Rozdział 6 - "Baby, come home"

99 13 3
                                    

*Patrick*

Noc była straszna. Znowu padało. Nie spałem. Czekałem przy telefonie i myślałem, gdzie mogła być. Pete i Meagan siedzieli ze mną do 22, ale musieli jechać. Dodawali mi trochę otuchy, ale teraz, kiedy zostałem sam, czułem się okropnie. Chciałem zasnąć i obudzić się rano przy Judy, ale nawet sen nie chciał przyjść. Po zaręczynach miało być tylko lepiej, a teraz co? Z każdą minutą jest gorzej.

Była 4:55. Na dworze robiło się szaro. Wstałem z łóżka, wziąłem okulary i ubrałem się. Założyłem bluzę z kapturem, moją starą czapkę z napisem "I ♡ BINGO" i wyszedłem z domu. Powoli przestawało padać, a ja szedłem drogą do klubu. Tą którą powinna wczoraj iść Judy... no właśnie "powinna". Mój spacer trwał 5 minut - dokładnie tyle dzieliło nasz dom od klubu. Nawet nie można sobie wyobrazić jak się czułem ze świadomością, że podczas tak krótkiej drogi do domu, wydarzyło się już tak wiele. A może... może ona sama odeszła? Poznała kogoś na imprezie i tak po prostu mnie zostawiła? Nie... Judy taka nie jest. Chyba... .

Poszedłem dalej, omijając budynek, w którym wczoraj Meagan i moja narzeczona się bawiły. Czułem się trochę jak detektyw, który zaczyna śledztwo, a tak naprawdę nie ma podejrzanych, żadnych dowodów, a nawet nie może sobie wyobrazić, dlaczego coś takiego się zdarzyło. Byłem bezsilny.

Wróciłem do domu. Była już 5:30. Słońce wstawało. Zrobiłem sobie kawy i usiadłem przy stole w kuchni. Patrzyłem przez okno. Nagle mój telefon zabrzęczał w kieszeni moich spodni. Podskoczyłem ze strachu i szybko go wyciągnąłem. Niestety, to nie Judy tylko Pete.

- Halo? - powiedziałem ponuro.

- Budzę? - zapytał.

- Nie. Nie śpię całą noc.

- Czyli nadal jej nie ma?

- Nie ma i nie zapowiada się, żeby wróciła.

- Przyjedziemy do ciebie przed południem i pojedziemy na policję.

- Wolałbym już - stwierdziłem.

- Poczekaj na nas. Musimy odstawić dzieci do moich rodziców. Znaczy Sainta. Bronx jedzie do Ashlee.

- Rozumiem. Poczekam, ale dzisiaj jestem wyjątkowo niecierpliwy.

- Wiem, wiem. Trzymaj się, stary - rozłączył się.

O 10:30 przyjechali do mnie. Bez zbędnych pogawędek pojechaliśmy na posterunek.

- Dzień dobry - powiedziałem, kiedy weszliśmy tam.

- Dzień dobry - powiedział policjant i spojrzał na nas. - O, Patrick, Pete, Meagan, co się stało?

To był Stuart, nasz wspólny znajomy jeszcze ze szkoły.

- Cześć - Pete i on wymienili uścisk dłoni.

- Stuart, jest poważna sprawa - powiedziałem.

- Co się stało? - zmarszczył brwi.

- Judy zaginęła. Nie ma jej od wczoraj w domu.

- Co takiego? Judy? - zdziwił się.

- Tak. Nie ma po niej śladu - powiedział Pete.

- Dobra - Stuart wziął notatnik. - Od kiedy jej nie ma?

- Od wczoraj. Była z Meagan w klubie i nie wróciła do domu - powiedziałem.

- Ok, od której godziny jej nie ma?

- Nie wiem.

- O której wyszłyście z imprezy? - zwrócił się do Meagan.

Jet Pack Blues (Patrick Stump)Where stories live. Discover now