| Sezon 12 - Rozdział 41 |

436 27 44
                                    

Docierając do Wieży Borga, który miał ostatni automat Wspaniałego Imperium, nie myśleli, że jeszcze tego samego dnia zmierzą się z zbiegłymi więźniami Kryptarium z Mechanikiem na czele.

– Mój system powinien ich powstrzymać. – oznajmił Borg, podczas, gdy znani im złoczyńcy pojawili się na ekranach monitoringu.

– Miejmy nadzieję, Cole jak ci idzie? – zagadnął Lloyd.

Wszyscy przenieśli wzrok na bruneta, który miał odblokować poziom trzynasty w grze.

– Już prawie kończę ustawiać awatara. – stwierdził przejęty chłopak, na co reszta spojrzała na niego jak na idiotę. – No co? Dobry wygląd jest ważny.

Izira podeszła do niego, mierząc go spojrzeniem.

– Cole, kochanie, kocham cię, ale.. – złapała go za ramię i wycelowała w jego policzek plaskacza. – Ogarnij się.

– Ał. Żona mnie bije. – ciemnowłosy złapał się za piekący od uderzenia policzek. – Żądam wynagrodzenia za to.

– Jestem pewny, że Izira ma coś do zaproponowania, ale weź już zacznij grać, chłopie. – polecił Kai, dostając za to ostre spojrzenie od fioletowowłosej.

– Chyba jednak będziemy musieli ich czymś zająć. – stwierdził Lloyd, patrząc jak ich przeciwnicy pokonują ostatnie dzielące ich piętro.

Drzwi otworzyły się, a przez nie weszli nieproszeni goście, którzy od razu przeszli do ataku, chcąc dostać się do automatu z grą. Każdy Ninja zajął się którymś z nich, żeby Cole mógł ukończyć level trzynasty.

– W fioletowym ci nie do twarzy. – Izira odepchnęła od siebie Ultra Violet, która ponownie się na nią rzuciła. – Ale w więziennym mundurku byłoby ci lepiej.

Pozbyła się jej, lecz tylko na moment, bo w miejsce dziewczyny wszedł Mechanik.

– Liczyłem na nasze spotkanie.

– To się za chwilę przeliczysz. – skomentował Cole, stojący przy maszynie, jak najdalej walki.

Mechanik został odciągnięty od niej przez Lloyda, przez co ta znów stanęła do walki z Ultra Violet. Blondyn patrząc na dwie walczące dziewczyny, przypomniał sobie pojedynek Amber z Ultra Violet, po którym Dareth spytał ich czy oni są czymś.

Rozproszył się, dlatego Mechanik odepchnął go w tył, a sam pobiegł w stronę Cole'a. Na szczęście czuwający obok Kai szybko rozprawił się z mężczyzną, wrzucając go na Kapitana.

– Młody, co z tobą? – spytał Kai, podchodząc do niego.

Lloyd odchylił głowę do tyłu, chcąc dać upust emocjom. Nadal pamiętał rozmowę z Kai'em po bitwie z Garmadonem, dotyczącej Amber. Smith kazał mu o nią dbać, a on nawet nie miał czasu, by znów jej poszukać.

– Nic, wszystko jest okej. – wymamrotał, podejmując się ponownej walki z przeciwnikami.

Kai jedynie wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Nyą, wiedząc, że będą musieli się dowiedzieć co gnębi chłopaka, choć temat był oczywisty. Mimo ich odbudowy grupy, Lloyd nadal nie był sobą. Na pewno nie był taki, jak przy Amber.

– Prawie osiągnąłem poziom trzynasty! – zawołał dumny z siebie Cole.

– Cieszy mnie to, skarbie, ale aktualnie mam inny problem. – rzekła Izira, podcinając nogi Ultra Violet. – Mam dość tej fioletowej zdziry.

– Mówisz o sobie? – zaśmiała się Ultra Violet, na co urażona jej słowami dziewczyna pociągnęła ją za kołnierz koszulki, by przewrócić ją przez biodra.

Saga Mistrzów Where stories live. Discover now