11. Patrick Stump:

47 7 3
                                    


Jak przez mgłę pamiętam bawiących się ludzi, a pośród nich Joe'go i Pete'a. Zarysy wspomnień z wczorajszej imprezy, mówią mi, że miałem okazję pochwalić się swoim tyłkiem, tańcząc razem z Andy'm na blacie baru. Przypominam sobie wyrazy twarzy Debby i Patty, kiedy gitarzyści pobili się (zapewne o jakiś drobiazg). Reszta jest zamazana. Zupełnie tak jak gdybym zdjął okulary.

Z głębi mojego umysłu wyrywa mnie głośne stukanie i jęki. Podnoszę się i z sykiem dotykam czoła.

- Cholera, moja bania. - Mówię a głos, odbija się od ścian i wraca do mnie ze zdwojoną siłą.

"Zamknij się, Patrick." - Karcę się w myślach, co skutkuje widokiem czarnych plamek przed oczami.

Rozglądam się dookoła. Leżę na kanapie w salonie pomiędzy Pete'em a Patty. Wentz w szparce pomiędzy gipsem a ręką, przytaszczył kilka zgniecionych wiśni, a jego pięść pokrywa zaschnięta krew. Dziewczyna natomiast wygląda dokładnie tak samo jak przed imprezą. No może nie licząc soku z owoców na całym ubraniu i kilku zatarć na przedramionach.

Dźwięki które wyrwały mnie z myśli nasilają się.

- Ooooh! Joe! Tak! Ahh! Joooe! - Krzyczy jakiś wysoki damski głos.

Najwyraźniej Joe nie próżnuje i dalej się bawi. I to całkiem nieźle. Niestety... Muszę to przerwać, obawiam się, że mój mózg tego nie wytrzyma.

Już zamierzam wstać, gdy z lewego boku dobiega mnie głos Pete'a.

- Co do cholery?! - Nagle jego sylwetka pojawia się w zasięgu mojego wzroku. Patrzy najpierw na drzwi, zza których wydobywają się dziwne dźwięki, a później na mnie. Obserwuje bacznie moją twarz, po czym parska śmiechem, lecz po chwili krzywi się, zaciskając palce na brzegu koszuli.

- No nieźle. Nawet Andy. Chyba zrezygnował ze swojego postu alkoholowego.- Oznajmiam, gdy zauważam leżącego pod stołem perkusistę, który nadal kurczowo zaciska dłonie na kubku z resztkami soku pomarańczowego.

- Idę tam. - Pete pokazuje ręką na drzwi, jednak nie zdąża się podnieść, a otwierają się z hukiem. Ze środka wychodzi Joe z ramieniem na talii jakiejś dziewczyny. Oboje musieli ubierać się na szybko, ponieważ Trohman ma rozpięty rozporek, a jego "towarzyszka" założyła koszulkę na drugą stronę. W pokoju panuje cisza. Przerywa ją gitarzysta.

- My tylko ćwiczyliśmy... Jogę... - Mówi zakłopotany.

- Nawet jeśli tak... To jogi się nie ćwiczy, debilu. - Bełkocze Andy, nadal leżąc z twarzą przyciśniętą do paneli i zamkniętymi oczami. - Czy ja się kurwa najebałem? - Pyta oburzony i znów zapada w sen.

- Joe... Zechcesz mi wytłumaczyć dlaczego do cholery pierwszy raz wyglądasz lepiej ode mnie?

- Ej! Ja zawsze wyglądam od ciebie lepiej, Patrick. Nawet wtedy kiedy mam kaca. - Trohman rzuca mi mordercze spojrzenie, a potem schyla się, by szepnąć coś do ucha dziewczynie, która zaraz po tym z uśmiechem i pośpiechem opuszcza apartament.

Joe zbliża się do nas i dopiero teraz zauważam ogromne limo pod jego okiem. Rockman podnosi palec wskazujący do góry.

- Mam pytanie... Kto mi to kurwa zrobił?! – Drze się, a Patty wybudza się ze snu ze zmarszczoną miną, podobnie jak Andy.

Wiem, że mój mózg nie za bardzo potrafi teraz pracować, ale czuję, że czegoś... Zapomniałem?

- Mam to gdzieś! Nie... Nie obchodzi mnie to! I nawet nie próbuj się tłumaczyć! Wiem, że to ty! – Krzyczy Andy, a ja odrywam wzrok od dywanu i zainteresowaniem patrzę na krzyczącego Hurley'a, nie mając pojęcia o co poszło.

Trzask drzwi oznajmia mi, że perkusista opuścił pokój tak samo jak nieznajoma dziewczyna.

Joe tylko stoi i wzrusza ramionami.

- Ja nic nie robiłem. No może... Po prostu chciałem... Żeby dobrze się bawił. – Duka.

- Czyli to...? – Wskazuję na plastikowy kubek.

- Tak! To nie był sok pomarańczowy!

- Co!? Do cholery... Wiesz ile ja tego wypiłem! – Oznajmiam.

- Wystarczy tylko na ciebie spojrzeć. – Mówi Pete, a ja odwracam się do niego i wystawiam środkowy palec. - Swoją drogą... Do twarzy ci z podbitym okiem. – Zwraca się do Trohman'a przekrzywiając głowę i szczerząc zęby.

- To ty! – Krzyczy tamten i rzuca się na Wentz'a, który natychmiast zrywa się z kanapy i biegnie, okrążając stolik, a Joe go goni.

Patty sięga po białe pudełeczko wciśnięte w róg kanapy, przygląda mu się przez chwilę. Później przenosi wzrok i ze złością wbija spojrzenie w Pete'a. Powoli podnosi się z sofy i staje przed swoim chłopakiem, a on natychmiast przerywa bieg i zatrzymuje się przed nią z uśmiechem, który znika, gdy dziewczyna z całej siły go policzkuje.

Razem Joe'ym syczymy z wyobrażonego bólu i przykładamy dłonie do policzków, natomiast Pete tylko przygryza wargi i zamyka oczy, najwyraźniej zdając sobie sprawę z jakiego powodu mu się to należało. Patty kieruje się do ich wspólnej sypialni, a Wentz nadal stoi w tym samym miejscu. Jedną ręką przyciskając do czoła, a drugą... Drugą no cóż... Ma w gipsie. Po bezgłośnym: „Cholera" rusza za dziewczyną, a ta mija go w drzwiach ze swoją torbą.

- Ej... Kochanie...

- Nawet tak do mnie nie mów!

- Przepraszam... - Pete staje w drzwiach, uniemożliwiając wyjście.

- Nie obchodzi mnie to, rozumiesz? Okłamałeś mnie. Odsuń się! – Patty próbuje ominąć gitarzystę, a kiedy jej się to udaje, on łapie ją za rękę i przyciąga do siebie.

- Kochanie... - Szepcze.

- Nie mów tak do mnie! Głuchy jesteś! – Dziewczyna odsuwa się i rzuca w niego plastikowym pudełkiem po tabletkach, które odbija się od gipsu chłopaka i ląduje na ziemi pod moimi nogami.

Kucam i podnoszę je. „Oczywiście, że nasenne. Czego się spodziewałem?" – Pytam się w myślach.

- Patty, wybacz mi... Obiecuję, że...

- Pierdol się!

- Nie chcę. To znaczy chcę, ale...

- Dupek. – Kwituje dziewczyna i wychodzi zatrzaskując za sobą drzwi.

Pete odwraca się w naszą stronę, a potem wybiega za nią, krzycząc słowa przeprosin. Odwracam się do Joe'go.

- Yyy... To ja pójdę przeprosić Andy'ego. Hey. – Z pośpiechem opuszcza pomieszczenie i zostaję sam. Rzucam pudełkiem o ścianę, a tabletki wysypują się, robiąc dużo hałasu.

Po chwili drzwi otwierają się i wchodzi Debby trzymając w ręce plastikową tackę z kubkami kawy. Wtedy zdaję sobie sprawę co nie dawało mi spokoju.

- Heyo! – Wita się zamykając kopniakiem drzwi.

- Gdzie byłaś?

- Pomyślałam, że przyda wam się kawa... A gdzie wszyscy?

- Długa historia... - Wzdycham, biorę jedną kawę i siadam na kanapie.


Don't let yourself fall!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz