Cukierkowa Holly (Rok VI, Rozdział 5)

264 24 5
                                    

W sobotę Sheila obudziła się już około ósmej rano. Ubrana w czarne legginsy i długi, biały sweter wyszła z Wieży Gryffindoru. Od razu skierowała się na drugie piętro do gabinetu dyrektora Drummonda. Korytarz Gargulca był całkowicie pusty. Brunetka zbliżyła się do wielkiego posągu, strzegącego wejścia do gabinetu dyrektora.

Bazyliszek – powiedziała hasło, które dzień wcześniej zdradził jej Drummond.

Brunetka przez cały wczorajszy wieczór zastanawiała się, o czym chciał rozmawiać z nią dyrektor. W ostatnim czasie nic nie zmalowała, nawet nie zdążyłaby tego zrobić.

Weszła po krętych schodach do pomieszczenia, w którym za dużym, drewnianym biurkiem siedział wysoki mężczyzna, którego lewe oko od lat pozostawało zasłonięte czarną przepaską.

Ściany okrągłego pomieszczenia były obwieszone poruszającymi się portretami byłych dyrektorów. Sheila, jak zawsze w pierwszej kolejności uśmiechnęła się do portretu Albusa Dumbledora. Siwobrody staruszek obdarzył ją dobrodusznym uśmiechem. Zupełnie inną minę miał czarnowłosy mężczyzna o długim, haczykowatym nosie. Jak miał w zwyczaju patrzył na Gryfonkę z niekrytą niechęcią. Severus Snape nie lubił praktycznie żadnego ucznia.

– Dzień dobry, Sheilo. Bardzo się cieszę, że do mnie przyszłaś – odezwał się na przywitanie dyrektor, uśmiechając się przyjaźnie do dziewczyny. – Usiądź sobie – wskazał na fotel naprzeciwko siebie.

– Dzień dobry. Chciał mnie pan widzieć – odpowiedziała uprzejmie, siadając na wyznaczonym miejscu.

– Tak, Sheilo. Chciałem z tobą porozmawiać. Jak się czujesz, moja droga? Wydarzenia z poprzedniego roku cię zbytnio nie męczą? – zapytał uprzejmie mężczyzna.

Sheila skrzywiła się, na samo wspomnienie. Cały poprzedni rok nie był dla niej zbyt udany, jednak z pewnością najgorszym momentem okazała się sama jego końcówka. Brunetka pojmana przez swoją byłą nauczycielkę Ursulę Garverly oraz jej brata, dowiedziała się najgorszej prawdy o stracie rodziców. Madison i Michael Fenwick zostali z zimną krwią zamordowani, gdy Sheila cudem uszła z życiem. A to wszystko przez to, iż jej rodzina była spokrewniona w prostej linii z samym Merlinem. Sheila do tej pory nie była w stanie w to wszystko uwierzyć. Mimo swoich niezbyt optymistycznych myśli, odpowiedziała z udawanym uśmiechem:

– Wszystko w porządku, panie Dyrektorze. Odpowiednio ułożyłam sobie to w głowie i w tym momencie staram się o tym nie myśleć. To wszystko to przeszłość.

– Nie ukrywam, że radują mnie twoje słowa. Nie chciałbym, abyś zajmowała się takimi rzeczami. Szczególnie że rodzeństwo Garverly wciąż znajdują się na wolności – przypomniał spokojnie mężczyzna.

Sheila pokiwała głową.

Nie była na tyle głupia, aby na własną rękę szukać Ursuli. Ta kobieta i sekta, do której należała były chore i piekielnie niebezpieczne. Nie miała zamiaru podzielić losów swoich rodziców. Zamierzała walczyć w równej walce. Gdy nastanie odpowiedni do tego czas. Całą swoją intuicją i każdą komórką swojego własnego ciala odczuwała, że ten czas jeszcze nie nadszedł.

– Oczywiście. Będę na siebie uważała – obiecała szczerze.

Na jej słowa dyrektor uśmiechnął się wyrozumiale.

– Mam taką nadzieję, moja droga. Co oczywiście nie oznacza, że nie pragnąłbym zobaczyć cię podczas turnieju. Twoje umiejętności ciekawie by się oglądało. W końcu mogłabyś ukazać je w bezpiecznych i specjalnie do tego przystosowanych warunkach.

– Niestety to nie będzie możliwe – zasmuciła się dziewczyna. – Wciąż nie otrzymałam zgody na udział w zawodach, więc będę musiała obejść się smakiem.

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIITahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon