~4~

5K 265 14
                                    

Siedząc pod betonowymi murami Telmarskiego zamku czekałam na znak, który miał być nadany przez Edmunda. Kamienne ściany zamku budziły we mnie wstręt i nienawiść, więc odsunęłam się od nich kawałek jakby miałyby mnie zaraz poparzyć. Mogłabym przysiąść, że czułam wszystkie emocje zgromadzonych oraz gotowych do boju Narnijczyków, którzy stali kilka metrów o demnie i tak samo jak ja, czekali by ruszyć bronić własnych idei.

Postawy ich wszystkich wyrażały gotowość, tak jakby w każdej sekundzie byli by w stanie poświęcić swoje życie, tylko po to, by Narnia wróciła na mapy świata. Jednak nie wszystko można ukryć za kurtyną odwagi. Jak mawiała moja matka, oczy to okno duszy - zdradzały one wszystkie emocje, a przede wszystkim strach, którego nie zamaskuje nawet największą pewność siebie.

Ale nawet w takiej sytuacji, gdzieś głęboko w myślach, jak i sercu czuli strach przed nieuniknionym. Mimo tego nie wahali się nawet przez moment, bo wiedzieli, że jeśli teraz nie zawalczą to nikt inny za nich tego nie zrobi. To bardzo ceniłam w Narnijczykach - waleczność i dumę niepozwalającą na utratę honoru i wzorców.

- Co on tam robi? - zapytała zaniepokojona Zuzanna.

     Jak na zawołanie na jedniej z wież pojawiły się błyski latarki Edmunda, a kraty oddzielające nas od wejścia do fortecy zaczęły się podnosić.

     Nie czekając ani chwili dłużej zaczęłam biec w stronę miejsca, w którym znajdował się Edmund. Częścią mojego zadania była walka z Edmundem. Mieliśmy razem przejść na dziedziniec, gdzie miała odbyć się prawdziwą rzeź.
    Kiedy przemierzałam szerokie korytarze oświetlone przez światła pochodni, zastanawiałam się, czy Edmund sobie poradzi, ale szybko odepchnęłam te uczucie, bo przecież, kto jak kto, ale chłopak da radę.

Szybko weszłam po wąskich schodach, które prowadziły na sam szczyt najwyższej wieży w pałacu, gdzie miał znajdować się nastolatek. Dosłownie przeskakując co kilka stopni, próbowałam jak najszybciej dostać się do głównej wieży, ale kiedy z góry doszły mnie dzięki uderzania metali o metal, przyśpieszyłam kroku. Widok, który ujrzałam na miejscu, nie za bardzo mnie zdziwił.
Edmund zgrabnie mierzył się z jednym z telmarskich strażników. Na początku szło mu całkiem nieźle, do czasu, aż przewrócił się, a żołnierz wymierzył szablą w jego klatkę piersiową. Musiałam jakoś zareagować, by chłopak nie stracił życia. Bezszelestnie wyjęłam swój miecz i wbiłam prosto w serce napastnika, który po chwili padł martwy na ziemię. Krew przyozdobiła moją broń, którą wytarlam o jego zwłoki, leżące bezwładnie na kamiennej posadzce.

- Cholerny Telmar. - wycedziłam przez zęby, po czym odwróciłam się w stronę chłopaka, który stał przy murach i otrzepywał się z kurzu.

- Musimy się zmywać. Zaraz zlecą się tu inni. - rzekłam i jak na zawołanie przez stare drewniane drzwi wbiegło pięciu strażników. Przewróciłam oczami i znów dobyłam miecza. Moje ruchy były przemyślane i dokładne jak nigdy wcześniej. Uderzyłam jednego w nos z całej siły, a drugiego przeszyłam swoją bronią. Walka z nimi była tak łatwa, jak zabranie dziecku cukierka i już po niedługim czasie Telmarowie leżeli martwi na ziemi. Spojrzałam na Edmunda, który nie krył zdziwienia i stał z wielkimi oczami patrząc w moją stronę.

- Musimy już iść, szybko.- powiedziałam i wzięłam chłopaka za ręce, po czym w jak najszybszym tempie, skierowałam się do wyjścia z wieży.

Biegliśmy szybko na główny płac zamku, ale zatrzymałam się gwałtownie, gdy zobaczyłam Kaspaina, który wszedł do jakiejś komnaty. Powiedziałam chłopakowi, żeby szedł sam, a ja zaraz do niego dojdę. Uchyliłam lekko drzwi, za którymi prowadzona była rozmowa Kaspiana po między nieznanym mi mężczyzną.

Drzwi Do Narnii Stoją Otworem [Część 1&2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz