Krótki Challenge "tortury na weganach" z dedykiem dla Krzysia
***
- Boże, jak ja ich nienawidzę! Te mody z zachodu niszczą mózgi - mruknął konwojent siedząc w Starym fiacie.
- A mówią, że komuna zła, że to, że tamto...
- Co jak co, ale człowiek ma potrzebę coś kupić to kupi, kartki są i nic się nie marnuje.
Józef z Wojciechem wjeżdżali właśnie na dzielnicę, którą zamieszkiwała moda sądecka. Mieli do zaopatrzenia kilka sklepów, a na wozie akurat mieli trochę sera, octu, niewielką ilość importowanych owoców egzotycznych (zbliżały się święta Bożego narodzenia), kakao i krakowską suchą.
Obaj mężczyźni byli zgodni, nienawidzili dzielnicy, którą zamieszkiwali wynoszący się ponad innych weganie. Mieli się za oświecony lud, kiedy podążając za modami włoskimi i niderlandzkimi rezygnowali z mięs, oskarżając normalny, prosty, polski lud o okrucieństwo i tyranię.
- Przecież to tylko zwierzęta! - krzyknął Józef.
- To, że mają swoje poglądy, koło dupy mi lata, ale od razu się wynosić, to utrzeć nosa temu należy! - skwitował Wojciech. Pojazd wjechał na beton przy dzielnicowym sklepie, a Józef wpadł na genialny pomysł.
- Przecie (ł)oni tu kupujoo! Dajmy im tu tylko tą krakowską suchą! Tradycja od tysiąc (ł)osiemset któregoś.
- Ale musimy wyłożyć dwa rodzaje produktu - zauważył Wojciech
- Dawej no jeszcze ten ocet i wykładaj mięso.I tak właśnie weganie z sądeckiej dzielnicy umarli z głodu, hasając po fosach w poszukiwaniu niedobrego szczawiu, a gdy jego zapasy się skończyły, zapili się nie najlepszej jakości octem.
Koniec.
Można się śmiać.
Lub płakać.
CZYTASZ
One Shoty. Opowiadanie na Wyzwanie.
Short StoryGrupa Przyjaciół rzuca temat, ja piszę. one shoty Banana