1. Koniec, a zarazem początek...

2.6K 98 5
                                    

1939r - pamiętna data dla całej ludzkości. Początek II Wojny Światowej.

Warszawa - Rok 1940.

Każdy chodził jak w zegarku. Czujni na każdy dźwięk oraz ruch i dumnie wyprostowani.

- Pakuj wszystko, co się przyda. - odparła w pośpiechu Elżbieta, chodząc tam i z powrotem po całym domu. Jej blond włosy były w nieładzie, choć dziewczynka pamiętała je jako zawsze perfekcyjnie ułożone. Zielona sukienka do kolan była pogięta, a jej ręce drżały z każdą sekundą. Wielka walizka stojąca w rogu pomieszczenia została wypełniona najpotrzebniejszymi rzeczami i żywnością, która mogła stać jak najdłużej.

- Znów jedziemy do babci? - zapytała mała Zosia, patrząc na mamę z uśmiechem. W ręku trzymała swojego ulubionego misia, którego dostała w tamte lato od taty, a jej złociste włosy upięte były w perfekcyjnego warkocza.
  Mama spojrzała na nią, po czym uśmiechnęła się blado. Podeszła do szejscioletniej dziewczynki, która nie rozumiała sytuacji. Uśmiechała się od ucha do ucha do swojej córki. Elżbieta ujęła ją w swoje ramiona i przytuliła do piersi, oddając w tym uścisku całą swoją matczyną miłość.

- Kochanie, pamiętaj, że nie ważne co się stanie, ja i tata zawsze będziemy cię kochać. - powiedziała, a z jej błękitnych oczu zaczęły wydostawać się łzy. Nagle zza otwartego okna, do mieszkania wpadł dzięk trąbienia samochodu. Kobieta szybko wstała z podłogi i podbiegła do walizki, pakując ostatnie przybory, po czym zamknęła ją i ujęła w swoją dłoń.
  Wzięła Zosię za rękę i szybko zbiegła po schodach, omal się nie wywracając. Na kamiennym polbruku stał wojskowy samochód, a koło niego starszy mężczyzna ubrany w zielony strój i kaskiem na głowie. W ręku trzymał karabin, a jego mina wyrażała gotowość. Dziewczynka wystraszyła się na widok broni i cofnęła o krok w stronę matki.

- Nie bój się kochanie. Zaraz wsiądziesz do tego samochodu i ten pan zawiezie cię do twoich wojkow. Tam bedziesz bezpieczna.- sięgnęła ręką za swoją szyję i odpiela łańcuszek, by później dać go w rękę blondwłosej. Pożegnała swoją córkę jednym spojrzeniem, w którym można było dostrzec wszystkie emocje, a przede wszystkim ból przy rozstaniu. Wiedziała, że drugi raz się nie spotkają, co jeszcze bardziej raniło jej serce.

Po kilku chwilach weszła do samochodu. Po obu stronach stały drewniane ławki, na których siedziały dzieci - młodsze i starsze. Usiadła koło ubrudzonego chłopca o brzązowych jak kasztan włosach, po czym ostatni raz spojrzała na oddalającą się kobietę, z którą spędziła całe swoje życie.
Niespodziewanie do uszu dziewczynki dobiegł straszny łomot, przez który musiała je zatkać. Każde dziecko spojrzało w stronę domu Zosi, ale zmiast niego spostrzegli gruzy kamieni i mebli. Z na przeciwka zaczęły wyjeżdżać ciężarówki ze znakiem faszystów. Przerażony mężczyzna, który znajdował się koło małej dziewczynki, krzyknął do swojego kolegi, by przyspieszył, na co pojazd zaczął poruszać się o wiele szybciej. Kiedy wjeżdżali za zakręt, kątem oka zobaczyła żołnierza celującego w głowę jej matki i kiedy byli już wystarczająco daleko, strzelił. Oniemiała, ale po chwili, zdała sobie sprawę, z tego, co zobaczyła. Oczy żołnierza pokierowały się w stronę Zosi, która wydała z siebie gorzki szloch. Dzieci siedzące w samochodzie spojrzały na Zosię, która płakała, ale nic nie powiedziały. Każdy z nich przeżył podobną sytuację.

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - odparł kasztanowłosy.

Londyn - Rok 1944r

Ciemny samochód podjechał pod wielki dom państwa Simson. Ogród pani Dari mienił się różnymi kwiatami, a mała fontanna w oddali wyglądała przepieknie, w raz z kwitnącymi roślinami. Na przedmieściach Londynu było spokojnie, cicho, czego najbardziej pragnęła Zosia. Bez wybuchów, bez śmierci, bez wojny. W swoich dłoniach nadal ściskała złotego orła, którego wręczył jej Janek. Była to jedyna pamiątka po nim, jaka jej została. Złoty orzeł w koronie, który miał symbolizować ich godło. Czuła się dumna, że choć w jednym procencie mogła się przyczynić do odzyskania ukochanego kraju. Miała dopiero jedynaście lat, lecz już czuła się dorosła.
    Gdy pojazd zatrzymał się, dziewczynka wyjrzała zza szyby i zobaczyła wielki dom, choć sama nie wiedziała czy można było nazwać to domem. Posiadłość przypominająca zamek, która otoczona była pięknymi ogrodami. Zaniemówiła na ten widok. Prawie pięć lat spędziła w lesie lub okopach wraz z akompaniamentem wybuchów i strzałów, że taki widok ją zadziwiał, a dla innych była to codzienność. Otworzyła drzwi samochodu, po czym z niego wysiadła. Mała kobieta stała w drzwiach wielkiej rezydencji, w pięknej kremowej sukience z bufiastymi rękawami. Kiedy zobaczyła dziewczynkę uśmiechnęła się przez łzy i podbiegła do niej, przytulając ją do piersi. Zosia poczuła cudowny zapach ciasteczek, które niegdyś piekła jej mama.

- Zosiu, tak bałam się, że coś ci się stało. - powiedziała z dziwnym akcentem.

- Skąd wiesz jak mam na imię? - zapytała.

- Jestem siostrą twojej matki Elżbiety. - posłała jej uśmiech. - Nie martw się, jak to wszystko się skończy, przyjedzie po ciebie.

Zosia popatrzyła na nią i przecząco pokiwała głową. Przypominało jej się, jak jeden z niemieckich żołnierzy postrzelił ją w głowię i martwe ciało padające na ziemię. To było coś czego w życiu nie zapomni, nawet jeśli bardzo by chciała, jest to niewykonalne.
   Daria spojrzała na nią zdziwiona nie rozumiejąc o co chodzi dziewczynce.

- Zabili ją. Widziałam. - wyszeptała, wiedząc, że jest to bardzo dotkliwa informacja dla kobiety. Jej usta otworzyły się w zdziwieniu, a oczy zaszły łzami. Daria uklękła przed jedynastolatką i drugi raz przytuliła. Tak strasznie było jej żal Zosi, która przeszła tak wiele, po mimo tak młodego wieku.

- Mój Boże, tak mi przykro...

Hej!

Jest to pierwszy rozdział z tego opowiadania. I tak jest to o Narni, więc nie bójcie się, będzie Edmud.

Fabularna222

Last WordsWhere stories live. Discover now