Rozdział 2 - Przygotowania

112 16 2
                                    

*Judy*

Promienie słoneczne przedostały się do pokoju i raziły mnie w oczy. Obudziłam się. Nie chciało mi się wstawać. Przeklinałam się za to, że zapomniałam wczoraj zasłonić rolety. Już pamiętam, dlaczego ich nie zasłoniłam. Po kąpieli z Patrickiem byłam wykończona. Przypominając to sobie, uśmiechnęłam się i przeciągnęłam. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Była 10 rano. Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam na Patricka, który słodko spał. Wyglądał tak niewinnie i uroczo. Grzywka zasłaniało mu oczy. Odgarnęłam ją delikatnie i pocałowałam go w czoło. Mruknął i przekręcił się na plecy. Wstałam z łóżka. Byłam naga. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej spodenki i za dużą koszulkę mojego chłopaka.

- Dla mnie nie musisz się ubierać - usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się, a Patrick patrzył na mnie z rękami pod głową. Uśmiechnęłam się do niego i ubrałam. Usiadłam na łóżku i odwróciłam się do chłopaka. Pocałowałam go.

- Co chcesz na śniadanie? - zapytałam.

- Naleśniki - uśmiechnął się.

- Dobrze. Wczoraj była cudowna noc.

- Tak, wiem - pocałował mnie. - Trzeba to powtórzyć.

- Ale już po śniadaniu. Wstawaj i się ubieraj.

- Jeszcze 10 minut - jęknął i zakrył się kołdrą.

- Dziesięć minut - powtórzyłam i wyszłam z sypialni.

Wiedziałem, że jego dziesięć minut skończy się wtedy, kiedy zawołam go na posiłek.

Załatwiłam poranną toaletę i poszłam robić naleśniki.

Siedzieliśmy przy stole i jedliśmy w ciszy. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Uśmiechnęliśmy się.

- Więc Patrick - napiłam się herbaty. - powiesz mi coś o niespodziance?

- Jakiej niespodziance? - zmarszczył brwi.

- Tej, o której mi wczoraj mówiłeś.

Otworzył szeroko oczy tak, jakby coś sobie przypomniał. Spojrzał na mnie.

- Zapomniałbym. Muszę jeszcze... - mruknął do siebie i wziął kolejny kęs naleśnika.

- Co musisz? - zapytałam.

- Nic, nic. Nie zaprzątaj tym sobie głowy.

- Kochanie, już ci mówiłam jak nie lubię niespodzianek.

- Dlaczego ich nie lubisz?

- Bo zawsze nastawiam się na coś wielkiego, a boję się, że jednak się zawiodę.

- Czy kiedykolwiek zawiodła cię moja niespodzianka? - spytał.

- Nie, absolutnie nie, ale rozumiesz. Ja naprawdę liczę na coś wielkiego - ostatnie zdanie powiedziałam ciszej.

Byliśmy ze sobą już bardzo długo i miałam nadzieję, że ta niespodzianka to... może zaręczyny. Marzyłam, aby założyć z Patrickiem rodzinę. Wziąć ślub, mieć dzieci. Z takim mężczyzną jak on.

Zjedliśmy śniadanie.

- Muszę jechać - powiedział, kiedy odłożył talerz do zmywarki.

- Gdzie?

- Do centrum. Muszę załatwić parę spraw - powiedział, sięgając po kurtkę i kapelusz.

- No dobrze.

- Niedługo wrócę - powiedział i wyszedł.

*Patrick*

Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do centrum handlowego, gdzie miałem najbliższego jubilera. Znalazłem tam to, o co mi chodziło. Kiedy wychodziłem, wpadłem na Pete'a.

- A co ty tu robisz? - uśmiechnąłem się.

- Hej, cześć. Jestem na zakupach, a ty... - spojrzał na sklep, z którego wyszedłem - Czyli już kupiłeś? - uśmiechnął się.

- Meagan ci powiedziała?

- Tak. W ogóle jak mogłeś mi nie powiedzieć?! Jestem wkurzony na ciebie za to.

- No przepraszam. Nie chciałem ci mówić wczoraj. Wystarczy, że Meagan mi doradziła i już nie chciałem o tym myśleć. Strasznie się denerwuję - powiedziałem.

- Stary, spokojnie. Nie ma się czym denerwować. Ty powinieneś być szczęśliwy.

- Jestem, ale chcę, żeby było perfekcyjnie.

- A gdzie będą zaręczyny?

- Myślę, że zabiorę ją gdzieś, żebyśmy byli sami.

- Ok, a kiedy?

- Za kilka dni. Powiedziałem jej, że robię dla niej niespodziankę, więc chcę ją trochę przytrzymać.

- Jesteś geniuszem zbrodni, Pat - zaśmiał się.

- Daj mi spokój. Wiem, że ty byś to inaczej zrobił. Ech, poza tym to mam wątpliwości.

- Jakie znowu wątpliwości?

- Rozmawialiśmy dzisiaj o tej niespodziance i ona powiedziała, że nie chce się zawieść. Powiedziałem jej, że padnie z wrażenia, ale teraz się boję, że jednak jej nie zaskoczę.

- Co?! Ty chyba sobie żarty robisz. Jasne, że zaskoczy. Zawału dostanie. Patrick, nie masz czym się przejmować. Mówię ci, będzie super i ci się uda.

- Thanks Pete - uśmiechnąłem się.

Pożegnaliśmy się i wróciłem do domu. Schowałem pierścionek do kieszeni mojej kurtki. Kiedy nie będzie patrzyła, będę musiał go gdzieś schować.

Zaparkowałem samochód na podjeździe i poszedłem do domu.

- Jestem w domu!

- A ja w salonie! - zaśmiała się.

Poszedłem do niej i usiadłem obok na kanapie. Dałem jej całusa w policzek.

- Sprawy załatwione? - zapytała.

- Tak. Jest wspaniale - uśmiechnąłem się.

- Cieszę się, kochanie. Może obejrzymy jakiś film?

- Nie ma sprawy.

- Wybierz coś, a ja zrobię popcorn - wstała i poszła do kuchni.

Ja poszedłem do sypialni, mówiąc, że przyniosę nam koc. Wziąłem pierścionek i zacząłem rozglądać się po pokoju za jakąś kryjówką. Musiała być dobra, żeby Judy podczas sprzątania go nie znalazła. "Nie, chwila. Wiem gdzie go schowam!" pomyślałem. Wziąłem koc z szafy i w drodze do salonu wszedłem do mojego pokoju, który nazywałem studiem. Było tam pełno instrumentów, zeszytów z tekstami i różnych płyt wraz ze sprzętem grającym. Judy za często tutaj nie wchodziła, tym bardziej nie dotykała szuflad i półek. Wiedziała, że wszystko ma stać na swoim miejscu tak, jak jest. W innym razie bym nie wiedział gdzie, co leży. Schowałem pudełeczko z pierścionkiem do jednej z szuflad i przykryłem papierami.

Do wieczora oglądaliśmy filmy. Ja za bardzo się na nich nie skupiałem. Układałem w głowie plan. Postanowiłem, że pojedziemy na plażę. Kiedy byliśmy jeszcze w szkole to czasami uciekaliśmy z lekcji i chodziliśmy nad jezioro, które było jakiś kilometr od liceum. Nie było tam nikogo, zawsze było pusto i spokojnie. To będzie idealne miejsce. Czekała ją niezapomniana niespodzianka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

"Thanks Pete" - musiałam. xD Komentujcie, głosujcie. <3

OvercastDiamond, xoxo

Jet Pack Blues (Patrick Stump)Där berättelser lever. Upptäck nu