40. Doba prawdy

3.4K 92 10
                                    

Sobotni poranek trzeciego września nie należał do najłatwiejszych w moim życiu. Tego poranka wstałam już o szóstej.. nie potrafiłam spać.. ani ponownie zasnąć.

Tamtego poranka chciałam powiedzieć wiele.. ale w szczególności to co czuje, ale było w tym jednak jedno "ale".. bo ja nie czułam nic. Powinnam czuć ból.. bo moje ciało całe było poobijane.. powinnam czuć złość i zdradę z powodu mojego ojca.. ale tego również nie czułam.. powinnam czuć lekką ulgę, że ktoś mnie uratował.. jednak tego też nie czułam.

Dlaczego nie czułam nic ?

Tamtego słonecznego poranka poczułam jak łza spłynęła mi po moim poliku.. ale nawet nie sięgnęłam dłonią aby ją wytrzeć. Bo gdy jej już nie ma, wszystko nabiera innych kolorów.

Wiedziałam jednak, że nigdy nie byłam słaba.. Arabella wychowała mnie na odważną, pełną miłości i wiary w ludzi osobę. Tylko czy ta wiara właśnie nie umarła w raz z tym natłokiem sytuacji ? Tak wiele rzeczy pokazało mi ostatnio, że nic nie jest takie jakie nam się wydaje.

Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie wrócę do narkotyków. Nie będę pić w takich ilościach alkoholu.. że będę mieć większą kontrolę nad tym co robię.. że będę więcej myśleć. Teraz wszystko miało się zmienić.. Więc i ja musiałam to zrobić dla siebie. Zmienić się na lepsze.. .

Tamtego dnia stara Victoria umarła.

Czas niby leczy rany.. moje zostawiły ogromne blizny na całym ciele oraz sercu i umyśle. Teraz kwestia przyzwyczajenia się do bólu.

Przekręciłam się na lewy bok.. leżałam twarzą w twarz z Aresem.. on wciąż wyglądał idealnie. We śnie wyglądał na spokojnego.. chociaż wiedziałam, że wcale taki nie był. Musiało mu się coś śnić bo jego usta delikatnie drgały w piękny uśmiech. Mimo, że byłam w stanie jakim byłam.. jego widok mnie uspokajał. Wróciłam wspomnieniami do każdej miłej chwili związanej z nim.. do każdego wspólnego wyjścia.. do naszych randek.

Jeden kosmyk jego włosów opadł mu na czoło, delikatnie odgarnęłam go z powrotem na miejsce.. na co chłopak ponownie się uśmiechnął przez sen. Nie chciałam go jeszcze budzić.. powolnymi ruchami, najciszej jak się dało zeszłam z łóżka i wyszłam z sypialni. Pokonałam korytarz, a po nim schody prowadzące na dół.. salon zajmowały nasze psy.. na mój widok od razu wesoło podbiegły merdając ogonkami.. były taka wesołe. Poszłam do małego schowka po jedzonko dla nich i je nakarmiłam. Zostawiłam je same, a ja skierowałam się do toalety.. bałam się spojrzeć w lustro.. czułam jak wiele miejsce mnie boli.. wiedziałam, że jestem ładnie poobijana. Do lustra podeszłam wolno i z zamkniętymi oczami.. stanęłam na wprost niego łapiąc kilka głębszych oddechów. Oparłam dłonie o umywalkę.. Tak aby się jej powstrzymać i nie upaść bo wciąż byłam bardzo słaba.

— Ostatni głębszy oddech.. Dasz radę – powiedziałam sama do siebie

Rozchyliłam powoli swoje powieki.. a to co zobaczyłam w lustrze.. bolało. Bolał mnie ten widok.. nie te wszystkie ślady.. a ich widok. Przytknęłam dłoń do swoich ust.. aby żaden choć najmniejszy dźwięk się z nich nie wydostał. Patrzyłam w swoje odbicie z ogromnym bólem.. bo nie sądziłam, że ludzie są zdolni do skrzywdzenia kogokolwiek aż tak bardzo.. nigdy nie przykładałam jakiejś dużej uwagi do tego jak wyglądam, ale ten widok był okropny. Wyglądałam jak wrak człowieka i po części tak też się czułam. Kolejna łza spłynęła mi po policzku.. a ja przymknęłam ponownie oczy.

— Wciąż jesteś piękna – powiedział spokojnym i delikatnym głosem

Otworzyłam oczy i spojrzałam w kierunku dochodzącego głosu.. .
W progu łazienki stał Ares.. z założonymi rękoma na piersi.. wpatrujący się we mnie. Robił to tak jakby wciąż nie wierzył, że tam jestem. Uwielbiałam gdy do mnie mówił.. Gdy mówił tym swoim spokojnym głosem bo ten głos był moją tratwą na niespokojnych wodach.

— Nigdy nie byłam – powiedziałam zaciskając mocniej dłonie na umywalce

— Victorio, nie zakochałem się pierw w twoim wyglądzie. Zakochałem się pierw w twoim głosie, później w charakterze i twoim dobrym sercu.. które jest zbyt dobre, a dopiero na sam koniec w twoim wyglądzie, który jest idealny. Twoje duże brązowe oczy, w których widać każdą emocje. Twój mały zadarty nosek, który marszczysz kiedy się denerwujesz. Uwielbiam każdą twoja malutką zmarszczkę gdy się śmiejesz.. uwielbiam twoją figurę. Dla mnie jesteś idealna w każdej wersji. – powiedział podchodząc bliżej mnie

— To nie jest prawda, nie mogę być idealna skoro sama tak nie uważam – mówiłam

— Dla mnie jesteś, a ja pomogę Ci to zrozumieć.. bo zależy mi na tobie I na tym byś i ty pokochała siebie. A teraz pozwól bym traktował cię jak księżniczkę. Ja zrobię Ci kąpiel, a później śniadanie – powiedział

Skinęłam tylko delikatnie i lekko niepewnie głową na znak zgody. Jednak wciąż miałam jedno pytanie z tyłu głowy.. musiałam zapytać bo nie dałoby mi ono spokoju.

— A co z twoim wyjazdem, domyślam się, że musiało to być coś ważnego – zapytałam

— Nie martw się, wszystko ogarnę – powiedział i złożył delikatny pocałunek na moim czole

Usiadłam na małej pufce w rogu łazienki.. obserwując jak chłopak przygotowuje mi kąpiel. Woda nalewała się do wanny, a on dodał do niej kule do kąpieli. Obok na stojaku zawiesił mój ręcznik po czym poszedł po jakąś jego koszulkę aby było mi wygodnie. Doceniałam wszystko co starał się dla mnie zrobić. Widziałam, że chciał rozmawiać też o tym co się stało, ale nie naciskał, dał mi czas.. a ja sama stwierdziłam, że kiedyś o tym porozmawiamy.

— Twój ojciec ma odesłać wszystkie twoje rzeczy tutaj, spakuje je firma, on nie będzie się niczego tykał – powiedział nagle chłopak

— Jak to? – zapytałam

— Zostaniesz póki co u mnie, nie pozwolę nikomu więcej cię skrzywdzić. Twój ojciec nie miał wyjścia i musiał się zgodzić na moją propozycję. Chciałem byś odzyskała swoje rzeczy bo może masz tam coś ważnego, a jeśli czegoś będziesz potrzebować zostawię Ci moją kartę i będziesz mogła z niej korzystać. – oznajmił mi chłopak

— Ale.. – powiedziałam

— Jak już dojdziesz do siebie i będziesz chciała się stąd wyprowadzić to pomogę ci ze wszystkim, nie chce byś poczuła, że chce cię kontrolować. Pomimo tego, że wolę mieć cię blisko.. nie zmuszę cię do niczego – powiedział

— Dobrze – odpowiedziałam tylko tyle

Nasza konwersacja na tym się zakończyła, chłopak wyszedł z łazienki zrobić nam śniadanie, a ja ściągnęłam ciuchy i weszłam do ciepłej wody. Spokojnymi ruchami położyłam się w wannie zanużając się całkowicie w wodzie, a ta otuliła mnie swoim ciepłem. Przymknęłam powieki i zaczęłam odpływać w lekkim śnie.

Kąpiel skończyłam po jakiś trzydziestu minutach, założyłam na siebie koszulkę Aresa, którą mi przyniósł i wyszłam z łazienki od razu kierując się do kuchni, w której było czuć piękny zapach jedzenia. Wszystko leżało już na stole.. a przez drzwi tarasowe właśnie wchodził chłopak z dużym bukietem peoni ze swojego ogrodu.

— To dla ciebie – powiedział podając mi kwiaty

— Dziękuję są piękne – powiedziałam szczerze

— Zapraszam na siadanie kwiatuszku – powiedział

Po tym oboje zajęliśmy swoje miejsca. Troszkę męczyłam się z jedzeniem.. mimo, że wszystko było smaczne to nie miałam na tyle sił by jeść, wcisnęłam ile się dało, a później wzięłam leki przeciwbólowe.

Godziny przedobjadowe spędziłam w ogrodzie na leżaku.. obserwując Abi I Harego, gdy szalały w ogrodzie. Ares przychodził co jakiś czas pytając czy nic mi nie potrzeba.. Gdy mówiłam, że nie to wracał do swojego pokoju, w którym miał małe biuro. Oznajmił mi, że dzisiaj ma sporo rzeczy do załatwienia, ale ogarnie to z domu i gdy będę coś potrzebować to mam przyjść.

Ja jednak potrzebowałam tylko troszkę spokoju. Bo na obiad miała wpaść moja Liv wraz z Tonym. Potrzebowałam na to dużo siły więc odpoczywałam ile się dało.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now