~7~

4K 255 23
                                    

Co teraz czułam ? Szczerze mówiąc nic, po za zdradą, zawiedzeniem, smutkiem i samotnością, na prawdę nic. Przez całe życie byłam sama, więc teraz też sobię poradzę. Ale nie zmienia to faktu, że zaufałam rodzeństwu jak nikomu innemu w moim życiu. Mogłam ich nazwać swoimi przyjaciółmi, ale teraz są nikim i już zawsze tak pozostanie.

- Cii, już. Uspokój się. -poprosiłam konia. Gdy do niego podeszłam zaczął się wyrywać. Widać było , że był inny od wszystkich. Jego grzywa była czarna jak noc, miękka i długa, zaś jego sierść, tej samej barwy, błyszczała pod słońcem jak najdroższe klejnoty.
Sięgnęłam po siodło, które wisiało na płocie niecały metr o demnie i zarzuciłam na grzbiet zwierzęcia. Sprawdziłam moją broń (nie wiadomo kiedy się przyda). Łuk, strzały, miecz, trzy sztylety i scyzoryk - to całe moje wyposażenie.
Zerknęłam dyskretnie za ścianę stajni by spojrzeć czy droga jest wolna. I nie myliłam się, ani żywej duszy, może dlatego, że słońce było już prawie za horyzontem, a niebo przybrało purpurowej barwy.
Wyszłam wraz z koniem na polanę i szybkim krokiem zaczełam kierować się w stronę lasu.

- Co ty robisz? - zapytał jakiś głos. Dobrze go znałam, ale nie za bardzo za nim przepadałam .

-Ymm...- w mojej głowie rodziły się wymówki jakie mogłam wcisnąć Piotrowi, ale żadna z nich nie była odpowiadnia.
Już mało brakowało ! - przeklnęłam w myślach - Chciałam się przejechać . Wiesz przewietrzyć i takie inne sprawy .

-Z łukiem na plecach i z mieczem ?

-No wiesz . Przezorny zawsze ubezpieczony. - rzekłam odwracając się w jego stronę. Spojrzałam w jego brązowe oczy, ale po chwili spostrzegłam, że jego prawa ręka jest położona na rękojeści broni, która przyczepiona była do pasa chłopaka.- I jak widać, nie tylko ja. Ale wiesz , lepsze to, niż zostać zadźganym. Nie?
No. To ja nie przeszkadzam i wyrusze już na przechadzkę.

- Nigdzie nie idziesz. - warknął w moją stronę i ze zgrzytem wyjął swój miecz, który wycelował we mnie.

- Ludzie... - prychnęłam lekceważąco - Dać wam palec, a weźmiecie całą rękę. - rzekłam zdenerwowana i wyjęłam swoją broń. - Wiesz , że i tak przegrasz? - zapytałam - No chyba że dasz mi spokojnie odejść. Wtedy nie odetne ci tego blond łba.

Piotr zamachnął się mieczem, a ja zrobiłam gwałtowny unik, przez co broń znalazła się w pniu drzewa.
Zdenerwowany chłopak siłował się z nim przez chwilę, ale już zaraz stał przede mną w całej okazałości, a jego twarz wyrażała złość, zdenerwowanie i ... Nie wierzę, współczucie .

Nie chcę jej tego robić - usłyszałam myśli Piotra - Ale dobro Narnii jest ważniejsze .

- Rozumiem cię, ale co ci da zabicie mnie? - powiedziałam. Bolało mnie to, że się nade mną litował, a ja nie potrzebuję litości, tym bardziej od niego .
Chłopak milczał. Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem, tak, jakby chciał zobaczyć co takiego siedzi w moich myślach.
Potrząsnął głową, odpychając złe chwile. Jeszcze raz podniósł swój miecz i wycelował w moją stronę.

Tak jak myślałam...

Chłopak rzucił się na mnie, lecz tak jak poprzednio uniknęłam jego ciosu.
Jednym, zgrabnym ruchem wyjęłam broń. Tak bardzo chciałam mieć to za sobą.
Walka była zacięta. Widać było po Piotrze, że jego siły opadają z każdą mijającą sekundą.

- Nogi musisz mieć bardziej rozstawione, jeśli chcesz wydać lepszy cios, a ręce wyżej. Kiedy przetniesz tętnice, od razu się wykrwawi. - chłopak zdezorientowanym wzrokiem wpatrywał się w moje czerwone oczy. - Z takim sposobem walczenia napewno nie wygrasz z Mirazem.

Zdenerwowany znów wznowił walkę. Ciemna płachta przykrywała niebo, a gwiazdy świeciły jaśniej niż zazwyczaj. Pewnie wszyscy śpią i dlatego nikt mu nie pomaga - pomyślałam. Znudzona pojedynkiem powiedziałam do wykończonego chłopaka :

- Koniec z tym . - stanęłam w miejscu , a kiedy chłopak miał wbić sztylet w moje serce , weszłam do głowy chłopaka i zawładnęłam jego rozumem .
Zatrzymał się dosłownie milimetr od mojej klatki piersiowej. Stanął na baczność, gotowy by wysłuchać moich poleceń. Ale ja stanęłam przed nim i spojrzałam mu prosto w oczy, a jedyne co powiedziałam to...

- Myślałam, że znalazłam... - zawiesiłam się przez chwilę - przyjaciół. - dosłownie wyplułam te słowo w jego twarz.
Weszłam na grzbiet czarnego konia. Z oddali dochodziły odgłosy biegu i krzyków. Pochodnie i wściekli Narnijczycy biegli w moją stronę, wydając przy tym krzyki złości. Zabić ją! Szybko, za nim ucieknie! W tłumie dostrzegłam czarnowłosego, zmierzającego w moją stronę...

Przyjaciele
Jaka ja jestem głupia .
Przecież takie coś jak przyjaźń nie istnieje

- Alex !

Usłyszałam tylko swoje imię, za nim zniknęłam za ciemnymi drzewami lasu.

No i mamy kolejny rozdzialik . Mam nadzieję , że wam się podoba .
Gwiazdka? Komentarz ?
Zostaw coś po sobie.

Drzwi Do Narnii Stoją Otworem [Część 1&2]Where stories live. Discover now