13. Wyspa pewnego mędrca...

548 37 8
                                    


Dobrze pamiętam, że jako dziecko - przed wojną i po niej - nie ganiałam zbytnio za innymi dziećmi. Zawsze oczach innych ludzi uchodziłam za typ samotnika. Kiedy inni bawili się w berka czy w chowanego, ja siedziałam z kredką w ręku i bazgrałam po kartce, tworząc swój własny kolorowy świat, gdzie nikt nie ustalał reguł. Nigdy na to nie narzekałam, bo lubiłam, kiedy nikt nie naruszał mojej strefy komfortu.

Przez osiemnaście lat jedynym prawdziwym przyjacielem, którego naprawdę udało mi się zdobyć to Janek. Ostatni raz, gdy go widziałam... Wszystko wydarzyło się tak bardzo dawno temu. Miałam wtedy chyba jedenaście lat, staliśmy w zniszczonym porcie niedaleko Gdańska...

Spojrzałam smutnym wzrokiem na swoją szmacianą, poniszczoną torbę, którą przewieszoną miałam przez ramię, a w niej znajdowało się całe moje życie - lewy paszport, wisiorek od mamy, dowód, odrobinę polskich pieniędzy oraz niezawodny pistolet z kilkoma magazynkami. To wszystko co wtedy posiadałam.

Skierowałam swój wzrok na oddalony o de mnie Bałtyk. Tamtego dnia morze było naprawdę spokojne - leniwe fale rozbijały się o falochrony, a niezbyt piękny śpiew mew rozbrzmiewał w uszach, dodając temu miejscu charakterystycznej letniej aury. Ciepły powiew wiatru rozdmuchiwał moje blond włosy na wszystkie strony, na co i tak nie mogłam poradzić, gdyż nie miałam niczego, by je związać. Ale to w cale nie przeszkadzało mi, by delektować się ostatnimi promieniami słońca z tego właśnie miejsca.

Na horyzoncie widziałam zbliżający się powoli statek, który miał zabrać mnie do innego, lepszego życia. Przynajmniej, tak pisał mi w ostatnim liście ojciec. Przez tyle lat skontaktował się ze mną tylko ten jeden raz, przysyłając mi właśnie lewy paszport oraz bilet w jedną stronę do Anglii. Wiedziałam, że korespondowanie ze mną, gdzie zmieniałam ciągle miejsce pobytu, nie było najlepszą opcją, więc nie miałam pretensji do swojego taty. Bardzo za nim tęskniłam, ale nawet nie wiedziałam czy jeszcze żyje. Przydał by się jakiś znak. - pomyślałam w duchu.

W pewnym momencie poczułam dłoń na swoim ramieniu. Wcale nie musiałam sprawdzać kto to jest, bo doskonale to wiedziałam. Janek stał ze mną ramię w ramię, patrząc na zbliżający się do portu statek. Nie mówiliśmy nic, tylko wlepialiśmy nasze oczy w powiększający się okręt. Chłopak odwrócił się moją stronę i bez żadnych słów przytulił do swojej piersi. Oddałam uścisk swojego drogiego przyjaciela, owijając go w pasie chudymi rękami, ponieważ Janek był wyższy o de mnie o co najmniej głowę. Zacisnęłam oczy, próbując zatrzymać cisnące się do oczu łzy. To było jak marzenie i koszmar w jednym momencie. Przecież miałam zacząć nowe życie z nowymi ludźmi, z dala od wojny w ciszy i pokoju. Jednak jednocześnie nie chciałam wyjeżdżać z ojczyzny, za którą tak zawzięcie walczyłam i dla której tak wiele poświęciłam. Chciałam pomagać, zrobić coś, a nie siedzieć w Anglii i popijać herbatkę z porcelanowej filiżanki.

Smutek, żal i rozpacz rozdzierały moje serce na drobne kawałki. Mimo tego, że cały czas mówiłam sobie, że tu wrócę, nie mogłam pozbyć się myśli, iż widzę mój kraj po raz ostatni. Ale w głębi bolącego serca wiedziałam dobrze, że chodzi tu też o Janka oraz mojego tatusia, który gdzieś tam, walczył albo leżał zakopany parę metrów pod ziemią w bezimiennym grobie. Wizja śmierci mojego ostatniego rodzica przytłaczała mnie tak bardzo, że nie mogłam powstrzymać się od cisnących się do oczu łez. Wydałam z siebie ciche łkanie, a po moich bladych policzkach zaczęły spadać ciepłe oraz słone łezki, wsiąkające zaraz w beżowy, trochę pobrudzony i pogięty płaszcz Janka.

Zadarłam lekko głowę do góry, by spojrzeć na twarz przyjaciela. Oczy zapewne miałam czerwone i mokre od płaczu, bo chłopak posłał mi smutne spojrzenie, zaczesując w tym samym czasie moje niesforne kosmyki włosów za ucho. Uśmiechnął się w moją stronę, po czym pokrzepiająco pocałował czubek mojej głowy.

Last WordsWhere stories live. Discover now