5.

471 82 38
                                    

Spotkali się ze Stevem w tym samym miejscu co zawsze. Kapitan był nieco zaskoczony obecnością Bucky'ego, ale ucieszył się, że go widzi. Przywitali się, chwilę pogawędzili, robiąc rozgrzewkę i zaczęli biegać.

— Steve, Natasha ostatnio mi mówiła, że byłeś na kolejnej randce z Sharon — zagadał Bucky.

— Uuuu, i ja nic nie wiem? Niezły Casanova się z ciebie zrobił. — Sam spojrzał na Steve'a znacząco.

— Zaraz tam randka. — Blondyn przewrócił oczami. — Spotkanie koleżeńskie. Nic wielkiego.

— A co po spotkaniu? — Wilson zaczął poruszać znacząco brwiami.

— Steve, pamiętaj o ochronie. Jesteś już stary, ale jednak jeszcze nie chcemy małych patriotów — powiedział Bucky, po czym zaczął śmiać się razem z Samem.

— Jesteście okropni. — Westchnął Steve, przyspieszając.

— Niech ci Samuel opowie o swoich miłosnych podbojach — zaśmiał się Buck.

— Dopiero co się poznaliśmy.

— Taką sobie damę znalazł...

— Och, zamknij się — powiedział Sam.

— Jak ma na imię? — spytał Steve.

— Suzan.

— Miła? Gdzie się poznaliście?

— Kiedy byłem w pracy. Przychodzi na moje zajęcia. 

— Kiedy się spotykacie? — zapytał Bucky.

— Może jeszcze w tym tygodniu, jeżeli nic nam nie wypadnie.

— A gdzie?

— Tego ci nie powiem! Nie chcę, żebyś mnie potem śledził. 

— Nie będę. — Barnes przewrócił oczami.

— Na pewno...

— Może przestańmy wreszcie gadać i zacznijmy porządnie biegać, hę? — odezwał się Rogers.

— Tak jest, Kapitanie! — krzyknęli i przyspieszyli.

Mężczyźni biegali, póki w parku nie pojawiło się więcej osób. Mieli dobre humory, cały czas żartowali i się śmiali. To był naprawdę udany poranek dla każdego z nich, aż w pewnym momencie zadzwonił telefon Steve'a. 

— Co się stało? — zapytał Bucky, kiedy blondyn odłożył komórkę do kieszeni.

— Misja — odpowiedział niezbyt zadowolony. 

— Z kim?

— Jeszcze nie wiem. Każą mi się stawić jak najszybciej w biurze. Przepraszam chłopaki, ale muszę iść.

— Nie ma sprawy. Powodzenia — powiedział Sam.

Rogers złapał za swoje rzeczy i poszedł do wieży, zostawiając chłopaków. Nie chcieli oni kontynuować biegów, ponieważ Samowi wysiadały już płuca, a Bucky'ego dopadł głód. Wrócili szybko do domu, a po porządnym myciu przygotowali obiad. Taki męski poranek dobrze im zrobił, ponieważ jeszcze się nie pokłócili, co było naprawdę dziwne. 

— Z tego wszystkiego Steve nie powiedział nam, jak się miewa sytuacja w wieży — rzekł Wilson.

— Musiałeś o tym wspominać? Naprawdę nie chcę mi się o tym teraz myśleć. — Westchnął Bucky.

— Chcę po prostu, żebyście się pogodzili. Tylko tyle.

— Tylko tyle, ale jednak za dużo. Nie zostaniemy z Tonym nierozłącznymi przyjaciółkami. 

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now