68. Zagubienie

2.1K 75 6
                                    

Po powrocie do hotelu potrzebowałam chwili samotności. Każda informacja jaką usłyszałam u znajomego lekarza okazała się okropnie trudna do pojęcia. Bo przecież jak mogłam poradzić sobie z dzieckiem kiedy sama nie ogarniałam zbyt dobrze swojego życia i do tego ta cholerna białaczka.

— Szlag ! — zamknęłam oczy, a palce po raz kolejny wplatałam we włosy jeszcze bardziej je tym plącząc.

Może to tylko jakiś głupi sen, może wciąż się nie wybudziłam i to wszystko nie jest prawdą.

Uwielbiałam w Aresie to, że szanował moją prywatność. Jednak kiedy kolejny raz dobiegło pukanie do drzwi naszej hotelowej sypialni miałam dość. Wiedziałam, że się martwi, ale ja potrzebowałam trochę czasu na poukładanie tego wszystkiego w głowie. Nie wiedziałam jak to wszystko ma dalej funkcjonować. Jak poradzę sobie z tym ja i czy jednak z czasem on mnie nie zostawi bo wszystko go przerośnie. Odkąd moje życie diametralnie się zmieniło ciężko było mi wierzyć w cokolwiek. Mimo, że on cały czas przy mnie był w każdej sytuacji wciąż ta myśl jednak krzątała się po mojej głowie.

— Może jesteś głodna? — jego piękny baryton rozniósł się po pokoju, a cała złość jaką miałam przed chwilą na niego, że w ciągu godziny przyszedł do mnie już pięć razy minęła.

Zerknęłam na tego pięknego chłopaka, który patrzył na mnie z takim uczuciem i ciepłem w spojrzeniu i nie potrafiłam się gniewać ani złościć. Wiedziałam, że chce dla mnie dobrze, że się martwi. Posłałam mu delikatny uśmiech I już chciałam mu odmówić, ale za to mój żołądek upominał się o jedzenie.

— W sumie troszkę już zgłodniałam — te słowa wystarczyły aby na jego ustach pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.

Och potrafisz roztopić moje serce.

— Uff to dobrze, bo zarezerwowałem nam kolejny raz stolik w jednej z restauracji I jeśli zadzwonił bym tam kolejny raz odwołując spotkanie to już chyba wzięliby mnie za szurnietego — mówiąc to dłonią jeździł po swoim karku. Widziałam w jego spojrzeniu ulgę. Nic dziwnego patrząc no to ile razy już był w naszej sypialni pytając czy jestem głodna, jeśli dzwonił tam za każdym razem to mogli wziąć go za nienormalnego.

— Wiesz, że nie musiałeś? Wystarczyłaby pizza, którą byś zamówił do hotelu, ale dziękuję. Ogarnę się szybko i możemy iść — mój uśmiech wystarczył aby i jego ponownie pojawił się na ustach.

Jak ja cię kocham to ty nie masz nawet pojęcia.

— To ja zamówię nam ubera i też się szybko ogarnę. Będę czekać na dole jak się wyszykujesz to przyjdź — podszedł do mnie I złożył delikatny pocałunek na moim czole, a później na brzuszku.

— Kocham was — słowa wypowiedziane z takim uczuciem I wrażliwością, które topiły moje serce.

Kocham was. Kocham was. Kocham was.

Tylko to rozbrzmiewało aktualnie w mojej głowie. I kurde ciężko było by mi powiedzieć, że nie poczułam przyjemnego szczęścia.

— Ja ciebie, to znaczy my ciebie też — trochę zajmie mi przyzwyczajenie się do takiej treści, ale to jest pierwszą rzecz dzisiaj, która naprawdę tak bardzo szczerze mnie uszczęśliwiła. I choć przywyknięcie do tego trochę potrwa będzie warto. Bo w życiu nie może być aktualnie nic lepszego niż mała kopia Aresa.

Ares pocałował mnie ostatni raz i wyszedł w końcu z pokoju, a ja miałam chwilę znowu tylko dla siebie. Przebrałam się w letnią sukienkę z delikatnie bufiastymi rękawami, w kolorze bieli z drobnymi czerwonymi kwiatuszkami do tego dobrałam białe air force i gdy miałam już sięgać po torebkę zerknęłam na siebie w lusterku. Moje odbicie wcale nie wyglądało lepiej niż się czułam. Mimo makijażu widać było zmęczenie, ale nie takie fizyczne, a psychiczne. Podeszłam bliżej delikatnie dotykając swojego brzuszka, zaczęłam delikatnie sunąć po nim dłonią.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now