III Ukryte Niedopowiedzenia

743 57 40
                                    

Rozdział 3

    Już od rana, na komisariacie panował kocioł, miała się zjawić inspekcja, a ja, jak to ja, miałem to głęboko w dupie. Bardziej ciekawiło mnie to, jak zmarła denatka niż jakieś urzędasy w krawacikach. Jej śmierć dla ludzi w mieście była niemałym szokiem. W sumie im się nawet nie dziwię. Usiadłem na parapecie z kubkiem małej czarnej espresso w dłoni i całkowicie odciąłem się od panującego w pomieszczeniu zamieszania.

   Przypuszczalnie ofiara mogła być kimś bliskim dla sprawcy. Warto się tutaj zastanowić jaki powód mógł mieć zabójca by posunąć się aż do morderstwa. Być może wiele wyjaśni się po sekcji zwłok. Czy to możliwe by mordercą była siostra denatki Elizabeth Carrie? Motyw z pewnością mogła mieć. Jednak gdy na nią patrzę, nie widzę w niej mordercy, a wręcz przeciwnie. Osobę, którą powinienem chronić. Z drugiej strony czego do cholery szukała w pokoju siostry? To nie jest normalne zachowanie, aby skrywać się we własnym domu rodzinnym. Zresztą zniszczyła wszystkie moje plany. Gdyby nie ona, być może miałbym szansę znaleźć nowe światło na tę sprawę.

 -Mike, zwariowałeś już do reszty? Co ty tu robisz? - Draby wyrwał mnie z moich zamyśleń z powrotem sprowadzając na posterunek. Niechętnie na niego spojrzałem.

- Siedzę i cię słucham. Ale myślę, że to już sam zauważyłeś - twarz jego zdradzała mi wszystkie uczucia zdenerwowania na mnie jakie tylko posiadał. Wziął głęboki wdech i sztucznie uśmiechnął się. Wiedział, że ze mną nie wygra, jednak mimo to chciał spróbować i za to go właśnie lubiłem.

- Widziałeś swój syf na biurku? - zerknąłem przelotnie w tamtą stronę i uśmiechnąłem się szeroko.

- Czy masz na myśli to mój artystyczny nieład, który starannie stworzyłem? - zaakcentowałem na wszelki wypadek słowo "starannie".

- No chyba postradałeś zmysły. Wiesz kto dzisiaj przyjeżdża do nas? - Kevin skrzyżował ręce na piersi spoglądając spanikowanym wzrokiem na zegarek, który był zawieszony na beżowej ścianie za mną.

- Czekaj, kurde chyba nie wiem. Czyżby twoja teściowa miała tu wpaść? - udałem minę zamyślonego i zsunąłem się z okna.

- Kurwa bardzo śmieszne wiesz...

- Dobra nie truj mi dupy. Już od rana słucham jak wszyscy się trzęsą bo paru elegancików w garniturkach przyjedzie sprawdzić naszą pracę.

- I co nie zamierzasz nic z tym zrobić? - wywróciłem oczami.

   Wszyscy zamiast zająć się tym czym powinni, robili z siebie osłów dla jakiś paru głupów, nawet Draby. Chociaż temu to się nie dziwię, zawsze był sztywnym nudziarzem, dlatego od razu po studiach się ożenił i założył rodzinę. Jako partnerzy w pracy byliśmy niczym ogień i woda.

- A czy wyglądam jak bym zamierzał coś zrobić? - odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie. Wszedłem do swojego gabinetu i zamknęłam szczelnie drzwi. Potrzebowałem ciszy. 

***

    Zajechałam na parking przed komendą policji w Pinestone. Bałam się wejść do środka. Tak właściwie sama nie wiem dlaczego. Miałam dziwne przeczucie, że coś złego się wydarzy. Oparłam głowę o kierownicę aby zebrać myśli i odwagę. Minionej nocy znów nie mogłam spać. Może powinnam wybrać się z tym do jakiegoś lekarza specjalisty?Przydałyby mi się leki na sen. Na dworze było dziś wyjątkowo chłodno. Myślę, że to z powodu tego silnego wiatru, który porywa za sobą wszystko co nie jest w stanie mu się oprzeć. Ludzie są tacy jak on. Jedni lekko przelecą przez życie i nic po nich nie zostaje, drudzy dmą jak wichry, więc zostają po nich serca złamane, jak jakieś drzewa po huraganie. Zostają tylko kałuże łez. Wszystko wydawało się być smutne i poszarzałe, zupełnie tak jakby odzwierciedlało moje uczucia. 

CiszaWhere stories live. Discover now