20 Przeprowadzka

67 8 37
                                    

Per. Polski

Obudziłem się w swojej sypialni. Prawie całą noc płakałem. Zasnąłem dopiero gdzieś nad ranem. Słyszałem jak krople deszczu stukają o okno. Pogoda , podobna do wczorajszej idealnie nawiązywała do mojego nastroju. Nie wierzę , że Rosji nie ma już ze mną . Zwinąłem się w kulkę i naciągnąłem kaptur na głowę. Tak bardzo chciałem przytulić Rosję, pocałować go lub po prostu powiedzieć mu "kocham cię". Z moich rozmyślań wybił mnie Węgry wchodzący do pokoju.

- Szia.- powiedział kładąc tackę z jedzeniem na stoliku.

- Cześć.- powiedziałem smutny i zapłakany. Węgry położył się na łóżku i mnie przytulił. Po pewnym czasie usłyszałem głos w mojej głowie "Zajrzyj do szafki". Przez pierwsze trzy minuty nie wiedziałem co robić.
"Nosz шлюха Polsza. Zajrzyj do tej jebanej szafki". Ok teraz już wiem że ten głos należał do Rosji. Otworzyłem ją. W środku znalazłem dwa listy. Jeden adresowany do mnie, a drugi do Niemca. Otworzyłem list.

Polsza

Nie wiem czy wiesz, ale operacja się nie powiodła. Rak przeniósł się do drugiego płuca. Wiem, że niedługo umrę. Nie przejmuj się. Chcę, żebyś był szczęśliwy. Jeśli z kimś się zwiążesz, to nie będę zły. Kocham cię nad życie młody.

Россия

Zacząłem głośniej płakać. Przecież mówił , że operacja przebiegła pomyślnie, że to co teraz ma to objawy pooperacyjne czy coś. Podszedłem do szafy i wziąłem jeden z swetrów Rosji. Położyłem się z powrotem na łóżko, przytuliłem jego sweter i zaciągałem się jego zapachem. Węgry głaskał mnie po plecach.

- To wszystko moja wina.- powiedziałem zapłakany.- Mogłem zrobić cokolwiek, popytać lekarzy, poszukać operacji, dać mu swoje płuco niewiem co jeszcze. Tymczasem ja przez te pięć lat, siedziałem i patrzyłem jak mój mąż umiera.- powiedziałem do mojego brata jeszcze bardziej zalewając się łzami. Węgry mocno przytulił mnie do siebie.

- Lengyelország, robiłeś wszystko co mogłeś. Lekarze nic by ci nie powiedzieli, przeszedł operację która nic nie dała. A co jeśli przeszczep by się nie przyjął? Zajmowałeś się nim przez 5 lat. Specjalnie dla niego poszedłeś do szkoły medycznej. Robiłeś wszystko co możliwe.- Węgry pocałował mnie w czoło .- Słuchaj może przeprowadzisz się do nas na jakiś czas? Wiem, że potrzebujesz wsparcia. Oswoisz się z nową rzeczywistością i wrócisz do siebie.- przecież nigdy się nie oswoję. Ja chcę starą rzeczywistość, gdzie zawsze przy mnie był Rusek. Pokiwałem głową, ale tylko ze względu na chłopców. Niestety, ale w tym stanie nie mogłem się nimi zająć. Wstałem i wyciągnąłem walizkę. Spakowałem wszystkie ubrania + parę ubrań Rosji, żeby czuć jego obecność. Zaniosłem walizkę na dół. Po paru minutach zszedł też Węgry z bliźniakami. Spakowałem jeszcze rzeczy typu: laptop, ładowarka suszarka, szczoteczki i inne takie. Chłopaki już czekali w samochodzie. Usiadłem na miejscu pasażera obok Węgra. Dlaczego on musiał umrzeć, a nie ja.

*Skip time*

Po półgodzinnej podróży dotarliśmy na miejsce. W korytarzu już czekała Litwa.

- Ciocia Litwa.- chłopaki rzucili jej się na szyję. Przytuliła ich.

-Sveiki (Cześć).- wzięła ich walizki i zaniosła na górę. Usiadłem na sofie w salonie. Po niedługim czasie przyszedł Węgry z kubkiem kawy. Szczerze, właśnie tego potrzebowałem. Nieprzespana noc daje się we znaki.

-Sveiki brat.- powiedziała po czym mnie przytuliła.- Najszczersze kondolencje. Przykro mi z powodu Rusija. - pocałowała mnie w czoło. Wziąłem łyk kawy. Łzy ciągle spływały mi po policzkach. - Pamiętasz gdzie jest twój stary pokój. Prawda?- zapytała zmartwiona. Pokiwałem głową . Siostra wzięła moją walizkę i pomogła mi dojść na górę. Wszedłem do pokoju. Wszystko po staremu. Szare ściany, białe meble i telewizor. Otworzyłem torbę, wyciągnąłem laptopa i zacząłem pracować.

*Skip time*

Gdy skończyłem całą robotę to była godzina 19.02 . Pracowałem 9 godzin bez przerwy. Nowy rekord. Postanowiłem pójść do chłopców. Bracia siedzieli na łóżku i bawili się w najlepsze.

- Chłopaki do spania i to już.- powiedziałem sennym głosem. Chłopcy weszli pod kołdrę. Zgasiłem światło.

- Tato?- zapytał Ruspol.

- Tak?

- Co to znaczy, że ktoś umiera?- zapytał chłopiec. Usiadłem na ich łóżku

- A dlaczego pytasz?- spytałem.

- Najpierw ty mi odpowiedź na moje pytanie.- to tak się bawimy

- No wiec .... W sumie ciężko to wytłumaczyć. No jak ktoś jest martwy to jego serce nie bije i nie oddycha. To jest tak jakby spał ale nie mógł się obudzić. Nie rozmawia, nie myśli, nie oddycha. Czujesz jakby ta osoba zniknęła i więcej nie wróciła.

- Tak się stało z Papą. Prawda?- zapytał Polrus. Po policzkach spływały mi pojedyncze łzy.

- Niestety.- odpowiedziałem ledwo nie wybuchając płaczem.- A teraz odpowiedź na moje pytanie.

- Chciałem pójść po wodę. Gdy szedłem do kuchni usłyszałem jak rozmawiasz z wujkiem. Tato to nie twoja wina.- powiedział chłopiec. Oboje mnie przytulili. Niby nie moja wina, ale czuję się winny.

- A teraz paciorek i do spania. - powiedziałem wstając z łóżka.- Dobranoc.- na koniec ucałowałem obydwóch w czoło i wyszedłem . Wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku i starałem się nie płakać. Po jakimś czasie przyszedł Węgry.

-Lengyelország wiem, że w tym momencie dla ciebie jest to trudny temat, ale załatwiłem wszystko w sprawie pogrzebu.- powiedział siadając na krześle. Podszedłem i ucałowałem młodszego brata w czoło.

- Co ja bym bez was zrobił?- spytałem łamiącym głosem. Wungier przytulił mnie.

- Przynieść ci coś do jedzenia?- zapytał.

- Jeśli można to kawy. Muszę jeszcze po pracować.- powiedziałem . Węgry wyszedł i po chwili przyszedł z kubkiem gorącej kawy.

- Tylko nie siedź za długo, dobrze?- pokiwałem głową na tak. Brat wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego.

______________________________________
Słowa:863

Dwa złamanie serca  RusPolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz