#STAROCIE "Widząc zbyt wiele"

27 6 1
                                    


"Przez­nacze­nie roz­da­je kar­ty, a my tyl­ko gra­my."

~

Widząc zbyt wiele

Auckland. Nowa Zelandia. Rok 2024

Ethan Smith usiadł na beżowej kanapie z filiżanką czarnej kawy. Południowe słońce wpadało przez ogromne okna do salonu i odbijało się od jasnych ścian. Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu mógł rozkoszować się dniem wolnym. Pracując w branży lekarskiej, nieczęsto można pozwolić sobie na odpoczynek.

Ethan czuł się jak niewolnik. Siedział w słoneczny marcowy dzień, nie wiedząc, co mógłby ze sobą zrobić. Zupełnie jak czarnoskórzy z czasów Nelsona Mandeli, którzy, otrzymawszy wolność, nie umieli sobie z nią poradzić. Doktor zaczął prawie modlić się do zegara, żeby przyspieszyć wlokące się wskazówki. Cisza była dla niego nieznośna, zwłaszcza że był przyzwyczajony do szumu respiratorów i monitorów, obrazujących pracę kruchych serc jego pacjentów.

-Ordynatorze, miał pan spędzić dzień wolny w domu! - krzyknęła recepcjonistka, widząc rozsuwające się automatyczne drzwi i wchodzącego Ethana

-Obawiam się, że mój dom jest tutaj - odparł lekarz i udał się w stronę windy.

Mężczyzna zmarkotniał. Co może oznaczać słowo "dom"? Był najlepszym lekarzem w całym Auckland, a może i nawet w całej Nowej Zelandii. Często wypowiadał się w mediach, a w ludziach budził podziw i szacunek. Mówiono o nim jako o "doktorze nieomylnym". Wszyscy zastanawiali się jednak, dlaczego taki przystojny, wykształcony i bogaty mężczyzna nie założył nigdy rodziny.

Powód znał tylko sam Smith. Kiedy był nastolatkiem, zaczął odkrywać w sobie coś niezwykłego. Jego umysł działał tak potężnie, że przenikał innych ludzi, podpowiadając mu, jakie uczucia w nich goszczą. Co więcej, widział wyraźnie zarysowany przyszły los ludzi, których spotykał na swojej drodze. Dlatego też nigdy nie wiązał się z kobietami, mimo że serce nieraz się wyrywało. Widząc jednak przyszłe życie pełne konfliktów i kłótni, jakie go czekały, zawsze rezygnował z miłości. Nigdy nie założył rodziny ani też nie zbudował prawdziwego domu, którego ciepło nie pochodziłoby od kominka w salonie, tylko od ukochanej żony i gromadki dzieci.

Ethan wsiadł do windy i wcisnął czerwony guzik. Drzwi delikatnie zasunęły się, a mężczyzna zobaczył swoje odbicie. Twarz czterdziestolatka pokrywały już dosyć głębokie zmarszczki, a włosy przerzedziły się, połyskując gdzieniegdzie na srebrno. Błyskawicznie znalazł się na pierwszym piętrze i udał się w stronę swojego gabinetu.

-Ethan? Jak zawsze w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze! - rzekł doktor Martin. Ordynator wyciągnął rękę i serdecznie uściskał dłoń przyjaciela.

-Jak zawsze... - przytaknął mężczyzna, spoglądając w ciemne oczy Martina. Widział w nich niepokój, mimo szczerego uśmiechu zdobiącego jego pulchną twarz.

- Może chciałbyś, żebym zerknął na to okiem - intuicyjnie wiedział, że zmartwienie przyjaciela może mieć związek z problemami w postawieniu dobrej diagnozy któregoś z pacjentów. Mimo iż szanował Martina, uważał, że kilka lat pracy w zawodzie wybije mu z głowy zbyt wysokie aspiracje. Denerwowały go sytuacje, kiedy jego przyjaciel załamywał się z powodu drobnej omyłki. Nikt nie jest przecież nieomylny. Nikt oprócz samego Ethana Smitha, ordynatora największego szpitala w Auckland.

-Tak... Faktycznie mógłbyś na to spojrzeć - Martin wyciągnął dłoń z dokumentacją badań pacjentki, przekazując jej losy w najlepsze ręce, w jakie mógł je powierzyć. Bez słowa odwrócił się i ze spuszczoną głową odszedł. Oznaczało to dla niego kolejną porażkę, podczas gdy ordynator zawsze potrafił zdiagnozować nawet najcięższy przypadek. Ogarnęła go zazdrość. Znikając za zakrętem korytarza, uderzył pięścią w ścianę. Życzył „nieomylnemu" szybkiego upadku ze szczytu kariery.

One Shoty. Opowiadanie na Wyzwanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz