5.

219 15 10
                                    

Poczułam mocny uścisk na ramieniu.Zamknęłam oczy nie chcąc wiedzieć kto to.Jego głos...

-Było mi nie uciekać, kochanie-ostatni wyraz wypowiedział z taką odrazą,jakbym to ja go zostawiła.

-Daj mi święty Spokój!!!-krzyknęłam i szarpnęłam ręką.Jak zwykle nic to nie dało.Poczułam tylko przeszywający ból.

-Zapłacisz mi za to.Już ja się postaram,aby twój kochaś się trochę o ciebie martwił.-powiedział to i pociągnął w stronę pokoju,z którego niedawno uciekłam.

Rzucił mnie na łóżko i wyciągnął nóż.Na jego twarzy zawidniał uśmieszek.Nie byłam pewna czy to był ironiczny uśmieszek, czy bardziej arogancki.Zaczął się powoli do mnie zbliżać.Byłam przerażona, bo nie wiedziałam co chce zrobić.Jedyne czego byłam pewna, to to, że mi nie będzie wcale do śmiechu.Taylor przysiadł na końcu łóżka i nachylił się w moją stronę.Momentalnie usiadłam jak najdalej od niego, podkulając nogi pod samą brodę.Bałam się.Bałam się mojego byłego.

-Czego ty tak właściwie ode mnie chcesz?-zapytała, przerywając ciszę która panowała w pokoju. Nie było niezręcznie, ale chciałam wiedzieć.Wiedzieć to, co mu takiego zrobiłam, że siedzi teraz naprzeciwko mnie, bawiąc się nożem.

-Od ciebie? Ohh nic. Wiesz stęskniłem się za tobą Jun- nazywał mnie tak kiedy byliśmy parą.- Znaczy się wiesz.... hmmm.. w sumie chce coś od ciebie. I mam zamiar dostać to bez rzadnych sprzeciwów, kochaniutka. Nie chciał bym używać przemocy.- mówiąc to, pomachał mi nożem.

-Czego chcesz?!- krzyknęłma chcąc odwrócić swoją uwagę od łez, które zbierały mi się w oczach.

-Oddaj mi się. Całą sobą, wiesz że to ja powinienem być TYM pierwszym. -powiedział podkreślając przedostatnie słowo.Na jego twarzy znów pojawił się ten znienawidzony przeze mnie uśmieszek idioty.

-Ciebie pojebało! Co skończyły ci się dziewice?! O jaka szkoda, ale wiesz KOCHANIE- w to słowo wcisnęłma tyle jadu ile się dało.- Nie licz na to, że ci się oddam tak po prostu, po tym jak zostawiłeś mnie dla Sophe. Jesteś kretynem i tyle. Prędzej wolałabym być pobita niż dotknąć twojego ciała.- wykrzyczałam mu w twarz.

-Jak chcesz, myślałem, że załatwimy to spokojnie, ale najwidoczniej ty tego nie chcesz. Wiesz co różni cię z Soph? To, że ona umie się bawić. I... -przeciągnął ostanią literę po czym dodał z promiennym uśmiechem.- Lepiej całuje. Ba ! Jej język w porównaniu do twojego jest... hmmm. jak to ładnie nazwać..Ha!! Przyjemny.

Nie wytrzymałam uderzyłam go w policzek płaską dłonią. Po pokoju rozległ się huk. Taylor odchylił głowę do tyłu, a gdy spojrzał w moją stronę, zamarłam. Świdrował mnie wzrokiem, jakby chciał mnie zabić. Podszedł jedynie do mnie i popchnął na łóżko.Jako że siedziałam prawie pod ścianą, kiedy mnie popchnął uderzyłam się głową w belkę koło łóżka. Przeszył mnie niesamowity ból i fala gorąca.

-Było tego nie robić Jenn.- powiedział Taylor poważnie.- Zapłacisz za to. Ale najpierw... zabawimy się z moim przyjacielem. Ohh? Poznałaś go ? Jenn to jest Nóż, Nożu to twoja pierwsza i prawdopodobnie ostatnia ofiara.- powiedział uśmiechając się, a mnie zamórowało. Podszedł do mnie po raz kolejny w przeciągu kilku ostatnich minut i złapał za ramię.

-Tylko nie krzycz.- powiedział i przejechał ostrzem po mojej ręce. Z rany zaczęła się sączyć jasno czerwona krew. Jęknęłam z bólu, a później zawyłam czując jak ostrze wbija mi się mocniej w ramie.- Acha zapomniałem- powiedział widząc moje łzy w oczach- może troszeczkę zaboleć, ale uwierz mi, po jakimś czasie, kiedy mój przyjaciel z tobą skończy-zaśmiał się- Raczej nie będziesz nic czuła.

Leżałam cała zakrwawiona na łóżku, zresztą jak moja biała bluzka i pościel. Czułam zmęczenie ale starałam się nie poddać. Taylor bawił się mną i rozcinał kolejno moje ubrania i ciało. Największą bliznę będę miała po pierwszym cięciu które mi zadał. Było najgłębsze, a grew sączyła z niej już bardzo długo.

-A teraz!-powiedział tetralnie Taylor- finał przedstawienia. Mój przyjaciel, ostrzegam proszę nie robić tego w domu, pokaże magię jego ostrza, które hmmm .. znika? Tak tak , znika w ciele Jenn- skończył swoją wymowę niczym z jakiegoś przedstawienia, gdzie magik przecina swoją asystętkę.- Jenn muszę wiedzieć. Kochałaś mnie kiedyś. - to mnie zaskoczyło. Przestał się śmiać i wpatrywał się we mnie. W jego oczach dostrzegłam podniecenie i ... nadzieję ? Nie nie. W to wątpię.

-Szczerze?- zapytałam- Kiedyś owszem, ale jesteś skończonym idiotą.- powiedziałam i plunęłam mu na twarz. Wkurzył się i to nie na żartu.

-Żegnaj- szepnął mi do ucha i uśmiechnął się arogancko, po czym wbił ostrze w okolice brzucha. Poczułam potworny ból.-Acha.-cofnął się- Kochałem cię.-powiedział- A nie czekaj to Sophe kochałem. Przepraszam, nasz plan jak cie zniszczyć nie był do końca do pra co wa ny. Ale spójrz uratowałem całą sytuację. No z wyjątkiem ciebie, kotku. Papa- krzyknął i zamknął drzwi.

Nie wiem ile leżałam. Nie miałam na nic siły. Powoli się wykrwawiałam.Powoli umierałam. Oczy zaszły łzami i ukazał mi się obraz mojej przyjaciółki i mnie. Nasze pierwsze spotkanie.

**Hej. Jak się nazywasz?- zapytała 5 letnia dziewczynka o brązowych włosach, blondynkę w podobnym wieku. Siedziała sama na ławeczce i machała nóżkami.

- Anastasia a ty?

-Jenny- odpowiedziała dziewczynka- chcesz się ze mną pobawić?

-Jasne, ale wiesz boję się.-Anastasia raptownie posmutniała.

-Czego?

-Tamtych dziewczynek.- szepnęła i wskazała na blondynkę i jej koleżanki.

-Powiażnie?! Sophe?! Choć ze mną nic ci nie grozi.-powiedziała brunetka- Ej Soph możesz odczepić się od mojej przyjacióki.

-Idźcie się bawić gdzie indziej- dopowiedziała Anastasia.

-A co jeśli nie?

-Zobaczysz- powiedziała Jenn i  podeszła do blondynki i wyrwała jej wiaderkorozwalając pałacyk z piasku.

-Co robisz? Ty jesteś dziwna.-powiedziała i odeszła ze swoimi koleżankami.

Od tamtego dnia obie nienawidziły Sophe, a ich przyjaźń z dnia na dzień stawała się coraz bardzie mociejsza. Łączyły je nie tylko zainteresowania, ale również żądza zemsty.**

Poczyłam jak łzy spływają mi po policzkach. Coś wibruje. To mój telefon! Jezu może przeżyję! Patrzę na wyświetlacz. Ana! Dzięki Bogu! Było po 5. Odebrałam telefon.

-Jenn?! Jezu gdzie ty jesteś Jason i ja cie szukamy!! Połowa osób już poszła. Co sraczki dostałaś jak do tego kibla poszłaś?!

-Ana.-szepnęłam łamiący się głosem. Zaczęłam się czołgać w stronę drzwi. Otworzyłam je i usiadłam na korytarzu mając nadzieję, że ktoś będzie przechodził obok.

-Jenn? Co się dzieje-zapytała zaniepokojona przyjaciółka.

Jedyne co chiałam to zasnąć. Nie miałam już sił by walczyć. Zamknęłam oczy. Jak cudownie. pomyślałam.

-Pomocy....-szepnęłam a telefon wypadł mi z ręki. Usłyszałam jeszcze krzyki An, co raz bardziej odalające się.

Wieczny senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz