Rozdział 3.

21 4 0
                                    

RED

Nie przyśnił mi się tajemniczy nieznajomy. Ani on, ani jego oczy. Spałam natomiast tak mocno, że to ja zaspałam i obudziła mnie babcia, mówiąc, że Daphne czeka na dole, zastanawiając się, gdzie się podziewam. Przyprawia mnie to o zupełny szok i szybko wyskakuje z łóżka, pakuje niedbale rzeczy do torebki i w biegu ubieram się. Babcia śmieje się ze mnie tylko, a później daje mi jeszcze całusa i tak naprawdę to byłoby na tyle ze spokojnego poranka w domu.

Daphne na szczęście jest wyrozumiała - albo na tyle zmęczona swoim esejem, że nie sili się na żadne komentarze w drodze na uczelnie, więc rozmawiamy od niechcenia o byle czym, a później każda z nas zmierza w swoim kierunku. Wchodzę na wykład na parę minut przed prowadzącym i w myślach dziękuje mojej przyjaciółce za szybkie dotarcie na uczelnię, a później już przywołuje się do porządku i skupiam na historii literatury.

W porze lunchu odnajduje Jackie przy jej samochodzie, gdzie czeka na mnie, flirtując jednocześnie z jakimś kolegą z roku wyżej, a potem zmierzamy już na uniwersytecką stołówkę. Padam z głodu, bo nie zdążyłam zjeść śniadania ani niczego sobie nie spakowałam, więc nie przebieram w słowach, kiedy siadamy przy stoliku, tylko od razu zajmuje się swoim makaronem w sosie śmietanowym i wzdycham, gdy kilka pierwszych kęsów jest już w drodze do mojego żołądka.

— Spokojnie, Davenport, nikt nie zabierze ci talerza sprzed nosa — Jackie śmieje się, a później kręci głową, gdy zajada się swoim kurczakiem z ryżem i jakimiś warzywami gotowanymi na parze.

— Myślałam, że padnę z głodu — mruczę, a później sięgam po butelkę wody i upijam jej trochę, kręcąc przy tym głową. — Przepraszam, że musiałaś na mnie czekać, w ogóle nie usłyszałam budzika.

— Nie przejmuj się, każdemu się zdarza. Mi notorycznie, więc już wiesz jak to jest być w mojej skórze — Jackie macha ręką i żartuje sobie, a później wyciąga jeszcze ze swojej torebki kubek termiczny, aby napić się kawy. — Masz dzisiaj próbę?

— Nie — Kręcę głową, przełykając czarną oliwkę, która była częścią dekoracyjną mojego dania. Kosztowało więcej niż powinno, ale jest smaczne i nie żałuje ani centa, którego wydałam. — A co?

— Zastanawiam się czy nie chciałabyś pójść ze mną na wykład — mówi, a ja czuje jak wbija we mnie swoje spojrzenie i już wiem, że się nie wywinę. Dee zawsze osiągała to czego chciała, a ja nie byłam osobą o zbyt silnej woli, więc dawałam się wplątywać niekiedy w głupie rzeczy, których potem obydwie żałowałyśmy. Chociaż zazwyczaj to ja żałowałam. Daphne szybko o wszystkim zapominała. I pojawiały się kolejne głupie rzeczy.

— Jaki wykład? — pytam, unosząc brew. — Wiesz, że jestem raczej kiepska we wszystkim, co związane z mediami, wątpię, że czegokolwiek się tam nauczę — dodaje, a później wzruszam ramionami.

— No wiem, wiem, ale to coś nowego. Nie o mediach. Wstęp jest wolny, każdy jest mile widziany. Pomyślałam, że chciałabyś uratować swoją przyjaciółkę od nudów i pójść tam ze mną — Śmieje się, starając się mnie jakoś zachęcić. Daphne działała w samorządzie studenckim, więc doskonale wiedziała, co działo się na uczelni i na co było warto zwrócić swoją uwagę, a na co nie. A skoro ona była zainteresowana jednym z gościnnych wykładów, to może faktycznie coś było na rzeczy? — Poza tym nie musisz słuchać, prowadzi go Christian Vaden. TEN Christian Vaden. Wystarczy tylko patrzeć. 

— A kto to jest? — Przekrzywiam głowę, gdy dopiero co połknęłam połówkę pomidorka koktajlowego i patrzę na przyjaciółkę, a ta przewraca oczami i sięga po swojego smartphone'a. Czy to miało oznaczać, że powinnam nadrobić jakieś zaległości w świecie współeczesnym? Prawdopodobnie.

Zapach różWhere stories live. Discover now