CHALLENGE #4: Lookin' for own heart

14 4 2
                                    


LOOKIN' FOR OWN HEART


Dla Anki z drogowych: temat brzmiał "O człowieku, który zgubił serce i szuka go wszędzie, gdzie się da"

Zapraszam do komentowania!

***

- Defibrylacja! Odsunąć się - na bloku operacyjnym trwała właśnie reanimacja niespełna czterdziestoletniego mężczyzny.
- Jeśli tak dalej pójdzie, cały eksperyment będzie musiał zostać przerwany. - Chirurg prowadzący był załamany. Od czterech lat tworzył skomplikowane projekty, aby w końcu uzyskać zgodę na... właśnie... od tego zależała przyszłość milionów osób z wrodzonymi wadami serca, którzy w większości nie doczekiwali się przeszczepów. Metalowa pompka, stworzona przez bystry umysł chirurga, czekała na wstawienie w miejsce serca operowanemu. Gdyby tylko udało się budować mechaniczne serducha... tak wiele ludzi mogłoby żyć.
- Dobra mamy go! - rytm wrócił.
- Musimy przerwać operację - kobieta w spiętych półdługich włosach popatrzyła przerażonymi oczami na prowadzącego.
- Nie ma mowy! - krzyknął posiwiały pomysłodawca wynalazku. Jego ton głosu zdradzał desperację.
- Ale nie możemy! To wbrew przepisom.
- Zamknąć się wszyscy! Skalpel! - lekarze byli zdruzgotani. Jeszcze nigdy nie widzieli profesora McKleina w takim stanie. Nie wiedząc jak zareagować, odsunęli się delikatnie i patrzyli na perfekcyjnie dokładne, mimo wzburzenia, ruchy rąk doktora.

***

- Operacja się udała. Mikromechanika zbawiła właśnie tysiące ludzkich istnień, czy Wy to rozumiecie? - McKlein uniósł po kilku godzinach zakrwawiony skalpel, po czym rzucił go z niezrozumiałą nadzieją, iż wbije się on w sufit. Tymczasem przedmiot odbił się i upadł na ziemię, nieznacznie pękając.
- A co zrobimy ze starym sercem? Nawet gdyby było zdatne do przeszczepu, już nie jest potrzebne. Jeśli pierwszy etap testowania prototypu jakim jest operacja się udał, to kolejne na pewno pójdą gładko. - zauważyła ciemnowłosa kobieta, należąca do zespołu

- No cóż, siostro po fachu... trzeba mu znaleźć dobre miejsce.

***

-Tato, tato! Czy jestem już duża? - zapytała trzynastoletnia córka magistra Pency'ego. Chciałoby się powiedzieć, że zależy o jakich kwestiach mówimy, prawda? To jasne, że trzynastolatka jest już na tyle duża, by wiedzieć że jej życiezależy głównie od tego jak już teraz je układa, natomiast kto normalny powie dziewczynce w tym wieku, że jest już na tyle duża by na przykład uprawiać seks?
Ann była na tyle duża, że miała określony cel i była nadzwyczaj dojrzała jak na swój wiek. Przez choroby serca, które rozwijały się u jej kochanego taty musiała się przecież szybko usamodzielnić.

- Dlaczego pytasz, słońce? - Pency podniósł wzrok znad e-booka i spojrzał na córunię. Stała z poważną miną.

- Jest 15 marca.

- I? - Ann usiadła obok niego. Fotel nagle zrobił się ciut za ciasny jak na dwie osoby. Fakt, dawno nie wskakiwała ojcu na siedzenie, ale jak to możliwe, że tak przytyła? Czyżby zaczęła nabierać kształtów? W końcu 13 lat to poważny wiek!

- Dokładnie rok temu obiecałeś, że jak będę duża, to opowiesz mi o twoim przeszczepie.

Na śmierć o tym zapomniał. W ubiegłą wiosnę podczas tradycyjnych wielkich porządków, robionych w tę porę roku, Ann znalazła wycinek z gazety naukowej. Innych już nie drukowano. Po co komu gazety kiedy wielkimi krokami zbliża się 22 wiek?
Pisano w nim o przełomie jaki dokonał się w medycynie, iż właśnie na Pencym po raz pierwszy wszczepiono lepszej jakości nowe, mechaniczne serce. Owszem wcześniej znano tę metodę, ale była ona rzadka, poza tym zazwyczaj tworzywa nie przyjmowały się, a chorzy czekali na jakiegoś nieuważnego motocykliste. Ich rodziny zawsze widząc facetów w skórze popylających na WSK, modlili sie tylko, by tkanki miały jak największą zgodność. "Ty patrz dawca narządów! Może nada się dla Jessiki".

One Shoty. Opowiadanie na Wyzwanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz