8. Walka i porażka Księżniczki...

983 76 11
                                    

- Nie posiadam tu zbyt wielu ubrań, ale wydaje mi się, że znajdziemy coś w sam raz dla ciebie. - odparła Łucja, wchodząc do swojej kajuty. Przestąpiłam próg dość dużego pokoju, po czym zamknęłam za sobą dębowe drzwi, idąc w ślady dziewczyny. Podeszła ona do wielkiego, drewnianego kufra, który - tak samo jak inne rzeczy znajdujące się w pomieszczeniu - były rozmaicie zdobione. Otworzyła wieko skrzyni, po czym wyjęła z niej kilka rzeczy. Nie minęła chwila, a brązowowłosa pokazała mi białą bluzkę, dziwną, czarną kamizelkę i czarne, luźne spodnie tego samego koloru oraz brązowe buty. - Proszę, przebierz się. Będzie ci o wiele wygodniej niż w tych ciuchach.

- Dzięki. - uśmiechnęłam się do Łucji, która odwzajemniwszy mój gest, usiadła na dużym łóżku, stojącym w rogu kajuty. Uniosłam brew, po czym powiedziałam: - Mam się zacząć przebierać? Teraz?

- Tak. - zaśmiała się dziewczyna. - Nie musisz się krępować, obie jesteśmy dziewczynami, a ja chciałam zamienić z tobą kilka słów, bo założę się, że później nie będziemy mieć na to czasu. - rzekła. - Ale jeśli chcesz, zamknę oczy.

Lekko zawstydzona odwróciłam się plecami do dziewczyny, zaczęłam odpinać guziki od bluzki, po czym zdjęłam ją i chciałam nałożyć koszulę, którą dała mi Łucja, jednak zapomniałam o jednej, bardzo ważnej rzeczy...

- O Boże... - usłyszałam za plecami lekko przerażony głos nastolatki. - Co ci się stało? Ta blizna jest ogromna.

Właśnie, blizna. Pozostała ona po postrzale, przy którym prawie straciłam życie. Kula trafiła obok kręgosłupa - ale dzięki Bogu - brakowało jej tylko kilku milimetrów, by się z nim zderzyć, tym samym albo pozbawiając mnie umiejętności chodzenia, a w najgorszym przypadku - życia. Gdyby nie Janek i małżeństwo Oleskich, spoczywała bym pewnie kilka metrów pod ziemią. Blizna była wklęsła i kolorem różniła się od barwy mojej skóry, oszpecając plecy. Czasami nawet bolała, kiedy wykonywałam codzienne czynności czy dotykałam jej. Pozostanie ona jednak ze mną do końca mojego marnego żywota, przywracając bolesne wspomnienia.

- To... To nic. - odparłam szybko, próbując skończyć drażliwy dla mnie temat, nakładając koszulę, tym samym przykrywając ranę.

- Nic? - zapytała zdziwiona Łucja. - Wygląda, jakby ktoś oderwał ci kawał skóry. Jak to się stało?

- Długa historia...

- Wygląda na to, jakby ktoś cię postrzelił...

- Nieważne. - powiedziałam podniesionym głosem, na co dziewczyna zamilkła i nic już więcej nie powiedziała, do momentu, aż się przebrałam. - Chciałaś się o coś zapytać. - odparłam po kilku minutach ciszy, przypominając sobie słowa dziewczyny.

- Ach, tak, tak. Mówiłaś, że jak byłaś na peronie, zobaczyłaś cień lwa? Jesteś pewna?

- Tak... Znaczy nie... - jąkałam się, nie będąc pewną, czy aby napewno owy cień należał do tego właśnie zwierzęcia, w tamtej chwili strach zamącił mi w głowie i mogło mi się poprostu przewidzieć lub pomylić. - Nie wiem. - podsumowałam, siadając koło brązowowłosej. - Jestem pewna w pięćdziesięciu procentach.

- Rozumiem. - powiedziała. - Wydaje mi się jednak, że był to własne cień lwa. Widzisz, w tym świecie żyje ktoś taki, jak Aslan. Jest on lwem.

Spojrzałam na dziewczynę lekko zdezorientowana, choć z drugiej strony nie dziwiło mnie kolejne, zapewne gadające zwierzę w tym świecie. Tu można spodziewać się wszystkiego.

- Aslan to uosobienie spokoju oraz mądrości, ciepła i prawości. Cała Narnia uważa go nawet za boga. Dla mnie jednak jest on najlepszym przyjacielem, mimo, że nie widujemy się często. - mówiła, a uśmiech na wspomnienie owego Aslana nie schodził jej z twarzy. - Zobaczymy go niedługo, miejmy nadzieję, a teraz może pójdziemy, na górę, nie wiadomo, co chłopcy wymyślili.

Last WordsWo Geschichten leben. Entdecke jetzt