8

138 12 3
                                    

Moi rodzice musieli wcześniej wyjść z kolacji, ponieważ pojechali w delegację. Nie wiedziałam czy się bardziej z tego powodu cieszyć czy raczej nie.

Gdy wyszliśmy z restauracji, Vincent rzucił do swojego rodzeństwa, żeby jechali bez niego, bo on musi coś jeszcze załatwić. Na te słowa momentalnie mój oddech przyspieszył. Założyłam jednak maskę uśmiechu, by nie zauważył że się stresuje. Boże, dziewczyno już i tak odsłoniłaś za dużo ze swojego życia. A może on wcale nie idzie do siebie? Spytacie pewnie, czemu w takim razie nie odjechałam. No cóż, rodzice zabrali samochód, a ja musiałam czekać na szofera, który utkwił w korku. Tak wiem, mam mega szczęście. Vincent do mnie podszedł, a ja wstrzymałam oddech.
- Więc? Wyjaśnisz mi to? - powiedział wskazując na mój siniak, który teraz był przykryty makijażem.
- Jakiej odpowiedzi ode mnie oczekujesz? Rozumiem, że będziesz moim mężem i w ogóle, ale może ja nie chcę dzielić się swoimi problemami - powiedziałam, nadzwyczaj spokojnie.
- Nie obchodzą mnie twoje problemy, kochanie. - Ostatnie słowo wymówił z widoczną pogardą - Masz jedynie dobrze się prezentować i założyć ze mną rodzinę. Tylko tyle od ciebie oczekuję, panno Moon - powiedział i nie czekając na moją reakcję, odszedł.

Mój szofer na szczęście przyjechał, więc szybko wsiadłam i kazałam mu jechać pod adres mojej najlepszej przyjaciółki. Kilkanaście minut później stałam już pod drzwiami jej apartamentu. Zapukałam. Zero odzewu. Zapukałam drugi raz. Zero. W końcu, gdy miałam już się poddać, drzwi się otworzyły i stanęła w nich Thalia, która od razu mnie przytuliła. Weszliśmy do jej pokoju i spojrzała z dezaprobatą na mój wieczorowy strój.
- Zanim zaczniemy zwierzenia, nie chciałabyś się przebrać? - Zgodziłam się z nią. Dała mi swój biały top i czarne kolarki. Skierowałam się do łazienki i weszłam pod prysznic. Zaczęłam rozmyślać nad rozmową z najstarszym Monetem. Jasne, sama go odrzuciłam, może nie byłam najmilsza, ale mimo wszystko te słowa zabolały. Nie te w których przedstawiał żądania, je znałam aż nazbyt dobrze, tylko to jak powiedział, że nie obchodzą go moje problemy. I jeszcze to kochanie. Jakbym nie było, to on się pcha w moje życie i potem mówi że ma gdzieś moje problemy. Jasne, nie zależy mi. Czułam, że to nie prawda. Gdzieś podświadomie myślałam, że mój mąż będzie lepszy od mojego ojca i że w końcu poczuję się kochana. Nic bardziej mylnego. Wyszłam z pod prysznica, zrobiłam szybki makijaż, ubrałam się i wyszłam do Thalii. Zaczęłam jej opowiadać o najnowszych wydarzeniach.
- Przejebane - skwitowała jednym słowem, a po chwili już o tym zapomniałam i razem śmiałyśmy się z głównego bohatera w horrorze.

Połączeni więzem małżeńskimWhere stories live. Discover now