— No to co, popilnujesz dzisiaj Mii? — Uśmiechnął się Sam, klepiąc ramię kolegi.
— Co, proszę?
Bucky o mało nie opluł się mlekiem zaskoczony pytaniem Wilsona i jego obecnością w kuchni. Sądził, że mężczyzna gdzieś wyszedł, wnioskując po godzinie, którą wybijał zegar oraz jego wiecznie zapchanym grafiku.
— Wczoraj mówiłeś, że nie jest taka zła, więc przez pół dnia mógłbyś się nią zająć.
— Jestem zabójcą, a nie niańką.
— Mówisz, że chcesz uciec od przeszłości. Niańka to nie takie złe wyjście — zaśmiał się.
Barnes posłał mu mordercze spojrzenie.
— A gdzie ty się wybierasz?
— Dzisiaj spotkanie z weteranami. Nie zabiorę tam małej. Później muszę jechać na zakupy, ponieważ zaprosiłem Suzan na kolację.
— Jeszcze ona tu przyjdzie — mruknął brunet i przewrócił oczami.
— Co powiedziałeś?
— Nic, nic. — Wzruszył ramionami. — Steve chyba jej jeszcze nie zna. Jego też zaproś. Będzie raźniej, a co najważniejsze – Mia się ucieszy.
— Nie wiem, czy zauważyłeś, współlokatorze, ale wyżerasz mi codziennie połowę lodówki. Będą cztery osoby na kolacji, a dodać do tego Steve'a, który je jeszcze więcej, to musiałbym wynająć cały katering i przygotować szwedzki stół.
— To nie jest nasza wina, tylko serum superżołnierza. Musimy skądś brać energię, nieprawdaż tłuścioszku?
— Chcę, żeby Mia poznała Suzan na spokojnie. Przy Stevie będzie się zachowywała jak po energetykach. Poza tym był u nas wczoraj. Kolejny supergościu nie będzie mieszkał w moim domu.
Barnes popatrzył przez chwilę na Sama, kalkulując wszystko w głowie.
— To ile cię nie będzie?
— No nie wiem. Trzy godziny, może trochę więcej — powiedział, zerkając na zegarek. — Będę się spieszył — dodał, widząc, że Bucky ulega.
— Na którą ta kolacja?
— Dziewiętnasta.
— A ona pojedzie do domu, czy zostanie?
— Nie wiem, zobaczymy. Wolałbym, żeby została, ale to by oznaczało, że Mia musiałaby spać z tobą — wytłumaczył.
— Dobra, jedź na to spotkanie. Zostanę z nią — powiedział Bucky po chwili ciszy.
— Dzięki. Jeżeli mógłbyś, to zostawię wam listę zakupów i sami moglibyście iść po...
— Będę niańką, ale już nie pakuj mnie w bycie gosposią — przerwał mu.
— OK, OK, już spokojnie, groźny zabójco. — Uniósł ręce w geście poddania się. — Więc ja już jadę. — Złapał kluczyki ze stolika i poszedł w stronę drzwi wyjściowych.
— A gdzie Mia? — zapytał Barnes.
— Śpi jeszcze. — Wilson otworzył drzwi. — Zrób jej coś na śniadanie! — krzyknął, zanim je zamknął.
— Ech... Co ja tu robię? — Długowłosy przejechał sobie ręką po twarzy.
— I nie jestem żadnym tłuściochem! — Wrzasnął Sam.
YOU ARE READING
Współlokatorzy
FanfictionPo wojnie domowej Bucky zostaje członkiem Avengers, jednak po kłótni ze Starkiem dostaje zakaz wstępu do Avengers Tower. Prosi o pomoc Sama, który pozwala mu zostać u siebie na jedną noc, lecz po długim namyśle proponuje, aby Barnes zamieszkał u nie...