- Jak to w jeansy i koszulkę?! Jeżeli chcesz uwieść Davida, to powinnaś założyć coś seksownego - powiedziała, zabawnie, trochę nad wyraz gestykulując rękami. 

- Ugh, ale ja wcale nie chce go uwieść! - mruknęłam z podirytowaniem. 

- Kto nie chce uwieść kogo? - do rozmowy włączyła się brunetka, która właśnie zakończyła pogawędkę z dostawcą. 

- El chce się ubrać na randkę w jeansy i koszulkę! Rozumiesz to? - obwieściła jej Ami, mocno podkreślając dwa ostatnie słowa. Miałam już dość tej rozmowy, bo wiedziałam, że i tak z nimi nie wygram. Ubzdurały sobie Bóg wie co, a ja naprawdę nic nie planowałam. Miałam dość starannie ułożonych schematów - co się ma stać, to i tak się stanie. 

- A co ty Ami dzisiaj taka wesoła jesteś? - szybko zmieniłam temat, zanim Jess zaczęła wygłaszać swoje kazanie. Najwyraźniej trafiłam w czuły punkt, bo dziewczyna lekko się zarumieniła i, co ważniejsze, ucichła. 

- Bo... Ja też dzisiaj wychodzę - odparła nieśmiało, delikatnie się uśmiechając. 

- Z kim?! Z tym chłopakiem z imprezy? - Jess nie kryła swojego zaskoczenia. Hinduska pokiwała głową, więc zaczęłyśmy z zafascynowaniem omawiać szczegóły. 

- Chwila... - sytuację przerwała Jessie - Czyli zostawiacie mnie dzisiaj samą na pastwę losu? - zapytała z wyraźnym niesmakiem. Z rozbawieniem pokiwałyśmy głowami. 

***

Godzinę przed dziewiętnastą zaczęłam się szykować. To, że nie chciałam się stroić nie znaczyło, że miałam wyglądać brzydko. Wyciągnęłam z szafy czarne jeansy z rozcięciami na kolanach i grafitowy crop top z logiem Arctic Monkeys. Ubrałam się w to, na nogi wsunęłam bordowe, niskie conversy i sprawnie poprawiłam swój makijaż. Włosy jedynie lekko wyprostowałam i w sumie, to byłam gotowa. Chwilę przed określoną godziną dostałam smsa.

Hello, PrincessWhere stories live. Discover now