10

129 10 4
                                    

Z mieszkania przyjaciółki ulotniłam się jeszcze tego samego dnia. Pojechałam do mojego domu i postanowiłam się trochę pouczyć, jednak przerwał mi to dzwonek telefonu.
Thalia
- Hej, co tam? - powiedziałam, po odebraniu.
- Idziesz ze mną na 21 do Opery? -
- Jasne, podjedziesz po mnie? -
- Mhm będę w pół do 21 - nie czekając na odpowiedź, rozłączyła się.
Wróciłam do nauki, jednak ponownie przerwał mi dzwonek telefonu. W tym momencie miałam ochotę trzasnąć nim o stół.
Nieznany numer
Odebrałam i czekałam na to, by się blyskawicznie rozłączyć. Zamarłam na dźwięk głosu, którego najmniej chciałam usłyszeć.
- Panno Moon? - usłyszałam w słuchawce głos Moneta. On mnie stalkuje, czy co?
- Tak, panie Monet? - starałam się naśladować jego ton.
- Czy dzisiejszego wieczoru moglibyśmy się spotkać? - Za późno.
- Niestety, mam zajęty wieczór. Żegnam - powiedziałam i się rozłączyłam. Okropnie żałowałam tego jak się przy nim rozkleiłam. Nauka zabrała mi resztę dnia i ani się nie obejrzałam była dwudziesta. Weszłam do garderoby. Wybrałam krótką, czarną, opietą sukienkę. Najszybszy opis: gdyby mój ojciec mnie w niej zobaczył, dostałby zawału. Zrobiłam standardowy makijaż, do tego usta pomalowałam ciemno-czerwoną szminką. Włosy pozostawiłam rozpuszczone i popsikałam się moimi ulubionymi, różanymi perfumami. Zjechałam po poręczy schodów, założyłam najwyższe czarne szpilki jakie miałam i wsiadłam do samochodu mojej przyjaciółki. Po drodze opowiedziałam jej o niezapowiedzianej wizycie mojego przyszłego męża w jej apartamencie, na co się aż zakrztusiła i wytrzeszczyła na mnie oczy. Stanęłyśmy przed Operą. Gdybym wtedy wiedziała co się wydarzy to wybrałabym każdy klub, byle nie ten. Ale jak to mówią: mądry człowiek po szkodzie.

Połączeni więzem małżeńskimKde žijí příběhy. Začni objevovat