Połączeni więzem małżeńskim

11

Weszłyśmy z Thalią do klubu i skierowałyśmy się do baru. Thalia zamówiła nam po drinku i chwilę później je dostałyśmy. Po paru drinkach znalazłyśmy się na parkiecie. Thalia poszła do toalety a ja czekałam na nią, opierając się o ścianę.
- Witam Seraphine, cóż za spotkanie. Akurat mój brat jest w swoim biurze to zaraz go zawołam. - Odwróciłam się i jakimś cudem powstrzymałam się od zdzielenia Tony'ego w twarz. Ej, Opera to przecież jest klub Monetów. Are you fucking kidding me? Wyjęłam telefon i napisałam do Thalii: "SOS".
- Dziękuję za propozycję, jednak ja już będę się zbierać - powiedziałam, starając się nadać mojemu głosowi pewny siebie ton. Gdy już Tony miał mnie zatrzymać, usłyszałam krzyk. Spojrzałam na scenę. Thalia wyrwała mikrofon DJ-owi i krzyknęła do niego. Nasze spojrzenia się spotkały i moja przyjaciółka podbiegła do mnie. Wyszłyśmy z klubu, żeby chwilę odetchnąć.
- Z tym mikrofonem to był świetny pomysł - powiedziałam, śmiejąc się.
- No wiadomo, bo mój - odpowiedziała mi Thalia i zaczęła się śmiać razem ze mną. Jednak nasza beztroska nie trwała długo. Zauważyłam Vincenta zmierzającego w naszą stronę, więc szybko schowałam się w krzakach.
- Dzień Dobry, nie widziała może pani dziewiętnastoletniej blondynki w czarnej sukience? - Vince skierował to pytanie do mojej przyjaciółki.
- Zdaje mi się, że widziałam jak biegła do klubu - gładko skłamała Thalia. Mój przyszły mąż spojrzał się na nią podejrzliwie i rozejrzał się dookoła. Zatrzymał swój wzrok na krzaku za którym się chowałam. Wstrzymałam oddech. Po chwili jednak powrócił do środka. Po upewnieniu się co do jego powrotu, wyszłam zza krzaków.
- Wracamy do domu, dzwonię po szofera - powiedziałam i wyjęłam telefon.
- Okej, mogę u ciebie nocować? - Skinęłam głową i wysłałam sms-a do szofera z adresem. Chwilę później byłyśmy już w moim domu i po przebraniu położyłyśmy się do spania.