Rozdział 2.

21 3 3
                                    

CHRISTIAN

Patrząc w lustro, poprawiam szary krawat, a następnie Omegę na swoim nadgarstku. Za oknem jest pogodnie, ale w oddali majaczą już ciemno wyglądające chmury, które przywodzą przeciętnemu mieszkańcowi Seattle na myśl to, że z pewnością będzie padać. Mnie to jednak nie obchodzi. W całym moim życiu pogoda zawsze była mi obojętna i prędko nie zamierzało się to zmienić. Chyba, że jakąś sposobnością od pogody miało zależeć to czy kolejna sprawa z jaką wejdę na salę sądową będzie przeze mnie wygrana czy też nie. Wiem, że tak jednak się nie stanie, więc niczym się nie przejmuje.

— Sir, samochód jest już gotowy i czeka na pana — mówi Nathan, mój szofer, a także szef ochrony, gdy zatrzymuje się w drzwiach do mojej gaderoby. Przed laty długo zwlekałem z tym, aby go zatrudnić w tej roli, ale odkąd się to stało, nie żałowałem ani dnia. Nathan jest bezcenny. Potrafi zwietrzyć niebezpieczeństwo z kilometra jako były komador w SEAL, w dodatku to dobry towarzysz do rozmowy, jeśli jest w takowym nastroju, a nie zawsze tak jest. Nigdy jednak mi to nie przeszkadzało, bo odkąd pamiętam, należałem do osób, które wolą milczeć niż niepotrzebnie marnować słowa. Poza tym potrafi prowadzić dosłownie każdy środek transportu. Dosłownie każdy.

— Dobrze, Nathanie. Już idę — Zerkam ostatni raz w odbicie lustra, poprawiając włosy i uśmiecham się delikatnie pod nosem. To będzie dobry dzień. Jak każdy poprzedni, kiedy wiem, że moi prawnicy, na czele ze mną będą wygrywać sprawy pod nazwą mojej kancelarii. Mojego nazwiska.

W odbicu lustra napotykam pewnego siebie mężczyznę, który przez większość życia ciężko pracował, urabiając się po łokcie, aby mieć w końcu to na co zasłużył i aby raz na zawsze oderwać się od swojej przeszłości. Czy to mi się udało? Cóż. Vaden Law Firm rozwijało się prężnie na obydwu wybrzeżach, a od niedawna także i w Europie. Ale czy uwolniłem się od swoich demonów? Nie. Wręcz przeciwnie. Urosły w siłę, nie dając mi spokoju i budząc po nocach poprzez najmroczniejsze koszmary. A wszystko przez przeszłość. Nie raz już słyszałem, że nieważne jak głęboko się ją pogrzebie, ta zawsze znajdzie sposób na to, aby odbić się echem w teraźniejszości. To była cholerna prawda. Moja własna przeszłość była tego idealnym przykładem.

Nie mam jednak czasu na rozmyślanie o takich rzeczach. Do tego przeznaczyłem już wystarczająco dużo funduszy, które ulokowały się na koncie pewnego detektywa, który pomagał mi to wszystko złożyć w jedną sensowną całość. Ta kwestia wymaga jednak delikatności i rozwagi, dlatego nie bez powodu wybrałem do tego Taylora. To podobno najlepszy osobnik w swoim fachu i jak na razie utwierdza mnie w tym, że faktycznie tak było.

— Czy planuje pan dzisiaj zostać po godzinach, sir? — Nathan zwraca się do mnie uprzejmie, gdy schodzę już po schodach na dół, zabierając wcześniej marynarkę uszytą na miarę, którą zapinam, a także aktówkę z dokumentami, które zabrałem ze sobą do domu. Nie powininem tego robić, bo jeszcze zanim moja kancelaria zdobyła szczyty w adwokackim półświatku, obiecałem sobie, że nie będę mieszał życia zawodowego z prywatnym, ale wkrótce po tym okazało się, że pomiędzy tymi dwoma nie ma praktycznie żadnej różnicy. Pracowałem aby żyć i żyłem aby pracować. Tak w skrócie można było określić moje życie.

— Nie dzisiaj, Nathanie. Dzisiaj mam spotkanie z panem Taylorem — odpowiadam, gdy drzwi windy się rozsuwają i we dwóch wchodzimy do środka. Nathan wciska odpowiedni guzik, po czym już suniemy w doł. Swoją odpowiedź ogranicza do skinięcia głową, na znak tego, że zrozumiał, a później już tylko w ciszy wychodzimy na parking podziemny. Tam Nathan otwiera tylne drzwi od SUVa, a ja zajmuje swoje miejsce i odjeżdżamy na zapychające się ulice Seattle.

Pewnie zastanawiacie się po co komuś takiemu jak ja, kto jest nie tylko właścicielem najlepszej kancelarii w całych Stanach, a także uznanym prawnikiem, którego honorarium niekiedy przekracza honorarium dobrze sprzedającego się autora na rynku wydawniczym szofer i szef ochrony. 

Zapach różWhere stories live. Discover now