Rozdział 20. Dwójka małych hokeistów.

2.1K 225 18
                                    

MAISIE

Między mną i Cody'm wreszcie zaczyna się układać. Bardzo powoli co prawda, ale przynajmniej robimy małe kroki do przodu i nie cofamy się. Wyjaśnienie wszystkiego kosztowało mnie dużo nerwów i ogromnie się cieszę, że wreszcie mam już to wszystko za sobą. Widzę, że Cody'emu również spadł ciężar z serca. Nadal go do mnie ciągnie, co łatwo wywnioskować po wczorajszym wieczorze. Zresztą, ja sama ledwo nad sobą panuję, aby codziennie do niego nie podejść i móc go chociaż na chwilę zobaczyć.

Wczorajszej nocy nie potrafiłam spać, a gdy zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie ciepłe kakao, usłyszałam jakiś szmer na ulicy i cichy, męski głos. Na początku się przestraszyłam i już prawie biegłam po tatę, jednak sekundę później zaszczekała Goldie. Zerknęłam szybko przez okno, a kiedy zobaczyłam Cody'ego siedzącego na krawężniku, bez zawahania wypadłam z domu.

Pomiędzy nami nawiązała się nić porozumienia i wierzę, że teraz będzie tylko lepiej. A to wszystko dzięki Sadie, która podstępnem zwabiła mnie i Cody'ego w to samo miejsce.

Po tamtej rozmowie, dotarło do nas obu, że ta rozłąka była nam potrzebna. Może i nie powinna trwać aż tak długo, ale bez niej, już dawno i tak nie bylibyśmy parą. Cody miał rację, tamte nasze kłótnie o głupoty tylko nas pogrążały i coraz bardziej sprowadzały na dno. Może i się kochamy, ale to uczucie tkwi w nas od dziecka. Ono nigdy nie miało możliwości przerodzić się w prawdziwą, dorosłą miłość. To nie była zdrowa relacja i oboje wreszcie zdajemy sobie z tego sprawę.

My zwyczajnie potrzebowaliśmy przerwy. Aby zrozumieć co czujemy.

Może i powinniśmy iść na przód. Może powinniśmy znaleźć sobie kogoś nowego i o sobie zapomnieć. Ale nawet pomimo tego wszystkiego, nie potrafimy tego zrobić. A teraz mamy możliwość, aby ta dziecięca miłość przerodziła się w taką już do końca życia. Jak nie wyjdzie, to przynajmniej żaden z nas nie będzie miał sobie za złe, że nie próbował.

Ale teraz, kiedy wiem, że on również chce spróbować, będę walczyć jeszcze bardziej. Już nigdy nie popełnię błędów z przeszłości. Już nigdy go nie zostawię i nic nie będę przed nim ukrywać.

– Coś ty taka radosna, co? – zagaduje mama, wchodząc do kuchni. Zamiera, gdy dostrzega gotowe dwie kawy oraz talerz tostów. – Co się dzieje?

Macham nogami w powietrzu, siedząc na wysokim stołku i uśmiecham się pod nosem, ukrywając się za kubkiem.

– Wczoraj w nocy przyszedł do mnie Cody – wyjaśniam. Mama unosi wysoko brwi, a gdy otwiera usta, aby zapewne zapytać o tak późną godzinę, unoszę dłoń i powstrzymuję ją od tego. – Nie potrafił spać, ja zresztą tak samo. Wyszedł na spacer z Goldie, a ona przyprowadziła go tutaj, po czym opadła na chodnik, aby odpocząć. Usłyszałam ich, więc wyszłam do nich z kocem i tak... rozmawialiśmy chyba ponad godzinę.

– Rozumiem, że wszystko już sobie wyjaśniliście?

Przytakuję i opowiadam jej o mojej rozmowie z Cody'm. Na jej twarz wstępuje smutek, kiedy wspominam o tym, jak on się czuł, gdy kłócił się z ojcem.

– Frost też to przeżył, tak swoją drogą – wtrąca tata, dołączając do nas. Całuje mnie w czoło, a mamę w usta i sięga po swoją kawę. – Gdy zrobiliśmy swoją mini imprezę w pokoju, gdy cała drużyna poszła na ognisko, wyżalił nam się. Ale teraz podobno jest już dobrze.

Skinam głową.

– Pogodzili się – wyjaśniam. – Tak samo jak i my. Chcemy spróbować na nowo. Od początku. Jakbyśmy dopiero co się poznali.

– Wierzę, że wam się to uda – szepcze mama, otulając mnie ramionami.

– Ja też – przyznaję.

ONE LAST CALL | Call Me #5Where stories live. Discover now