~Rozdział 8~

409 48 6
                                    

•Polska/ Słowenia, poniedziałek 29 styczeń 2017•     

Przez całą noc nie mogłam spać. Cały czas myślałam o tej nieplanowanej podróży. W tej chwili powinnam być w drodze na uczelnię, a nie w samolocie. Prawie tak się zresztą stało, ale Karolina mi na to nie pozwoliła. Nadal do końca nie wiem, czy dobrze robię. Nigdy jeszcze nie byłam w takiej sytuacji, nigdy nie jechałam tak daleko dla kogoś. 

-Proszę zapiąć pasy, zaraz ruszamy- powiedziała stewardesa. To była moja ostatnia szansa na ucieczkę. "Dasz radę!" powiedziałam sobie w myślach. Zapięłam pasy i zamknęłam oczy. W tej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że nie tylko boję się tych wszystkich nieznanych, które czekają na mnie na miejscu, ale też strasznie boję się tego lotu. Pierwszy raz mam okazję lecieć samolotem. Maszyna ruszyła i powoli zaczęła się wznosić. Ktoś mnie chwycił za ramię. Otworzyłam oczy. Była to ta sama stewardesa, która chwilę wcześniej kazała zapiąć pasy. 

-Pierwszy raz lecisz samolotem?- spytała, a ja tylko pokiwałam głową. Kobieta włożyła rękę do kieszeni i wyciągnęła z niej paczkę gum do żucia- Weź jedną, pozwala się trochę uspokoić- podała mi paczuszkę. Była dla mnie zbawieniem w tamtym momencie. Co więcej faktycznie mi to pomogło. Nim się obejrzałam znajomy głos powiedział, że zbliżamy się do lądowania i ponownie trzeba było zapiąć pasy.

✰★✰★✰

Znajdowałam się teraz na chodniku przed lotniskiem. Próbowałam sobie przypomnieć, co Karolina kazała mi zrobić po przyjeździe. Miałam jechać od razu do szpitala. Jednak stwierdziłam, że lepiej jechać najpierw do hotelu i zostawić tam wszystkie rzeczy. Wzięłam taksówkę i szybko znalazłam się pod wcześniej znalezionym miejscem noclegowym. Na szczęście końcówka stycznia to niezbyt oblegany termin wyjazdowy także znalazł się dla mnie wolny pokój. Miejsce było na prawdę bardzo przyjemne. Położyłam się na łóżku i po raz kolejny miałam wątpliwości. W mojej głowie pojawił się głos Karoliny mówiącej, że mam się zabrać w garść, bo jak nie to przyleci tu następnym samolotem. Wstałam, spytałam się w recepcji jak dojdę do szpitala. Droga okazała się dość prosta. Szybko znalazłam się w szpitalu. Zapytałam się w dyżurce, w której sali leży Domen. W tym momencie wszystko stało się trudniejsze. Okazało się, że jest to poufna informacja i niestety nie mogła jej zdradzić. Próbowałam jej powiedzieć, że jestem przyjaciółką chłopaków- nie podziałało. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Po dłuższym zastanowieniu poszłam zwiedzać szpital. Zatrzymałam się przed planem szpitala. Wybrałam wydziały, na których chłopak mógł leżeć i ruszyłam w nieznane mi korytarze. 

~30 minut później~

Na mojej liście zostało ostatnie miejsce. Byłam już załamana. Przyjechałam taki kawał drogi po nic. Teoretycznie mogłam zadzwonić do Cene i dowiedzieć się, gdzie się znajdują. Jednak to by wszystko zniszczyło. 

Wszystkie korytarze w szpitalu wyglądały niemal identycznie. Tyle, że tutaj pokoje miały oszklone ściany, także łatwiej było zobaczyć kto jest w środku. Niespodziewanie zobaczyłam Domena. Dziwne było to, że nikogo z nim nie było. Nawet żadnego lekarza.  Postanowiłam wejść do pokoju. Na pewno niedługo ktoś tutaj wróci i mam nadzieję, że to nie będą rodzice chłopaka. Myśl o takim spotkaniu wywołała we mnie zakłopotanie. Spojrzałam na chłopaka, leżał nieruchomo na łóżku. Przejechałam wzrokiem całą jego sylwetkę. Wydawałoby się, że śpi, gdyby nie był podłączony do tych wszystkich aparatur. Na jego twarzy było widać parę siniaków, ale na pierwszy rzut oka odrzuciłam możliwość jakichkolwiek złamań. Przynajmniej jeden plus. 

-Cześć- powiedziałam cicho. Czułam się dziwnie wiedząc, że chłopak mi nie odpowie. Jednak wypadało chyba dać mu znać, że ktoś go odwiedził. Słyszałam kiedyś, że ludzie w śpiączce słyszą wszystko, co się do nich mówi.- Nie znasz mnie, ale jestem koleżanką Cene.- podeszłam do chłopaka i usiadłam na krzesełku, które stało przy łóżku- Pewnie Ci o mnie nie mówił, ale spotkaliśmy się w Wiśle na zawodach.- po raz kolejny zlustrowałam chłopaka wzrokiem. Był taki młody, nie zasługiwał na to wszystko. Powinien teraz się bawić, cieszyć życiem, a nie leżeć tu w takim stanie. Z moich oczy mimowolnie spłynęła łza. Zdziwiłam się, bo tak na prawdę nie znałam tego chłopaka. Jednak był trochę podobny do rodzeństwa i chyba to wywołało u mnie ten smutek. 

Passion is all we need || Cene PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz