#27 Drogi striptizerze, nie zdobyłem płyty Gabrielle, ale to ci się spodoba!

20.3K 2K 880
                                    

Siedziałem we własnym pokoju, przytulając mojego niby chłopaka od tyłu i otulając jego i siebie kocem z tematycznym, świątecznym wzorem. W pokoju jedyne światło dawały kolorowe lampiony zwisające z półki nad moim łóżkiem, a z głośników leciały nightcory o spokojnym brzmieniu. Rodzice i Kasper jeszcze siedzieli razem w salonie, najpewniej oglądając jakiś film. Mnie przejadły się już te same, coroczne komedie, a Anis nie chciał odstępować mnie na krok. Dlatego właśnie siedzieliśmy tu razem, ciesząc się sobą i świąteczną atmosferą.

Ale mnie i tak od tych dwóch już dni męczyło to jedno pytanie: Czego jeszcze nie wiem?

- Oliver? - szepnął kolorowowłosy i wtulił się we mnie plecami jeszcze bardziej. - Powiesz mi jeszcze raz to, co powiedziałeś wtedy...?

- Kiedy? - zmarszczyłem lekko brwi. Tak w rzeczywistości domyślałem się, o co może chodzić. Wolałem jednak usłyszeć to od niego.

- Eh, w piątek...

- Dokładniej?

- Wiesz przecież.

- W piątek mówiłem wiele.

- Uh... Że mnie... Kochasz..

Uśmiechnąłem się lekko. Kochałem niepewnego i nieśmiałego, uroczego Anisa, który nie wiedział jak się do mnie odezwać. Miałem choć odrobinę wrażenia, że naprawdę mu zależy. Nie jedynie na mojej opiece i na tym, że staram się chociaż trochę go zrozumieć. Ale na mnie. Na m n i e.

- Kocham cię - mruknąłem i ułożyłem mu dłoń na policzku, by powoli odwrócić jego głowę w swoją stronę i oprzeć swoje czoło o te jego. Chłopak odwzajemnił uśmiech i delikatnie musnął moje usta, przymykając lekko swoje czarne, błyszczące oczy. Odpowiedziałem kolejnym, niby nieśmiałym pocałunkiem i zamruczałem po raz kolejny. Przesunąłem dłoń na jego kark i nie do końca już pewny własnych poczynań przejechałem delikatnie językiem po jego dolnej wardze, prosząc o nieco większy dostęp.

- Oli... - wyszeptał, w żaden sposób nie zmieniając naszej pozycji.

- Aniś... - Nasze wargi przy każdym słowie delikatnie się ze sobą stykały, tym bardziej onieśmielając siedemnastolatka, a mnie zachęcając.

- Ja ciebie też...

Złączyłem nasze usta w nieco głębszym i bardziej zachłannym pocałunku, zamykając oczy i głaszcząc go po policzku. Chłopak uwiesił się na mojej szyi i oddał gest, wzdychając cicho w moje usta. Całowałem go tak jeszcze chwilę, co jakiś czas jedynie przyjmując jego odpowiedzi, po czym nawet nie szukając sygnału wsunąłem mu ostrożnie swój język. Gdy tylko pocałował mnie kolejny raz, orientując się co chcę zrobić, pogłębiłem gest jeszcze bardziej i na długo wyłączyłem się z życia, w głowie mając jedynie Anisa i jego urocze, namiętne pocałunki.

***

Wiedziałem, że już nie śpię. Nie otwierałem jednak oczu, chcąc przedłużyć tą błogą chwilę. Poza kołdrą i objęciami Anisa z pewnością było cholernie zimno, a spotkanie z Kasprem na górze także nie było specjalnie zadowalającą opcją. Wtuliłem się więc bardziej w ukochanego i odetchnąłem.

Moje myśli wciąż atakowało jedno wspomnienie wczorajszej nocy. Jakby wigilia, czas spędzony z rodziną i filmy czy świąteczny klimat w ogóle nie miały dla mnie znaczenia. Przed oczami stawał mi obraz zawstydzonego i zaskoczonego Anisa, który przed momentem usłyszał słowa, jakich przetworzyć nie potrafił od razu. A później tylko ciche "tak".

I w końcu mogłem powiedzieć, że jest moim chłopakiem. Sumienie, chuj ci w dupę...

Poczułem, że jednak coś jeszcze postanowiło przypomnieć mi o sobie. A mianowicie prezenty. A w szczególności ten od i dla Anisa.

Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się lekko. Zaraz jednak zrozumiałem, że nie przytulam się do siedemnastolatka, tylko do... poduszki...?

- Cholera... - jęknąłem i podniosłem się do pozycji siedzącej. W pomieszczeniu panował normalny, delikatny półmrok, spowodowany ograniczonym dostępem do światła. Nie zaprzątałem sobie głowy jego zapalaniem, tylko wstałem i ruszyłem ospale w stronę drzwi.

- Tak... uczynny chłopak! - Usłyszałem serdeczny śmiech mojej mamy i szybciej wspiąłem się po schodach. - Zastanawia mnie jedynie kiedy Oliver wyjaśni nam, jak wyglądają ich relacje - spoważniała odrobinę, jednak dalej nie traciła humoru.

Zatrzymałem się u ostatnich stopni, nie chcąc, by od razu mnie zauważono.

- Oliver wyłaź - powiedział, specjalnie jak najgłośniej Kasper, który właśnie wychodził z łazienki i przechodził blisko schodów do piwnicy, przez co słyszał rodziców i mógł też mnie dojrzeć.

Warknąłem zirytowany i wychodząc podstawiłem mu nogę.

- W porządku, spokojnie. Przyjdę i bez twoich pokłonów - pomachałem mu z góry i z lekkim uśmiechem, nadal jednak zdradzając irytację, pozostawiłem go samego na podłodze w salonie. - Hej mamo! - przywitałem się, a tatę poklepałem po ramieniu. Już miałem siadać, gdy moją uwagę przyciągnęła choinka stojąca w rogu kuchni. Stały pod nią jedynie dwa prezenty. Czyli byłem ostatni...

Podszedłem i wziąłem jeden w ręce, odczytując pośpieszne pismo taty. "Wesołych świąt, Oliver!". Ten był od niego i mamy. Dlatego prawie od razu odstawiłem go na bok i złapałem ten drugi.

"Drogi striptizerze, nie zdobyłem płyty Gabrielle, ale to ci się spodoba!".

Prychnąłem, jednak na mojej twarzy zagościł szczery tym razem uśmiech. Zgarnąłem oba i jak najszybciej zbiegłem schodami na powrót do pokoju. Zignorowałem wszelkie pytania rodziców i krzywe spojrzenia brata. Obchodziło mnie jedynie, że Anis mógł nadal być gdzieś w pobliżu,a ja chciałem dowiedzieć się co jest w środku albo sam, albo z nim obok. Przecież by wrócił...

Uśmiechnąłem się na widok ramki ze zdjęciami od rodziców i biletu na podróż w góry. Prawdopodobnie do domku naszych znajomych. Nie zyskało to jednak mojego zainteresowania na dłużej niż dwie minuty. Już zaraz w dłoniach trzymałem sporej wielkości opakowanie z czymś od Anisa.

Odpakowałem ostrożnie papier ozdobny i otworzyłem pudło, by stwierdzić, że w środku jest... Drugie pudło. No tak, w końcu to Anis. Pewny więc, że zaraz napotkam podobną przeszkodę na swojej drodze ( i swoją drogą, gdybym założył, że stanie się tak około pięciu razy, również bym sie nie pomylił) jak najszybciej wszystko odpakowałem.

Jako pierwszy w oczy rzucił mi się telefon z kartką przyczepioną do sporej wielkości wyświetlacza. "To tak jakby ode mnie i Żakilii. Kupiłem go dla ciebie za jeszcze większą zniżką, więc rozumiesz ;)".

Z jednej strony mógłbym rzucić tym w niego przy następnym spotkaniu. Z drugiej jednak miałem nadzieję, że nigdy nie skończy jak poprzedni.

Nie on jednak miał największą wartość... Za to naszyjnik ze złotą połówką serca i przerwanym napisem "Ani..." już tak.

Chciałem jak najszybciej zobaczyć "...ver".

- Już wyszedł... - usłyszałem głos mamy, stojącej u progu mojego pokoju i obserwującej, jak sam przyglądam się wisiorkowi.

§

Musicie mi wybaczyć opóźnienia. I dupny rozdział. Wiem, że miał być jeszcze dzisiaj, ale jest 23:54 więc CHYBA dam radę z notką, tytułem i zdjęciem do medii xD

Po prostu moje serduszko napisało mi shocika *^* i tak mnie rozjebał i tak się popłakałem, że chwilę musiałem się ogarniać do skończenia rozdziału xD

Pozderki dla niego i dla was <3

Kochu ^^

30 DAYS HOMO CHALLENGE ✔Where stories live. Discover now