Ofiara nierównej walki (Rok VI, Rozdział 10)

235 21 12
                                    

Rozgrywki w Hogwarcie dobiegały powoli końca. Wraz ze zbliżającym się kresem października, na drzwiach Wielkiej Sali pojawiły się listy, które przedstawiały ostatnie, finałowe pary. Na informację tę oczekiwała większość uczniów Hogwartu, szczególnie iż od kilku rund wyniki punktowe przestały być jawne. Sheila była wyjątkowo spokojna, gdy 29 października, razem z Jamesem schodziła rano na śniadanie. Chłopak szedł równie spokojnie. Mijający ich uczniowie, schodzili im z drogi, co upewniło Sheilę, że znaleźli się z Jamesem wysoko w rankingu.

Oboje wygrali wszystkie dotychczasowe pojedynki, chociaż punktacja w niektórych starciach pozostawiała dużo do życzenia. Sheila najgorzej poradziła sobie w pojedynku z Caroline Bennett, który był wyjątkowo wyrównany. Przez to nie była pewna, czy zajmowała pierwsze miejsce. Sytuacja Jamesa była o wiele lepsza. Potter wygrał wszystkie pojedynki z wysoką punktacją. W trzech starciach udało mu się wyeliminować przeciwników, dzięki czemu otrzymał pełny pakiet punktów. Jego pozycja była nie do podważenia.

Gdy dotarli do wejścia Wielkiej Sali, po raz kolejny stający tam uczniowie, przepuścili ich. Sheila z delikatnym stresem złapała Jamesa za dłoń, zbliżając się do interesujących ich list.

Finały dziewcząt – piąty listopada

Caroline Bennet 215 pkt vs Saidie Thomas 192 pkt

Sheila Fenwick 260 pkt vs Lucila Gardiner 202 pkt

Finały chłopców – piąty listopada

Silas Kingsley 273 pkt vs Adrien Eloise 240 pkt

James Potter 285 pkt vs Scorpius Malfoy 263 pkt

– Jesteśmy w finałach, James! – powiedziała Sheila z szerokim uśmiechem.

– Naprawdę w nas wątpiłaś, Sheilo? – zapytał z błyskiem w oku. Jego pewność siebie napędzał dodatkowo wzrok innych uczniów. James, będąc w centrum uwagi, czuł się najlepiej.

– Nie wątpiłam, jednak moje ego nie może równać się z twoim – przypomniała zaczepnie. – W każdej sytuacji występują pewne nieścisłości.

James pokręciło głową z lekkim śmiechem.

– Choć, She. Potrenujemy – zaproponował, ciągnąć Sheilę w stronę wyjścia.

– Tak bez śniadania? – zdziwiła się, podnosząc brwi. – Przeżyjesz bez wystarczającej ilości węglowodanów?

– Później wskoczymy do kuchni, daj się namówić – poprosił, wlepiając w nią swoje ciemne oczy.

Sheila pokręciła głową, jednak posłusznie skierowała się do wyjścia. Nie potrafiła mu odmówić, szczególnie gdy patrzył na nią swoimi zbyt uroczymi i błyszczącymi oczami, które kryły w sobie bezczelny błysk.

Wyszli na zewnątrz, nie przejmując się zakładaniem kurtek. Na dworze było chłodno, jak przystało na koniec października, żadne z nich jednak nie zdążył poczuć zimna. Sheila zresztą nigdy go nie odczuwała.

James od razu zaczął uciekać w stronę jeziora, wyjmując z szaty swoją różdżkę. Sheila nie tracąc czasu, ruszyła za nim, rzucając w niego pierwsze zaklęcia.

– Nie uciekniesz mi, Potter! – krzyknęła za nim, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.

Biegali po całym terenie, walcząc ze sobą. Sheila wykorzystała do tego pojedynku wszystkie swoje umiejętności, czego jednak nie mogła powiedzieć o Jamesie. Chłopak odbijał jej zaklęcia, jednak sam nie starał się obezwładnić Sheili. Rzucał w nią zaklęcia, które zdaniem dziewczyny mogły być zaledwie z trzeciego poziomu.

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIIWhere stories live. Discover now