~13~

3.8K 185 18
                                    

Słyszała tylko zgrzyt i uderzanie metalu o metal. Co chwilę koło dziewczyny przelatywały różne bronie. Miecze, topory, strzały. Każdy dźwięk niknął w kakofoni uderzeń, jęków i zgrzytów, których przybywało coraz więcej.

    Przed oczami Alex nadal stał obraz martwej siostry, co dodawało jej potrzebnej siły oraz determinacji. Miraz musiał zapłacić za całe zło, które wyrządził, nie tylko jej, a innym, niewinnym Narnijczykom.  Ten człowiek przyprawia ją o wściekłość, a za razem obrzydzenie, co jeszcze bardziej pchało dziewczynę  do walki i zemsty, na którą tak z upragnieniem czekała przez większość swojego życia

   Alex za każdym razem zadawała silne oraz śmiercionośne ciosy, by jak najszybciej pozbawić życia swoich wrogów i nie męczyć się z innymi napastnikami. Pragnęła to jak najszybciej zakończyć, bez żadnych ceregieli dostać w swoje ręce Miraza, który zasługiwał na śmierć jak nikt inny.

  Gdzieś w oddali widziała walczącego Piotra i Kaspiana, zaś niedaleko stała Zuzanna, która strzelała ze swojego łuku nie chybiając ani razu, by każda ze strzał trafiała do danego celu.

   W głębi duszy wiedziała, że nie walczyła tylko dla zemsty, a dla wolności Narnijczyków jak i swojej. Miała dość strachu przed tą okropną rasą telmarów, przed ich spustoszeniem i zarazą, którą próbowali rozprzestrzenić na każdy zakątek magicznej krainy.

    Wrogów przybywało coraz więcej z każdą mijającą sekundą, a na polu walki coraz więcej magicznych stworzeń traciło życia. Ich ciała leżały gdzie nie spojrzeć, niektórzy jeszcze ostatkami sił próbowali uciekać, a jeszcze inni zamglonym wzrokiem i z modlitwą na ustach do Aslana,  wpatrywali się w piękne, przejrzyste niebo zdobiące dzisiejsze pobojowisko, czując, iż ich czas dobiega końca. Nie uniknęło to uwadze Piotra, którego oczy skierowane był na kolejną falę żołnierzy Miraza zbliżających się wprost na nich. Chłopak był przerażony - tylu już oddało życia. Ile jeszcze krwi musieli przelać, by dojść do upragnionej wolności?

     Dziewczyna wiedziała, że jej moce będą niezbędne do pokonania telmarskiej zarazy.

- Odwrót, do świątyni! - krzyknął zdesperowany Piotr, a każdy zaczął zmierzać w stronę kamiennych wrót.

Alex patrzyła na uciekających Narnijczyków. Musiała to zrobić, wiedziała to. Stanęła i skupiła całą swoją uwagę na dloniach, lecz w pewnym momencie podbiegł do niej nikt inny jak Edmund. Ujął jej rękę w swoją, po czym jak najszybciej zaczął biec w stronę świątyni, ciągnąc za sobą dziewczynę.

- Edmund, zostaw mnie, muszę...- zaczęła wyrywając się z uścisku chłopaka.

- Szybciej! - powiedział i przyspieszył.

- Nie! - stanęła w miejscu, zatrzymując Edmunda, który spojrzał na nią ze zdziwieniem. - Zaprowadź innych, mam plan.
Kiedy miała już odchodzić czarnowłosy chwycił ją za drobną dłoń i spojrzał swoimi czekoladowymi oczami. Miał szesnaście lat i nigdy nie przypuszczał, że spotka kogoś takiego jak ona. Była wielką zagadką, którą Edmund nadal chciał rozwiązać. Ale w tej chwili myślał: czy jak teraz ją puści, zobaczy ją jeszcze raz, jak to wszystko się skończy? Miał taką nadzieję. Jeszcze nigdy nie czuł się tak, jak teraz. Chciał... Chciał ją pocałować, ale nie mógł tego zrobić, bo bał się, jak zareaguje. A to, co najbardziej go obawiało to to, że nie był jeszcze na tyle dorosły, żeby dokładnie wiedzieć co to miłość do drugiej osoby.

- Powodzenia. - tylko to mógł powiedzieć. Bluzgał na siebie w myślach, za to, że nie powiedział jej nic więcej. Dziewczyna kiwnęła lekko głową, odwróciła się i poszła w swoją stronę, niknąc w tlumie Narnijczyków.

Drzwi Do Narnii Stoją Otworem [Część 1&2]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt