Rozdział 17 - Wszystko stoi na dobrej drodze

69 14 4
                                    

*Judy*

Erick wpakował nas do samochodu niczym worki ziemniaków i związał jedną liną. Szarpałam się najmocniej jak mogłam, ale nie udało mi się go pokonać. Szczerze mówiąc, to nie miałam ochoty na kolejne siniaki, ale słyszałam, jak wymówił, a raczej wykrzyczał, nazwisko Stump. To by usprawiedliwiało nagłą ucieczkę z domu i panikę, a jeżeli Patrick tutaj był, to miałam o co się szarpać. Niestety, jak szybko włożył nas do bagażnika, tak szybko go zamknął. Ja i Elisa byłyśmy zwrócone do siebie przodem i mocno ściśnięte cienką linką, która niemiłosiernie wbijała się i ocierała o skórę, pozostawiając piekące ślady. Stykałyśmy się nosami, a nasze ciała były jak przyklejone do siebie. Nie odzywałyśmy się, wolałyśmy nasłuchiwać, poza tym byłyśmy tak ściśnięte, że nie mogłyśmy zaczerpnąć głębokiego oddechu i powiedzieć czegoś bez dyszenia. Dziewczyna rozglądała się po bagażniku, a jej wzrok krążył wszędzie, za to ja patrzyłam się na nią. Rana na skroni już się goiła, pozostawiając bliznę, która będzie pamiątką po tej, jakże niezwykłej, przygodzie. Będzie ją mogła pokazywać wnukom i mówić "Przeżyłam to wszystko i dałam radę", o ile ujdzie z życiem. Mogłam przyjrzeć się jej oczom i wreszcie zobaczyłam, że nie są czarne, lecz mają bardzo ciemny odcień brązu. Trudno było zauważyć źrenicę. Miała delikatnie uwydatnione kości policzkowe i wiecznie czerwone usta. Burza loków zazwyczaj była odgarnięta do tyłu, ale teraz połowa z nich była na jej twarzy, przy okazji łaskocząc mnie w nos. Z zamyślenia wyrwała mnie rozmowa Ericka i Sharon, która toczyła się na przednich siedzeniach.

- Czyli jedziemy do Lincoln? - zapytała Sharon. Spojrzałyśmy na siebie z Elisą zaskoczone.

- Tak. Wysłałem już sms-a Frankowi, aby czekał na nas z kluczami - powiedział Erick.

- Myślisz, że przeniesiemy je niezauważenie do piwnicy?

- Jasne. Wejdziemy tylnym wejściem, które jest w zaułku.

- Ok. Jesteś pewien, że Frank nas nie wsypie?

- Wiem co było ostatnim razem, ale go trochę nastawiłem, więc powinien zachować spokój. Jeśli nie, to on już wie, co go czeka.

- Dobra. Ile nam zajmie jazda?

- Góra trzy godziny.

- Żyjecie tam, paskudy?! - wrzasnęła Sharon.

- Wypuśćcie nas! - odkrzyknęła Elisa.

- Trzy godzinki i będziecie w nowej piwnicy. Pewnie się cieszycie.

- No raczej nie - powiedziałam.

- Ty siedź tam cicho, Johnson. Może wypróbujemy inną kanapę w nowym lokum - zaśmiał się Erick. Mnie przeszedł dreszcz obrzydzenia i strachu. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, a ta pokiwała głową i posłała mi pocieszające spojrzenie.

- Włączę jakąś muzykę - powiedziała Sharon i po chwili po aucie rozlał się dźwięk radia.

"Naszą wieczorną listę przebojów zamykają chłopaki z Fall Out Boy z kawałkiem "Sugar, We're Going Down". Gramy" powiedział speaker i zaczęła grać piosenka.

- Boże - jęknęłam cicho, a w oczach zaczęły zbierać się łzy.

- Judy, jaki zbieg okoliczności! W dodatku moja ulubiona piosenka FOB! - Sharon zaśmiała się złośliwie.

- Cicho, Judy. Nie daj się złamać - szepnęła Elisa.

- To trochę trudne - powiedziałam i położyłam głowę na jej ramieniu. 

Zaczęłam myśleć o pozytywnych stronach tej chorej sytuacji. Tak, to była chora sytuacja. Jesteś porwana, twój narzeczony być może był krok od uratowania cię z rąk oprawców, ale ci jednak zdążyli z tobą uciec, a teraz piosenka jego zespołu leci w radiu. Patologia. Przynajmniej mogłam wsłuchać się w słowa i rozszyfrować tajemniczy język Patricka w refrenie. I tak się nie udało, ale utwór minął i zaczęła się reklama.

Jet Pack Blues (Patrick Stump)Where stories live. Discover now