Rozdział szósty

472 27 35
                                    


 Adrianne wydawała się ogólnie zadowolona z organizacji przyjęcia – wystroju restauracji, jedzenia i DJ-a, którego wynajęto. Oczy świeciły się jej też do całego stosu elegancko zapakowanych prezentów, który stał w rogu sali. Goście zdawali się dobrze bawić, a drogi szampan lał się strumieniami. Niemniej Maia z każdym mijającym kwadransem odczuwała coraz większy niepokój, który tylko wzrastał wraz z kolejnymi, wypijanymi przez Tiziana drinkami. Jej narzeczony rzadko upijał się do nieprzytomności, ale dziś wszystko wskazywało na to, że był do tego na jak najlepszej drodze. Drugim aspektem, który wprawiał pannę Sorrentino w napięcie, było to, że Tizio ciągle trzymał dłoń na jej nodze, raz po raz próbując wsunąć ją pod rozcięcie jej sukni. Siedzieli przy jednym stole wraz z jej i jego rodzicami i cała ta sytuacja stawała się dla niej coraz bardziej niekomfortowa. Zwłaszcza, że wciąż czekały tam też dwa puste miejsca – dla Maranzano i jego osoby towarzyszącej, którą jak zakładano znów miała być Riona Coyle.

Galena wywijała na parkiecie w towarzystwie kilku znajomych w jej wieku i pod czujnym okiem Marca – jej ochroniarza. W tym samym czasie rodzice Mai i Tizia przechadzali się pomiędzy stolikami uskuteczniając towarzyskie pogawędki. Ona sama została przy stole z narzeczonym, który raz po raz wzywał kelnera domagając się głośno następnej porcji whisky. Nawet siedzący po drugiej stronie brata Enzo miał już tego dość i w końcu ich zostawił.

– Na pewno wszystko w porządku? – Maia nie miała pojęcia, który to już raz dzisiaj zadała to pytanie. Po prostu zachowanie Tiziana wydawało jej się kompletnie nieracjonalne. Czyżby stres na jego nowym stanowisku był, aż tak duży, iż jej narzeczony musiał teraz szukać ukojenia w alkoholu?

– W jak najlepszym moja sarenko! – Tizio zachichotał i uniósł w jej stronę drinka w geście toastu, po chwili jednak zakrztusił się whisky. Zrobił się cały czerwony i musiał mocno uderzyć się w pierś, by móc to odkrztusić.

Maia starała się ukryć wyraz niesmaku na swojej twarzy, gdy podawała mu serwetkę. Miała cichą nadzieję, że nikt inny tego nie zauważył. To byłoby upokarzające.

– Chodźmy tańczyć! – Tiziano nagle zerwał się z krzesła i od razu zachwiał się na nogach. Gdy tylko odzyskał stabilność, mocno ujął dłoń narzeczonej i pociągnął ją za sobą na parkiet. Maia nieco zaskoczona tym niespodziewanym zaproszeniem, dopiero po chwili kątem oka dostrzegła, że na przyjęciu właśnie pojawił się Maranzano, o dziwo tylko w towarzystwie Gregoria Gambino.

– Nie powinniśmy najpierw pójść się z nimi przywitać? – zapytała, gdy Tiziano objął ją i mocno przyciągnął do siebie na samym środku sali.

– Później – mruknął, wtulając się w jej szyję i zsuwając dłonie niemalże na jej pośladki. Maia czuła się z tym trochę niewygodnie, ale postanowiła nie oponować. Tizio był chyba bardziej pijany niż początkowo to zakładała.

– Mój kuzyn jest wspaniały – Nicoletti westchnął w jej skórę, a zapach whisky prawie zwalił ją z nóg. Tizio miał najpewniej jutro przeżywać potężnego kaca.

– Tak, jasne – zgodziła się beznamiętnie, mając tylko nadzieję na to, że ciężar wiszącego na niej mężczyzny w końcu jej nie pokona i nie przewrócą się razem na parkiet.

– Wspaniały – powtórzył chełpliwie Nicoletti. – Awansował twojego starego tylko po to... – przerwało mu głośne czknięcie. – ...tylko po to... by nikt już nie mówił... – Tizio zachichotał. – ...że nie jesteś mnie godna.

Maia odsunęła się nieco, by na niego spojrzeć. Czy to mogła być prawda? Czy Dario naprawdę chciał w ten sposób ułatwić im życie i uciszyć plotki? Nie sądziła, że miał ochotę marnować na to swój bezcenny czas, ale jednak wydawało się to dość racjonalnym wyjaśnieniem nagłego awansu jej ojca. Po prawdzie, było to jedyne wyjaśnienie, jakie w ogóle dotychczas usłyszała. Mianowanie Andrei Sorrentino na nowego podszefa New Jersey wywołało głęboki szok w całym ich środowisku.

Bez WyjątkówWhere stories live. Discover now