5

145 15 1
                                    

5 dni.
Tyle minęło odkąd ostatni raz widziałam się z moim przyszłym mężem. Dzisiaj miałam się z nim zobaczyć po raz drugi, na balu charytatywnym Monetów. Wysiadłam z limuzyny i rzuciłam szybkie podziękowanie kierowcy. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę wejścia. Podeszłam do stoliku z alkoholem i wzięłam łyk szampana. Czułam się trochę lepiej niż podczas ostatniego spotkania, głównie dlatego, że nie byłam zabijana wzrokiem przez ojca. Zdążyłam wypić parę kieliszków, kiedy z zamyślenia wyrwał mnie głos. Obróciłam się w tę stronę. To Vincent wygłaszał przemówienie, podczas którego opróżniłam jeszcze kilka kieliszków. Nie, nie miałam problemów z alkoholem. Tak naprawdę to rzadko piłam i prawie nigdy się nie upiłam. Ostatni raz kiedy piłam większy alkohol to była noc w której się dowiedziałam o moim małżeństwie. No cóż, trzeba jakoś odreagować.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

Po wygłoszeniu przemówienia zszedłem ze sceny i zacząłem się rozglądać po sali. Mój wzrok spoczął na blondynce w czarnej sukni, w której rozpoznałem moją nieoficjalną narzeczoną. Stała przy stoliku z alkoholem, pijąc szampana. Podszedłem do niej od tyłu i położyłem swoją dłoń delikatnie na jej plecach. Poczułem jak się mimowolnie spięła i sekundę później się do mnie odwróciła.
- Witaj panno Moon - powiedziałem i spojrzałem w oczy dziewczyny.
- Witaj Vincencie - powiedziała i na jej twarz wstąpił lekki uśmiech. To co zauważyłem, to że ten uśmiech był szczery.
- Zatańczymy? - zapytałem i wystawiłem dłoń w stronę Seraphiny. Dziewczyna nie pewnie ją ujęła, a ja pokierowałem ją w stronę parkietu. Złapałem ją w talii i zaczęliśmy tańczyć, ignorując to, że byliśmy w centrum uwagi zgromadzonych. Musiałem przyznać, że potrafiła tańczyć. Przetańczyliśmy kilka piosenek, po czym na chwilę od siebie odeszliśmy, a ja skierowałem się w stronę moich braci. Zaczęliśmy rozmowę z innymi gośćmi, a po dziesiątym wydało mi się to męczące. Wodziłem wzrokiem za Seraphiną, jednak nie mogłem jej znaleźć. Wydało mi się dziwne, że opuściłaby imprezę tak wcześnie. Podszedłem do stolika gdzie znalazłem ją za pierwszym razem, lecz tam też jej nie było. W oczy rzucił mi się pierścień z czerwonym rubinem, ktoś z gości musiał go zgubić. Wydawał mi się dziwnie znajomy, więc postanowiłem go zabrać, w nadziei że przypomnę sobie do kogo należał. Wróciłem z powrotem do mojego rodzeństwa i ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie widzę Hailie. Na pytanie gdzie jest, bracia mi wskazali miejsce w tłumie. Gdy tam podszedłem, znalazłem moją siostrę rozmawiającą z Seraphine. Nie chciałem im przeszkadzać więc wróciłem do rozmowy z innymi gośćmi.
        
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

Z Hailie mi się naprawdę dobrze rozmawiało. Gdy spojrzałam na zegarek, ze strachem odkryłam, że nie mam na palcu pierścionka. Ten element biżuterii był dla mnie szczególnie ważny, ponieważ dostałam go od mamy. I nie od Arii Moon, bo wbrew pozorom nie ona była moją matką, a Diana Black, która zginęła przy moim porodzie, a ten pierścionek to jedyna pamiątka jaką po  niej mam. Przeprosiłam Hailie i podeszłam do stolika przy którym spędziłam początek imprezy, z nadzieją że go znajdę. Jednak nie było go tam. Teraz mógł być wszędzie. Przeklinałam w duchu swoją głupotę i nawet nie zauważyłam jak na kogoś wpadłam. Wymamrotałam ciche przepraszam, nie patrząc nawet na adresata tych słów.
- Szukasz czegoś? - Usłyszałam głos Vincenta.
- Yhm, mojego pierścionka - powiedziałam i na niego spojrzałam. Włożył rękę do kieszeni i coś mi podał.
- To ten? - Przyjrzałam się bliżej temu co pokazywał i z ulgą zobaczyłam swój pierścionek.
- Tak dziękuję - powiedziałam, a znalazca założył mi go na palec.

Połączeni więzem małżeńskimWhere stories live. Discover now