Rozdział 20

9.2K 313 23
                                    

Do kasy nie było kolejki prawie w ogóle - Ludzie prawdopodbnie woleli kupić bilety online, a to ja i Danny postawiliśmy na klasykę. Dobrze wiedziałam dlaczego. Dan chciał mi dać ostatnią szansę na to, żebym zmieniła zdanie. Dla niego najwspanialej na świecie byłoby, gdybym zdecydowała się na komedię familijną, wolną od przemocy i braku upadku moralności. I tutaj Cię mam, pieprzony hipokryto. 

Kiedy tak sobie czekaliśmy aż kilka osób przed nami zakupi swoje bilety, Dan wymownie szturchał mnie i pokazywał kolorowe bilbordy z których szczerzyli się do nas uśmiechnięci aktorzy. Były to właśnie pozycje, po których nie zasikam w nocy łóżka, ale ja już postanowiłam. Zamierzałam być tak samo uparta jak on, nawet jeśli ceną będzie pranie pościeli. Zresztą jako mój opiekun musi mi dawać jakiś wzorzec... A ja powinnam z niego czerpać, czyż nie?

Przed nami została już tylko jedna para.

- Maja, jesteś pewna?

- Tak.

- Ty mała żmijko - Szepnął - Taka jesteś?

- Boisz się?

Ścisnął moją dłoń mocniej. Prawie pisnęłam.

Ekspedientka uśmiechnęła się do nas serdecznie.

- Dzień dobry. Dwa bilety na Talk with Me* - Danny również uśmiechnął się dość uprzejmie - Albo moment. Są ograniczenia wiekowe? - Teraz uśmiechnął się jeszcze bardziej uprzejmie. Wywinęłam oczami.

- Z osobą dorosłą nie ma żadnych, chociaż nie sądzę, aby pańska... - Spojrzała na mnie uważnie - Nie sądzę, że nie mogłaby wejść na salę nawet gdyby przyszła bez Pana.

Wow, może stres jaki zgotował mi Danny postarzył mnie z wyglądu. Nieważne ile lat bym nie miała, nikt mi nigdy nie wierzył i dawał o wiele mniej. Wzrost i delikatne rysy twarzy robiły robotę.

- Oh - Zadumał się - No to w takim razie poproszę dwa bilety. W górnym rzędzie - Znów mocniej ścisnął moją dłoń, jednak tym razem delikatniej niż poprzednio. Miało mi to może powiedzieć coś w stylu "pożałujesz, a nawet Cię nie dotknę".

Nigdy nie przepadałam za horrorami, nie obejrzałam ich też zbyt wiele. Przez moje dłonie przewinęło się parę książek Stephena Kinga. Nie trudno było z tego wywnioskować, że mam słabe nerwy i nie potrzeba mi za wiele, żebym bała się iść po ciemku do toalety. Danny chciał mi tego oszczędzić i dobrze o tym wiedziałam, ale myślałam, że jak będę stawiać na swoim to w jakiś sposób zrobię mu tym na złość w ramach zemsty.

Co prawda przy kasach biletowych wiało chujem, za to przy tych do kupienia popcornu i przekąsek dział się prawdziwy Meksyk. Spędziliśmy tam może piętnaście minut jak nie więcej. Danny wziął dla nas prawdziwy szwedzki stół - Dwa rodzaje popcornu, solony oraz w karmelu, orzeszki duyvis w trzech różnych smakach, granitę morelową, nachosy z serem, mmsy i mini churros. Kiedy to wszystko zamawiał stałam osupiała. Pomogłam mu wszystko zabrać i kiedy wyszliśmy z kolejki, zapytałam.

- Kto zje to wszystko? 

- Będziemy chodzić i rozdawać po sali - Odparł głupio - My, ale głównie Ty. Zapomniałem żelków kurczę...

- Jak to?

- Masz dwie godziny mała, dasz radę - Uśmiechnął się miło. Ruszyliśmy w stronę naszej sali. 

Po drodze udało mi się podjeść trochę popcornu. Ja trzymałam ten karmelowy.

To był pierwszy raz w moim życiu kiedy poszłam do kina. Ciemny wystrój i wiele ledowych podświetleń sprawiały, że czułam się jak na innej planecie. Moje oczy świeciły się z zachwytu jak miliony gwiazd.

A później zaczął się seans. 

***

- Spokojnie, to tylko film - Zmierzwił mi włosy. Trzęsłam się jak galareta albo owsik w dupie.

- Straszny film.

- Ostrzegałem.

Zaśmiał się widząc moją minę i chcąc mnie uspokoić położył dłoń na moim kolanie. Oparłam się o siedzenie i wypuściłam powietrze przez usta.

- Lepiej?

- Tak. Jakby.

Gładził kciukiem moją skórę i prowadził w miarę skupieniu. W radio cicho zawodziło Bullet a ja czułam, że zasypiam. Mój brzuch był napakowany po same brzegi, Połowa filmu nie robiła szczególnego wrażenia, dlatego przez ten czas poddałam się jedzeniowej rozpuście i pozwoliłam sobie skosztować tych wszystkich przyjemności. W moim życiu bardzo mało było takich dni, w których mogłam się najeść słodyczy bez granic. Zacznijmy już od wczesnego dzieciństwa - Każde dziecko kocha słodycze. Ja i inne dzieci dostawaliśmy je tylko na święta i mniej więcej dwa razy w miesiącu kiedy ktoś miał urodziny. Na codzień faszerowali nas natomiast krojonymi owocami, najczęściej jabłkami i gruszkami.

Obudziłam się kiedy Dan wnosił mnie po schodach.

- Tatusiu? - Wypaliłam czując delikatny cringe.

- Tak skarbie?

Przypomniały mi się te wszystkie sceny z filmu.

- Mogę dzisiaj też spać z tobą?

- Jasne.

Nie odstawiając mnie na ziemię otworzył drzwi od sypialni popychając je kolanem.

- Nie mam piżamy - Powiedziałam wtulając się w poduszkę.

Chwilę milczał gdy nagle usłyszałam skrzypnięcie.

- Raz mogę zrobić wyjątek - Powiedział po czym wyjął jedną ze swoich ogromnych koszulek - Chociaż zdecydowanie wolałbym cię w tej twojej koronkowej. Pięknie podkreśla Twoje delikatne obojczyki.

- A ubierzesz mnie?

Przysięgam, że przygryzł wargę.

Powoli do mnie podszedł i podniósł do pozycji siedzącej. Cały czas miałam zamknięte oczy, nawet jak Danny przeciągał mi przez głowę sweter (Ostatnio mam na nie fazę).

- Stanik też.

- Kurwa.

Odpiął mi go i usłyszałam jak biustonosz spada na podłogę. Pochylił się i złożył pocałunek na moim sutku, następnie włożył mi swoją koszulkę a raczej worek na ziemniaki.

Jedyne co na mnie zostawił to zakolanówki i bielizna. O zakolanówki poprosiłam sama, bo nie zasnę jeśli nie mam czegoś na nogach. Opadłam z powrotem na łóżko i wtuliłam w poduszkę. Tatuś w tymczasie zgasił światło i położył się obok mnie.

- Nie był zły.

- Kto? - Wymamrotałam.

- Film.

- Weź - Przybliżyłam się do niego.

- O to mi chodziło - Objął mnie - Dobranoc.

- Dobranoc.

***

* Nazwa filmu specjalnie została zmieniona na potrzeby opowiadania.

DaddyWhere stories live. Discover now