Rozdział 23

5.4K 186 26
                                    

Zatrzymałam się i z pewnego dystansu obserwowałam rozgrywającą się scenę. W pierwszym momencie moim oczom rzuciła się wystrojona Ami, która cała w skowronkach wypadła przez główne wejście do budynku. Chwilę później z samochodu wysiadł rosły, umięśniony, czarnoskóry chłopak. Miał krótko ścięte włosy i od razu ruszył w kierunku Hinduski, chwilę później zamykając ją szczelnie w swoich ramionach. Zaskoczona, uniosłam do góry brew i zaczęłam, początkowo troszkę niepewnie, iść w ich kierunku. Nie wiedziałam, czy powinnam się teraz wtrącać, ale z drugiej strony - Ami już zdecydowanie za długo ukrywała tego swojego ''przystojniaka''. 

- Ami? - zagadnęłam, będąc już naprawdę blisko i wykorzystując fakt, że para mnie nie zauważyła. Dziewczyna momentalnie oderwała się od swojego towarzysza i popatrzyła na mnie lekko spłoszona, a ja bez problemu zauważyłam na jej twarzy zakłopotanie.

- Och, El. Nie zauważyłam Cię. Jak poszło w Starbucksie? - zapytała, włosami starając się choć trochę zakryć purpurowe policzki. 

- W porządku, przyjęli mnie na okres próbny - posłałam jej subtelny uśmiech. - Nie przedstawisz mnie koledze? 

- Ah, tak... Poznaj Carles'a - oprzytomniała i spojrzała na chłopaka, który dla odmiany wydawał się być kompletnie zdezorientowany. Przedstawiłam się mu, po czym wymieniliśmy uściski dłoni. 

- No dobrze, nie będę was zatrzymywać. Bawcie się dobrze, pogadamy później - postanowiłam się ulotnić z tej troszkę niezręcznej sytuacji, mocniej akcentując dwa ostatnie słowa. Hinduska jedynie pokiwała głową i uśmiechnęła się nieśmiało, bo chyba kompletnie się nie spodziewała, że w takim okolicznościach poznam jej... chłopaka? Nieważne. Przecież nie mogła ukrywać go w nieskończoność. Sam fakt, że próbowała to robić był kompletnie absurdalny. Ale cóż, nie próbowałam nawet tego zrozumieć, idąc do środka, skąd udałam się prosto do naszego pokoju. 

- Nie uwierzysz, co właśnie zobaczyłam - wypaliłam po otworzeniu drzwi, choć od razu tego pożałowałam, bo zobaczyłam Tonego. Siedział na Jessie okrakiem i trzymał jej dłonie przyszpilone do pościeli, a ta śmiała się, jednocześnie usiłując wyswobodzić się spod jego nacisku. 

Gdy tylko mnie zobaczyli, od razu się od siebie odsunęli, choć głupkowate uśmiechy w dalszym ciągu nie schodziły z ich twarzy.

- Dobra, będę spadał. Do jutra - chłopak przelotnie cmoknął brunetkę w usta, po czym wyszedł. Jess jeszcze przez chwilę spoglądała za nim rozanielonym spojrzeniem, po czym przypomniała sobie, że ja też tutaj jestem. 

- Błagam, nie zróbcie sobie dzieci. Jestem za młoda, żeby zostać ciotką - powiedziałam z lekkim zdegustowaniem, w reakcji na co dziewczyna ostentacyjnie wywróciła oczami.

- O to możesz być spokojna - odparła, poprawiając ramiączko koszulki, które zsunęło się z jej ramienia. Chociaż śmiem twierdzić, że Anthony mógł się do tego w pewnym stopniu przyczynić. 

- No ale opowiadaj co tam się wydarzyło - ponagliła mnie, najwyraźniej zaciekawiona moim entuzjazmem. 

- Widziałam Ami... - powiedziałam z kamiennym wyrazem twarzy, co przyjaciółka skwitowała krótkim prychnięciem.

- I to jest ta sensacja? Widzisz ją codziennie.

- Tak, ale ja widziałam Ami z tym chłopakiem, o którym nie chciała nam powiedzieć - sprecyzowałam, a ślepia Jess momentalnie rozszerzyły się do rozmiarów pięciozłotówek. 

Szybko opowiedziałam jej jak w ogóle doszło do tego spotkania, a dziewczyna przez cały ten czas siedziała w zamyśleniu i kalkulowała moje słowa. 

- A to pipa - skwitowała, zabawnie mrużąc przy tym oczy. 

- Nie podsumowałabym tego lepiej - stwierdziłam, z rozbawieniem unosząc brew. 

- Niech no tylko wróci. Ja już wyciągnę z niej każdy gorący szczegół. 

- Och, wcale w to nie wątpię - przytaknęłam, biorąc z biurka mojego laptopa. Usadowiłam się z nim wygodnie na łóżku, chcąc nadgonić trochę zaległości na studiach i przygotować się do nieubłaganie zbliżającego się kolosa. 

- El! Prawie zapomniałam! - ocknęła się nagle, kompletnie zmieniając swój wyraz twarzy. A ja już teraz dobrze wiedziałam co się święci, więc westchnęłam teatralnie i przeniosłam na nią spojrzenie.

- Oho... Zamieniam się w słuch. 

- Jutro jest piątek - klasnęła w dłonie uradowana. 

- No i? - wzruszyłam ramionami, bo nie było to dla mnie nic szczególnego. 

- Im-pre-za, mówi ci to coś? - zapytała obruszona.

- Okej po pierwsze. Dobrze wiesz, że nie pójdę do domu bractwa, bo nie zamierzam spotykać się z Davidem. A po drugie, czy choć raz nie możemy zrobić sobie piątkowego, babskiego wieczoru przy winie i głupiej, romantycznej komendi? 

- Boooże, ile ty masz lat? - zwiesiła z bezradności ręce. I już miała coś dopowiedzieć, gdy jej przerwałam. 

- A po trzecie, jutro mam popołudniową zmianę w kawiarni. 

- Nie widzę w tym najmniejszego problemu. Pójdziemy do jakiegoś klubu. A tam i tak nie dzieję się nic ciekawego do dwudziestej trzeciej - odparła, a ja poczułam, że nie wygram w walce na argumenty. Jessie wyciągnęłaby mnie chociażby z grobu, żeby pójść się zabawić. I w sumie za to ją kochałam. 


___________________

Cóż mogę powiedzieć - love you all <3 

Pod ostatnim rozdziałem udowodniliście mi, że mam dla kogo pisać, więc wrzucam kolejny rozdzialik. 

Proszę, nie bijcie za mocno xoxo 

Hello, PrincessWhere stories live. Discover now