Prolog

2.6K 132 45
                                    

Prolog

Dzisiaj był ciężki dzień, dni ogólnie mają to do siebie, że potrafią być ciężkie. Cztery ofiary to nie katastrofa, ale dobrze wiem, że stać mnie na więcej. Myślę, że można to nazwać, niezdecydowaniem przez duże N.

Postanowiłem wybrać cztery zagubione osoby. Właśnie takich nie lubię najbardziej. Jeszcze niedawno też taki byłem, ale znalazłem sposób by to zmienić. Z dnia na dzień czuję się silniejszy, odporny na te wszystkie marne krzyki i błagania o pomoc.  Już nie jestem tak podatny jak byłem kiedyś, wyzbyłem się tych wszystkich niedogodności, co eufemicznie mogę nazwać moralnościami. Nie mając zakazów jestem wolny sam stanowiąc sobie prawo. Nie potrzebuję potwierdzenia tego co chcę, po prostu działam. Rozgrzeszam. Jestem panem tych, którzy nigdy nie powinni powstać. Patrząc na to co mnie otacza powinno zniknąć przynajmniej 96% procent ludzkości. Są jak gówno, które trzeba zmyć, a nikt do tego się tak nie na daje jak ja. Jednak jedyne co mnie zastanawia to, czemu to czytacie, a jedyne co mi przychodzi do głowy to, to że szukacie inspiracji.

Cóż dam wam kilka wskazówek.

Jeżeli chcecie kogoś zabić, musicie obserwować go przez dłuższy czas, nigdy nie wiesz co może zrobić w kryzysowej sytuacji. Może umieć się obronić, mieć gaz pieprzowy albo posiadać taką duszę, jaką masz Ty. Duszę psychopaty. Nie możecie rzucać się w oczy, kolory stonowane z przewagą szarego i brązu, najlepiej być jak kameleon. Wtapiać się w mury otoczenia, nosić rzeczy bez nadruków, zero tatuaży. kolczyków, i innych rzeczy charakterystycznych. Po za tym musicie być przygotowani, że nie zawsze wystarczy zabić tylko jedną osobę, zwykle są też świadkowie, których warto zaszlachtować. Po co sobie stwarzać niepotrzebnie dodatkowe problemy, z szukaniem ich i tym podobne.

Ludzie, których ostatnio zabiłem pogubili się w swoim życiu, a po co nam tacy? Tylko tracimy na nich czas, kiedy nam się zwierzają, litujemy się nad nimi. Myślimy o pomocy im. Zwykle jednak później odchodzą i mają nas gdzieś, w dodatku wbijają nóż w plecy na do widzenia. I jak tu takiego kogoś nie zarąbać siekierą? No jak! tacy to najgorsze gnidy, nie zasługują na moją dobroć. Takich trzeba torturować powoli. Jeden po drugim wyrywać zęby i paznokcie. Palić skórę, przystawiać pijawki do żywej tkanki. Jest tak wiele sposobów by poprawić sobie nastrój. 

Jednak czasem może się zdarzyć, że stracisz wenę . Wtedy tak jak ja możesz zacząć przyjmować zlecenia. Najlepsze są do tego bary. Im bardziej obskurne tym łatwiej coś znaleźć dla siebie. Wystarczy usiąść i posłuchać. 

Słyszałem ostatnio rozmowę, biednego lekarza, który miał nie mały problem, tak więc postanowiłem mu potajemnie pomóc. Zdradzoną pielęgniarkę, jego żonę, udusiłem w jej łóżku. Jej oczy wpatrzone były w moje. Nie ma bardziej przyjemniejszego widoku. Hm, no dobra, jest. Podobno potem został złapany i uznano go za sprawcę. Został osądzony i zdaje się, że czeka teraz w więzieniu na krzesło. Ciekawe czy długo go będą smażyć. Raz byłem na takiej egzekucji, coś wspaniałego.

Kolejny był chłopak, przez którego matka traciła wszystkie nerwy, poderżnąłem mu gardło. Zanim go obróciłem, już nie żył. Nic tak nie cieszy jak widok krwi o poranku. Matka powinna mi za to podziękować, ale jej interwencja na policje tylko podsyciła moje nerwy... Cóż zdarzył jej się, tak jakby, śmiertelny wypadek. A wypadki się zdarzają, prawda? 

Ah, był bym zapomniał, moja żona tak na deser, wiarołomna idiotka która myślała, że mnie zmieni, tak jak próbowała zmienić swojego brata. To się nazywa ironia losu. Wiedziała, że umrze, jednak do końca została taka krucha i słaba. Co ciekawe jej zwłoki rozpuściłem sobie w kwasie. 

Czasami się zastanawiam, co bym robił, gdybym urodził się gdzieś indziej, jako kto inny. Kim bym był? Ale szybko odganiam te myśli. Nie wyobrażam sobie życia bez tych beznadziejnych ludzi. W końcu jestem ich zbawicielem, potrzebują mnie. Może uda mi się  wyplenić tą marność i oczyścić świat.

***

Z pamiętnika Dorothy Parker

25 października

Gdyby ktoś zapytał mnie kiedyś, czego naprawdę się boję prawdopodobnie odpowiedziałabym - śmierć. Jestem wręcz przerażona na myśl o niej, nie chcę umierać. Myślę, że tego raczej nikt nie chce. Jednak to było kiedyś. Parę wspaniałych lat temu.

Teraz zmieniłam się na tyle, że dziś odpowiem wam z czystym sumieniem, że umrzeć jest łatwo, można i szybko. To życie jest trudne. Co dzień stawia przed nami nowe wyzwania, nie zawsze możliwe do wykonania.Naprawdę do końca miałam nadzieję. To takie tragiczne, że zakochałam się w ludzkim potworze. 

Zaczęło się niewinnie. W szkole chodziliśmy do równoległych klas. On nigdy nie był przystojny, ani ja specjalnie piękna, to wspólne zainteresowania, pragnienia, uczucia połączyły nas na bardzo długo dopóki nie zaczął się zmieniać. To ironiczne ale jeśli to przeżyję napiszę książkę zatytułowaną - Jak mieć za męża mordercę. Niezły tytuł, prawda? Może to będzie bestseler jakiś...

................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................


30 października

Czy to ważne jaki jest sens w tym naszym życiu, skoro już od początku wiadomo, że trafi się do piachu. Po co się uczyć, zdobywać majątek, wykształcenie? Tego się ze sobą nie weźmie do trumny. Zresztą na co nam już wtedy? Po co nam rodzina? Po śmierci i tak znikniemy jak jeden z biliona zgasłych płomieni, zupełnie przeoczeni, anonimowi. Po jakimś czasie ślady za nami zatrą się, zostaniemy usunięci z wszelkich kartotek, dokumentów. Znikniemy jak byśmy się nigdy nie urodzili.

................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................ 


listopad

Już teraz wiem, że jestem kolejna na jego liście, przeczytałam jego dziennik, nie ucieknę, nie mam szans, nie mam dokąd, znajdzie mnie wszędzie. Sama nie wiem co on mi zrobi i to mnie przeraża. Zadał mi kiedyś pytanie "Jak chciałabyś umrzeć?", nie odpowiedziałam wtedy. Myślę, że gdybym mogła wybrać sobie śmierć, odeszłabym we śnie. To chyba najpiękniejsza śmierć taka spokojna, delikatna, kojąca i cóż... Niewinna. Po postu się nie obudzić, nie męczyć, nie czekać, nie wiadomo na co, na cud. Cudów nie ma, nigdy nie było i nie będzie tylko nie każdy potrafi to dostrzec...


CiszaWhere stories live. Discover now