16. Hybris

847 55 102
                                    

Hybris (gr. ὕβρις) – pojęcie w kulturze starożytnej Grecji oznaczające dumę, pychę rodową lub majestat władcy, które uniemożliwiają prawidłowe rozpoznanie sytuacji, w której się znalazł. Pycha ta stanowi przekroczenie miary, którą bogowie wyznaczyli człowiekowi, stanowi więc wyzwanie wobec bogów i ściąga na człowieka ich karę. Pojęcie hybris znalazło wyraz zwłaszcza w tragedii greckiej, w której często jest głównym czynnikiem prowadzącym do katastrofy bohatera. (Wikipedia)

🐀🐀🐀

Peter naprawdę nie chciał wpakować się w tak intymny moment między Siriusem i Remusem; zrobił to przypadkiem. Był po prostu... zdesperowany i rozpaczliwie potrzebował pomocy. Nawet nie wiedział, od czego zacząć pisanie eseju na transmutację; liczba książek do przeczytania go przytłaczała, podobnie jak otrzymany dopiero co nędzny z obrony. Spodziewał się znacznie lepszej oceny, bo siedział nad tym wypracowaniem przez cały weekend i był z niego całkiem dumny. Najwyraźniej jednak profesor Springfield już tak nie przypadł do gustu. Kompletnie nie wiedział, co teraz zrobić. Właśnie dlatego wybrał się do biblioteki — z nadzieją, że znajdzie tam Lily albo właśnie Remusa.

Na jego prośbę Remus cierpliwie zabrał się za tłumaczenie mu krok po kroku, co zawrzeć w eseju, i Peter skrzętnie te wskazówki zanotował. Dzięki nim pisanie eseju poszło mu już znacznie lepiej, chociaż od czasu do czasu musiał się trochę naszukać czegoś w książkach.

Od czasu do czasu tylko podnosił głowę, by złapać spojrzenia, jakie rzucali sobie Sirius i Remus. Już się nie dotykali ani nawet się nie pochylali w swoją stronę, ale pełne intymności i dziwnego porozumienia spojrzenia przyprawiały o dreszcze nawet Petera.

Naprawdę im tego zazdrościł.

Niby dzielił go od nich tylko stół, ale Peter miał wrażenie, że to cała przepaść — i żeby pokonać tę przepaść, musiał skoczyć. Czuł się tak już od długiego czasu, bo nie był w stanie za nimi wszystkimi nadążyć. Nie był taki bystry, w nikim się nie podkochiwał, nikt się w nim nie podkochiwał, w dodatku ledwo się prześlizgiwał przez te wszystkie lekcje i sterty zadań domowych. Dotychczas wydawało mu się, że przecież nie jest wcale aż tak źle, bo w końcu Huncwoci wyciągali ręce, żeby pomóc mu ich dogonić, czasem wręcz go nieśli na plecach, tak jak teraz Remus z tym nieszczęsnym zadaniem domowym, ale... Teraz coraz bardziej go to uwierało. Irytowało go to, że nie może niczego zrobić sam, że nie może dotrzymać im kroku, że zostaje w tyle na własne życzenie. Problemy zaczynały się powoli nawarstwiać, a on miał wrażenie, że tonie w wyjątkowo grząskim bagnie — i w dodatku tonie sam. Jak w ogóle miał się przygotować do egzaminów, jeżeli nawet rzucanie zaklęć szło mu wyjątkowo marnie? Jak miał napisać wypracowanie, jeżeli ledwo rozumiał, co czyta, albo rzucał książki w kąt, albo odkładał to na później i potem mu na nic nie starczało czasu?

Zakrawało na cud to, że dotąd udało mu się jakoś przetoczyć przez wszystkie klasy. Niewątpliwie była w tym spora zasługa Remusa oraz Lily, którzy poświęcili bardzo dużo czasu na pomoc mu w ogarnięciu materiału. Wystarczyło, żeby dostać nędzne zaliczenie, ale na nic więcej nie było Petera stać. Nie miał nawet ulubionego przedmiotu, w którym czułby się dobrze; wszystkie szły mu jednakowo okropnie.

Jedyne, co mógł z tym zrobić, to użalać się nad sobą, pocieszać się słodyczami i narzekać na ból brzucha. Potem przez to zupełnie nie mógł się skupić na nauce ani walczyć z wypracowaniami. Kończyło się na tym, że szedł spać wcześniej, ale budził się niewyspany, zirytowany i z marudzącym na jego nawyki żywieniowe żołądkiem. Wpadł w przeklęte koło, z którego zupełnie nie potrafił się wydostać. Od czego w ogóle miał zacząć? Jak miał zasypać tę przepaść, która z każdym dniem robiła się coraz większa i większa? Nie umiał nawet budować mostów, a co dopiero mówić o zasypywaniu jakichkolwiek przepaści. Nie miał do tego ani zdolności, ani czasu, ani nawet jakiejkolwiek motywacji.

Uciekająca Łania | Trylogia Łani 1 | ✓Where stories live. Discover now