Rose Weasley vs Aleyna Zabini (Rok VI, Rozdział 7)

221 18 56
                                    

Następnego ranka na łóżku w jednym z damskich dormitoriów w domu Godryka Gryffindora leżała rudowłosa dziewczyna. Odwaga całkowicie opuściła Gryfonkę. Od stup do głów nakryła się czerwoną kołdrą, jakby ta miała ją ochronić przed złem całego świata. W duchu modliła się do samego Merlina, aby mogła zostać w pokoju przez cały dzień. Wiedziała, że nie będzie łatwo przekonać do "choroby" swojej najlepszej przyjaciółki, jednak nie znajdowała innego wyjścia. Przeraźliwie bała się spotkania i walki z Aleyną Zabini. Wczorajszego wieczora, po rozmowie z Jacobem, miała nadzieję, że jej Gryfońska strona wygra nad strachliwym usposobieniem. Wierzyła przyjacielowi w jego słowa. Problemem był całkowity brak zaufania do samej siebie i swoich umiejętności. Zaczynała żałować zgłoszenia do turnieju. Nie była na niego wystarczająco silna.

Z piętnastu minutach szykowania się w łazience, do dormitorium weszła Sheila. Brunetka ubrała się zwyczajnie w ciemne legginsy i biały sweter. Miała zamiar zmienić strój przed samym rozpoczęciem walk. Dziewczyna podniosła brwi, zauważając Rose, która nieudolnie chowała się pod własną kołdrą.

– Rose, co ty tu jeszcze robisz? – zdziwiła się. – Czemu się nie szykujesz?

– Ja chyba nie pójdę na zajęcia. Źle się czuje – skłamała, wystawiając delikatnie głowę poza swój schron. – Nie musisz na mnie czekać.

Sheila pokręciła głową, patrząc na przyjaciółkę ze współczuciem.

Czuła, co tak naprawdę działo się z Rose. Jej aura była poprzerywana, ociosana lękiem. Jej bariera drżała w strachu, jaki został wzbudzony przez myśl o następnych godzinach. Nie chciała pozwolić, aby jej najlepszą przyjaciółkę pokonała obawa o swoją sprawność w pojedynkach.

– Rosie, wiem, że próbujesz mnie okłamać, ale nie musisz tego robić. Możesz mi powiedzieć o wszystkim – przypomniała spokojnie.

Rose niechętnie wyłoniła się spod kołdry. Jej wzrok spoczął na równie zmartwionej, co zdeterminowanej brunetce. Westchnęła głośno, domyślając się, że rozmowa z Sheilą, nie będzie należała do tych łatwych.

– Boje się, że się na mnie zawiedziecie – powiedziała w końcu. – Nie jestem taka dobra jak wy. Zabini jest niebezpieczna, a ja się obawiam, że narobię każdemu wstydu swoją nieudolnością.

– Rose, nikt z nas nie będzie miał ci za złe, jeżeli nie uda ci się z nią wygrać. Ważniejsze, abyś zwyciężyła z samą sobą i podjęła to wyzwanie. Już teraz jesteśmy z ciebie cholernie dumni.

– Nie wiem, co mam zrobić – westchnęła, bawiąc się swoimi rudymi włosami. – Niby jestem Gryfonką, ale po raz kolejny brakuje mi odwagi.

– Odwaga nie polega na tym, że niczego się nie boisz – przypomniała spokojnie panna Fenwick. – Prawdziwa odwaga ukazuje się tym, że potrafisz przyznać się do strachu, swoich słabości i starasz się z tym walczyć.

– Mam zaryzykować?

– Jeśli tylko tego chcesz. Pomyśl, czy nie będziesz żałowała, że nie spróbowałaś? – zapytała, uśmiechając się do niej lekko.

– Pewnie będę – przyznała.

*

James Potter szedł na zajęcia transmutacji w świetnym humorze. Po wygranym pojedynku, jaki miał miejsce poprzedniego dnia, coraz bardziej pewny był swoich umiejętności. Nic nie mogło go powstrzymać. Nie mógł się doczekać kolejnych starć, ale ciekawiły go również pojedynki Sheili. Uwielbiał obserwować ją, gdy walczyła, chociaż wciąż wracała do niego scena z poprzedniego roku. Zakrwawione ciało Sheili śniło mu się po nocach w najgorszych koszmarach. Tamtego dnia obiecał sobie, że już więcej jej nie zostawi. Nie mógłby.

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz