~ Rozdział 1~

826 52 5
                                    

•Poznań,  wtorek 11 marzec 2016•

Usłyszałam dźwięk SMS'a. Spojrzałam na tarczę zegara, który leżał sobie na biurku. Zobaczyłam mojego kota, który przebudził się wraz ze mną i momentalnie wszedł mi do łóżka.

"WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ŚPIOCHU! <3 <3 <3"  Kocham Karolinę, ale mogła trochę poczekać z tymi życzeniami, chociaż do 10. Dopiero skończyła się sesja na studiach i to był tak na prawdę mój pierwszy tydzień kiedy mogłam wypocząć. Przynajmniej tak myślałam. Jak widać jednak nie.

Chciałam się jeszcze zdrzemnąć, jednakże nie było mi to dane, bo po 5 minutach do mojego pokoju wbiegła moja młodsza siostra z tortem i zaczęła mi śpiewać "Sto lat". Jeżeli można to nazwać śpiewaniem. Blondynka nie fałszowała, ale cały czas się śmiała. Za nią nie wiadomo skąd pojawiła się autorka wcześniejszego SMS'a, która jak tylko zobaczyła, że zabijam je wzrokiem wskoczyła do mnie do łóżka i zaczęła mnie łaskotać.

Gdy w końcu udało mi się wygramolić z łóżka zeszłyśmy do salonu. Tam czekali rodzice dziwnie zadowoleni.

-Kochanie, chcieliśmy Ci to dać po południ, ale nie możemy doczekać się Twojej reakcji. Także tu jest Twój prezent!- powiedziała mama. Przytuliłam ją i tatę i grzecznie podziękowałam.

-No dalej! Otwieraj- poganiała mnie siostra. Tak, więc wzięłam się za odpakowywanie pakunku. W środku znajdował się aparat. APARAT. I to nie taki zwykły amatorski, to był pełno klatkowy aparat! Przecież to musiało kosztować masę pieniędzy.

-OMG dziękuję! To jest chyba najlepszy prezent jaki mogłam sobie wymarzyć.- to było jedyne, co w tej chwili mogłam powiedzieć.





•Poznań, sobota 20 maj 2016•

-Stań teraz bokiem do mnie, spójrz na mnie, skrzyżuj ręce.- ustawiałam Karolinę już od godziny, ale jeszcze nie uzyskałyśmy oczekiwanego efektu- O tak jest super! Poczekaj chwilę. To chyba będzie to zdjęcie!- W tym momencie Karolina, jak to ona zrobiła głupią minę, a ja mimowolnie się zaśmiałam- No ej! Chcesz tu siedzieć kolejną godzinę? W takim tempie to nie zdążymy ani na żadne lody, ani tym bardziej na nasz serial!

-No dobra! Teraz będę poważna!- powiedziała z rezygnacją Karolina i ustawiła się tak, jak jej wcześniej kazałam. Zrobiłam zdjęcie i spojrzałam na ekran aparatu. Wyglądało świetnie!

- Miałam rację, to jest to zdjęcie! Chodź zobacz!- Karolina momentalnie do mnie podbiegła. Gdy tylko zobaczyłam uśmiech na jej twarzy wiedziałam, że dziewczyna była tak samo podekscytowana, jak ja. Ten czas się opłacił. W sumie zawsze tak mam, że najlepsze zdjęcia wychodzą mi pod koniec. Trzeba dobrze wyczuć teren, światło, nastrój modelki. Jak to powiedział Kamil "Zawsze jest trudno, nigdy nie jest łatwo, nigdy nie ma nic za darmo". Te słowa dotyczą każdej dziedziny w życiu. Tak więc, potrzeba pracy dla dobrych efektów.

Podziwiałam efekty swojej pracy, gdy nagle ciszę przerwała Karolina:

-To myślisz, że teraz możemy iść na te lody? Słyszałam, że "U Megi" są nowe smaki, a wiesz jak lubię takie nowości!

-Zrobiłyśmy, co miałyśmy, więc myślę, że nam się należy. Chodźmy.

Całą drogę do kawiarenki plotkowałyśmy i śmiałyśmy się. Nie obyło się również bez puszczania muzyki na głos, chodzenia do rytmu i śpiewania. Ale tak się dzieje, gdy spotykają się dwie tak samo zakręcone osoby, na dodatek jeszcze jak długo się nie widziały. Jest tak dlatego, że dostałam się na studia chemiczne w Gdańsku, a Karolina została tutaj i pracuje w hotelu. Wakacje letnie, zimowe i ewentualnie jakieś weekendy to czas, który możemy spędzić w swoim towarzystwie, a poza tym pozostaje nam tylko internet/ telefon.

Po 20 minutach spaceru doszłyśmy do celu. Wybrałyśmy smaki lodów i zagłębiłyśmy się w dalszej rozmowie. Naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiły się cztery literki "Mama". Ciekawe czego chciała?

- Tak mamo?- spytałam.

- Dobrze, że odebrałaś! Nie zgadniesz, co listonosz dzisiaj zostawił w skrzynce...- powiedziała tajemniczo, ale ja już się powoli domyślałam, bo w końcu pytałam się jej o to codziennie.

- Ma to może niemiecki znaczek?- rodzicielka przytaknęła, a ja zaczęłam piszczeć. Później wpadłam w panikę, bo co jeśli to, co jest tam napisane mi się nie spodoba. Czekałam na ten list od miesiąca. W sumie od momentu, gdy w kwietniu na korytarzu swojego wydziału znalazłam ogłoszenie: "Wiesz ile jesteś wart? Chcesz ukazać innym, co Cię inspiruje, czego się boisz? A na dodatek dobrze idzie Ci posługiwanie się aparatem? Pokaż nam to i weź udział w naszym konkursie. Czekamy na Wasze prace do lutego następnego roku". Od zawsze interesuję się fotografią, a jeszcze bardziej zaczęłam, gdy rodzice kupili mi moją wymarzoną lustrzankę, dlatego od razu wiedziałam, że ten konkurs jest moim przyszłym celem. Później, gdy dowiadywałam się o jego szczegółach okazało się, że główną nagrodą jest własna wystawa. W tym momencie konkurs stał się dla mnie jeszcze ważniejszy. W krótkim czasie znalazłam też temat swojej pracy, planowałam stworzyć swoją własną "galerię twarzy". I wcale nie chodzi mi o to, że będą tam moje zdjęcia. Będą tam ludzie, którzy mnie inspirują, należą do mojego życia. Ta dzisiejsza sesja była tego częścią. List, o którym właśnie mówiła moja mama ma również z tym związek. Zatraciłam się w swoich myślach, aż w pewnym momencie Karolina szturchnęła mnie łokciem i powiedziała, że mam zasuwać do domu zobaczyć, czy moje marzenia właśnie się spełniają. Miała rację, myślenie i siedzenie nic nie wskórają, a już na pewno nie zmienią tego, co tam może być napisane. Posłuchałam więc koleżanki, pożegnałam się z nią i ruszyłam w stronę domu.

Po 5 minutach, które dłużyły się niemiłosiernie w końcu do niego dotarłam. Koperta była położona na stole w salonie. Mama musiała chyba gdzieś iść, bo nigdzie jej nie słyszałam. Podniosłam kopertę, a na niej widniało moje imię i nazwisko. Powoli ją otworzyłam.


„ Witaj,

Przeczytałem Twój list i zaintrygowałaś mnie swoim pomysłem. Przejrzałem Twoje portfolio- robisz bardzo dobre zdjęcia. Rozmawiałem z moim trenerem o tym całym projekcie i razem stwierdziliśmy, że jest to dobry pomysł. Będę zaszczycony pozowaniem do zdjęć,które znajdą się w nim.

Myślę, że najlepszym terminem na sesję będzie Puchar Świata w Wiśle. Poniżej załączam dane kontaktowe. Postaram się zdobyć dla Ciebie akredytację żebyśmy mogli spokojnie i bezproblemowo porozmawiać.

Do zobaczenia w Wiśle,

Andreas Wellinger"


Nie muszę chyba mówić, że po przeczytaniu tej wiadomości byłam w szoku. Nie wiem ile razy czytałam te kilkanaście słów, ani ile czasu to robiłam. Nie mogłam uwierzyć, że on na prawdę się zgodził. Co prawda do sesji zostało jeszcze ponad pół roku, ale jednak. W tym momencie mój projekt na prawdę stawał się realny. Nie dość, że taki sukces w związku z nim, to jeszcze dostanę akredytację na zawody. Szkoda tylko, że nie będzie to teraz, podczas LGP, ale trudno. Najważniejsze, że Andreas Wellinger spotka się ze mną i będziemy sami przez co najmniej godzinę! Moje kibicowskie serce (i nie tylko kibicowskie) jest dumne i przepełnione radością. Teraz pozostało dobrze przemyśleć całą sesję, zdobyć oryginalne pomysły i odliczać czas do konkursu w Wiśle. No i co ważniejsze, zabrać się za pisanie listów do kolejnych moich sławnych autorytetów.








*************************************

Kamil dzisiaj wygrał, a Andi był na 3 miejscu tak więc jest pierwszy rozdział :)

Jak Wam się na razie podoba? Sam pomysł na opowiadanie mi się przyśnił, także mam mniej więcej już zarys całego. Oczywiście wiadomo, wszystko w toku się zmienia :)

Oby konkursy w Wiśle były udane! <3
Do następnego :)

Passion is all we need || Cene PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz