Księga 1 Rozdział 2

209 14 9
                                    

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 2 – Zasadzka
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Od poznania się Mirandy oraz Variana minęło zaledwie parę miesięcy. Bardzo szybko stali się praktycznie nierozłączni jakby byli przyjaciółmi od zawsze. Kiedy dziewczyna po raz pierwszy odwiedziła go w jego laboratorium, ogarnął ją szok. I bynajmniej nie z powodu bałaganu jaki tam panował. Wszędzie leżały dziwne przyrządy, maszyny, stare projekty, zapiski, a nawet chemikalia rozrzucone po pokoju. Oczywiście nie obyło się bez wykładu Variana o każdej rzeczy jakiej tylko tknęła się brunetka. Widać musiał się przed kimś pochwalić swoimi dziełami. Miranda kilka razy pomagała mu, a raczej lepszym stwierdzeniem będzie próbowała pomóc, jednak jedyne do czego się przydała to bycie królikiem doświadczalnym w jego eksperymentach. Mimo, że alchemia nie była jej mocną stroną to jak się okazało miała całkiem niezłą rękę do zielarstwa oraz mineralogii. Jej wiedza czasem przekraczała tą Variana przez co i on nabrał podziwu dla przyjaciółki. Wspólnymi siłami udało im się osiągnąć sukces z projektem pompy wodnej. Teraz wystarczyło tylko wykopać sieć tuneli, zabezpieczyć je i stworzyć kilka kopii maszyn. Spędzając większość swojego wolnego czasu u Variana, Miranda poznała wiele ciekawych miejsc oraz osób, w tym jego ojca, Quirina. Miły, prosty i poczciwy farmer. Bardzo się ucieszył, gdy jego syn w końcu zaprzyjaźnił się z kimś. Zawsze ciepło witał Mirandę jakby należała do rodziny co dziewczynie akurat nie było obce. Spakowała do koszyka świeże wypieki i wyszła na miasto. Przechadzała się jak codzień znanymi alejkami, spacerując między ludźmi. Na budynkach wisiały ostrzeżenia o ostatnich kradzieżach. Przechodziła obok nich obojętnie i już miała wyjść z miasta, gdy drogę zagrodził jej nie kto inny jak sam Julek Szczerbiec.

– Młoda, a ty gdzie się tak śpieszysz? Co żeś znowu ukradła? Przyznaj się.

Wziął z jej rąk koszyk i poczęstował się ciastkami cynamonowymi. Dziewczyna natychmiast odebrała swoją własność i odsunęła na odpowiednią odległość, by nie zabrał kolejnych smakołyków.

– Do babci chorej idę. Tylko kapturka zapomniałam – odpowiedziała sarkastycznie, przewracając oczami. – Nie masz lepszych rzeczy do roboty niż okradanie dzieci z ciastek w biały dzień?

– Ha ha, bardzo śmieszne – również odparł sarkazmem. – Tym razem nie nabierzesz mnie na historyjkę z czerwonym kapturkiem. Właściwie to dobrze się składa, że na ciebie wpadłem. Potrzebuję twojej pomocy, młoda.

– Rozumiem, że to coś ważnego – odezwała się znużonym głosem.

– Nawet nie wiesz jak bardzo.

Popatrzyła na niego niepewnie, unosząc jedną brew. Nie na rękę było jej teraz pomagać mężczyźnie ale tylko westchnęła ciężko. Varian będzie musiał poczekać na swoją asystentkę ciut dłużej.

– Zgoda. Wchodzę w to ale łapy precz od ciastek. – Odsunęła koszyk od Julka. – Są zaklepane dla kogoś innego.

– Okej, nie ma sprawy. – Wziął dziewczynę pod ramię i zaprowadził w głąb miasteczka, wyjaśniając o co mu chodzi. – No więc wpadłem na genialny pomysł, żeby oświadczyć się Roszpunce.

– Co?! – Mirandę prawie zatkało ze zdziwienia.

Dobrze wiedziała, że księżniczka jest w związku z Julkiem dopiero jakieś kilka miesięcy. Z cztery, może pięć, a on już chce się jej oświadczyć.

– Chcesz prosić ją o rękę?! Ty tak na serio?!

– Serio, serio. A ty ponoć znasz się całkiem dobrze na kamieniach szlachetnych, więc pomożesz mi wybrać pierścionek zaręczynowy.

Zaplątani Przez LosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz