#23 Chcesz mi coś powiedzieć?

21.3K 2K 783
                                    

Dedykacja dla jakub813 :^

- Oliver, kochanie!

Spierdoliłem chyba szybciej niż Anis przed kotem. Tak, Anis boi się kotów. I to powód, dla którego w połowie drogi postanowiłem spierdalać jeszcze szybciej.

Wpadłem do pokoju jak poparzony, zapominając nawet zamknąć za sobą drzwi. Nastolatek nadal spał spokojnie w moim łóżku, z rozczochranymi włosami i wtulony w poduszki. To był drugi dzień, gdy nie miał zamiaru wrócić do domu. Nie miałem pojęcia co było tego powodem, chociaż zachodziłem w głowę jak go podpuścić, by się wygadał. Ale nic z tego, bo jak bardzo był momentami przybity, tak i uparty.

Była siódma, a do szkoły mieliśmy dzisiaj na dziesiąta, za co miałem ochotę przeklinać wszystko w około.

- Anis! - szturchnąłem go, po czym zerwałem z niego kołdrę. Super... Teraz leżał w samych bokserkach. Mało tego, nawet nie drgnął.

Chociaż nie. Jak poczuł, że mu dupa marznie to nakrył się i prześcieradłem.

Zgarnąłem z szafki obok butelkę wody i bez najmniejszego zastanowienia wylałem jej zawartość na chłopaka. Reakcja była natychmiastowa. Już po chwili Anis stał przede mną w całej okazałości, z mokrymi bokserkami i brzuchem.

- Kurwa, pojebało? - Już miał zamiar pozbyć się swojej jedynej części ubrania, jednak przez chwilę się zawahał, jakby zorientował się, że to nie na miejscu. Mimo faktu, że jeszcze wczoraj bez oporów zrobił to nie tylko ze sobą, ale i ze mną. Ale tak jakby... Ze względu na zadanie.

- Nie, rodzice wrócili - odparłem i czym prędzej znalazłem się przy szafie, by znaleźć dla chłopaka jakąkolwiek bluzę i spodnie.

- Oliver! - Radosny głos mojej mamy dobiegał z przedpokoju. Mimo, że spieszyłem się możliwie szybko, gdy tylko usłyszałem odgłos jej kroków na schodach prowadzących do mojego pokoju moje tępo przybrało niemal dwukrotnie. W końcu znalazłem to, czego szukałem. Na nic były jednak moje starania.

A uświadomiło mnie w tym niewinne, urocze miałknięcie i przerażony pisk Anisa.

Odwróciłem się gwałtownie. Obiekt moich westchnień błyskawicznie wskoczył na łóżko i przyległ plecami do ściany, jakby to miało ochronić go przed małym, puchatym, białym kotem, siedzącym w progu moich drzwi. Widocznie przywędrował tu z mamą, która chwilę potem stała już za nim.

Wszystko jakby się zatrzymało. Anis dalej kurczowo podpierał ścianę mojego pokoju w samych, mokrych bokserkach. Ja stałem z przerażoną miną przy szafie, trzymając w rękach szarą bluzę i czarne rurki. I mama w progu, z miną, która zdradzała jedynie, że tego się nie spodziewała. Jej wzrok zatrzymał się dłużej na sporej plamie na moim materacu, pozostałości po pobudce sprzed minuty.

- Oh... - Kobieta odwróciła się, by nie krępować bardziej mojego towarzysza. - Oliver, przyjdźcie proszę na górę. Poczekam na was. - To powiedziawszy zamknęła za sobą drzwi i powędrowała na powrót do salonu.

Zrezygnowany rzuciłem ubraniami w siedemnastolatka i widząc, że nie ruszy się z miejsca póki kot jest bliżej niż trzy metry, zabrałem tę jakże potężną, groźną bestię z pokoju i odstawiłem ją za drzwi.

Po paru minutach kłótni i zastanawiania się co teraz moja mama o nas sądzi w końcu odważyliśmy się opuścić bezpieczną strefę mojego pokoju i powolnym krokiem wejść po schodach do salonu. Starałem się osłaniać Anisa w każdy możliwy sposób, by nie stanął twarzą w twarz (lub twarzą w stopę) z moim nowym współlokatorem o imieniu, jak wcześniej powiadomiła mnie rodzicielka, Naomi.

- Hej, mamo - uśmiechnąłem się i usiadłem, niby swobodnie w skórzanej sofie. Anis zajął fotel przede mną, nie chcąc stwarzać kolejnych niepotrzebnych sytuacji. Moja mama i tak widziała już za wiele.

- Cześć, cześć - przywitała się cała przejęta. Zawsze się tak zachowywała gdy miałem gości. A kolorowłosego i Lisę lubiła chyba najbardziej. Posłała nam uśmiech i już zaraz odkładając ścierkę zabrała się za herbatę, która po niedługim czasie znalazła się na stoliku oddzielającym mnie i Anisa.

- Jak wyjazd? - zagadnąłem, mając nadzieję, że chłopak zaraz zacznie funkcjonować w miarę normalnie i po prostu włączy się w jakikolwiek sposób do rozmowy. I się nie zawiodłem.

- Właśnie, jak było? Podobno góry o tej porze wyglądają nieziemsko - rozpromienił się i upił łyk parującego napoju.

- Masz rację, Anis. Były niesamowite. Ale wstąpiliśmy raczej do ośrodka wypoczynkowego, i oglądaliśmy je z daleka.

- Oh...

Mama usiadła obok mnie i dała mi małego buziaka w policzek, po czym z torebki wyjęła plik wywołanych już zdjęć z wyjazdu.

- Ciekawie - przyznałem, w dłoni trzymając zdjęcia z basenu, co nie rownało się chyba w najmniejszym stopniu z komentarzami kolorowowłosego. Zasypywał moją rodzicielkę wszelkimi możliwymi pytaniami i wyrażał opinię na każdy temat. Poniekąd mnie to uspokoiło. To była jedna z jego cech, która punktowała u mojej mamy.

Mimo to obserwowałem każdy jej ruch i minę. Każde spojrzenie. Analizowałem jej słowa i intonację, doszukując się w niej czegoś, co mogło utwierdzić mnie w przekonaniu, że wpadłem. Niczego takiego jednak nie udało mi się zarejestrować. Nic dziwnego z resztą. Zazwyczaj świetnie jej idzie ukrywanie prawdziwych emocji, jeśli ma taką potrzebę.

Anis spojrzał nieufnie w stronę Naomiego, siedzącego spokojnie na barku, który oddzielał kuchnię od salonu. Kot zdawał się obserwować z daleka nasze poczynania, a jego ogon lekko unosił się w górę i w dół, co odebrałem z niepokojem. W każdym momencie mógł chcieć się bawić i po prostu wskoczyć na stół, co skończyłoby się tragicznie.

- Chyba powinniśmy się zbierać - odparłem w końcu i wstałem, otrzepując spodnie z niewidzialnego kurzu. Zegar wiszący nad drzwiami wyjściowymi wskazywał, że magicznie z siódmej rano zrobiło się wpół do dziewiątej, co nie umknęło też Anisowi.

Chwilę zaraz kobieta pożegnała nas z życzliwym uśmiechem i oboje wyszliśmy z domu. Na podjeździe spotkaliśmy mojego tatę, robiącego coś w samochodzie. Prawdopodobnie odnawiał coś po długiej podróży. Zawsze był idealistą i musiał mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, szczególnie gdy w grę wchodziło jego volvo.

- Podziwiam za chęci i wytrwałość - skomentował Anis, wiedząc, że mężczyzna od ledwo ponad godziny jest w domu i nawet się jeszcze nie rozpakował. Przechodząc obok odebrał od niego szybką piątkę na przywitanie, a ja powtórzyłem jego gest, i już bez słowa powędrowaliśmy na przystanek.

On również traktował go przyjaźnie. Nastolatek nie musiał się krępować nawet w najmniejszym stopniu przebywając w moim domu. Byłem jednak niemal pewny, że po powrocie ze szkoły wszystko może się zmienić.

W tramwaju żadne z nas się nie odezwało. Siedzieliśmy jedynie obok siebie, on trzymając telefon w dłoniach a ja wpatrzony w okno i ze słuchawkami w uszach, połączonymi do smartphona chłopaka.

- Oli? - Wyjął z mojego ucha jedną słuchawkę i podał mi swój telefon. W oczy rzuciło mi się powiadomienie o nowej wiadomości na moim koncie messengera. Westchnąłem i przełączyłem konto Anisa, już po chwili otrzymując dostęp do jej treści.

I chyba pożałowałem, że nie powiadomiłem wcześniej rodziców o rozbitym telefonie.

Mama: Chcesz mi coś powiedzieć?

§

Mruuu :3
To ja chyba nie mam za bardzo niczego do powiedzenia. Rozdział odrobinę z dupy no ale... Przeżyję.
Miłego kociaczki¡

30 DAYS HOMO CHALLENGE ✔Where stories live. Discover now