Rozdział 35

6.4K 330 183
                                    

Jechaliśmy kilkanaście dobrych godzin z przerwami, Danny musiał tankować. Skończyliśmy na totalnym zadupiu.

- Gdzie jesteśmy? - Zapytałam kiedy zaparkował obok lasu.

- Będzie dobrze - Uspokoił mnie po czym wyjął ze schowka coś zawiniętego w biały papier.

Kształt wydawał mi się znajomy ale postanowiłam nie pytać. Wysiedliśmy i poszłam za nim w głąb lasu. Złapał mnie za rękę i ciągnął za sobą a ja tylko patrzyłam pod nogi aby nie wywinąć na ryj.

Po kilku minutach ciszy wyszliśmy na polanę. Na środku stał wielki, opuszczony budynek. Skoro Danny powiedział, że będzie dobrze... To będzie, prawda?

- Gdy wejdziemy zachowaj ciszę - Szepnął.

W środku na podłodze było pełno szkła a na ścianach bluźnierstwa. Byłam strasznie ciekawa co Tatuś ma w tym pakunku.

Szedł pierwszy i nadal kurczowo trzymał mój nadgarstek. Przy każdym kroku słyszałam okropne trzaskanie szkła. W końcu popchnął jakieś drzwi. Usiadł na podłodze pod ścianą wcześniej odgarniając butem szkło i głośno westchnął.

Nadal stałam w progu i przyglądałam mu się uważnie. Przywołał mnie gestem ręki. Chwilę się wahałam ale w końcu zrobiłam krok na przód.

Usiadłam mu na nogach więc mocno mnie przytulił.

- Wiesz... Jesteś jedyną osobą która mi została - Szepnął - Kurwa, jestem na siebie wściekły, że tak to się kończy...

Kończy?

- Moja rodzina ma na mnie wypierdolone - Kontynuował - Gdy byłem młodszy ojciec rzucał mną o ścianę... Pewnie dlatego teraz jestem taki jaki jestem. Przepraszam, że zdarzało mi się na ciebie krzyczeć. Ale mam dla ciebie dobrą informację. Już więcej nie popełnię tego błędu.

Odwinął pakunek i moim oczom ukazał się pistolet.

- Przepraszam - Powtórzył po czym przeładował magazynek i parę naboji upadło na ziemię obok mnie.

Patrzyliśmy sobie w oczy a on lufą gładził moje włosy. Zdałam sobie sprawę z tego, że to nasze ostatnie chwile razem.

- Będzie bolało? - Zapytałam.

- Nie...

Pocałowałam go w usta. Był tak przeraźliwie zimny, że prawie natychmiast odsunęłam się.

- Kocham cię - Przytulił mnie bardziej do siebie po czym przyłożył pistolet do mojej krtani - Przepraszam...

Nie usłyszałam nawet wystrzału. Przed oczami mi pociemniało. Cisza...

"Wyszliśmy tylnymi drzwiami na podjazd. Nagle poczułam się lekko; jakby ktoś zrzucił ze mnie calutki ciężar. Kobieta się zatrzymała więc uczyniłam to samo. Przed nami pojawił się wysoki mężczyzna ubrany w szary garnitur. Zadarłam głowę do góry aby zobaczyć jego twarz ale... O cholera...

Złapałam jego spojrzenie.

Burza czarnych włosów opadała mu niesfornie na czoło. Wyglądał na około dwadzieścia sześć, góra trzydzieści lat. Uśmiechnął się do mnie serdecznie po czym przywitał się z opiekunką. Ta podała mu długopis i jakąś podkładkę z kartką. Nakreślił coś po czym oddał ją i zamienł z kobietą kilka zdań (wyraźnie z nią flirtował).

- Idziemy mała - Po długiej chwili zwrócił się do mnie, podając mi dłoń.

- D-dobrze.

Chwyciłam jego rękę. Była ciepła i przyjemna w dotyku. Rzuciłam mu nieśmiały uśmiech, który od razu został odwzajemniony".

Koniec.

DaddyWhere stories live. Discover now