Rozdział 27

3.5K 136 76
                                    

Ktoś

Oj Katrina, żyjesz w słodkiej niewiedzy. Spokojnie słoneczko, jeszcze troszkę i znów się spotkamy. Już nie mogę się doczekać, aż znów będziesz zdana na moją łaskę.

Katrina

Od naszego wypadu do aquaparku, minęło sześć dni, natomiast dwa dni temu, odzyskałam telefon. Miałam chyba z milion powiadomień.

Inez na tik toku wysłała 89 filmików, a potem zmusiła mnie, do obejrzenia wszystkich, co zajęło mi godzinę. Potem zadzwoniłam na grupkę, gdzie gadałam trzy godziny i czterdzieści dziewięć minut.  W skrócie, prawie cztery godziny.

Potem zrobiłam zdjęcie i stawiłam na snapa, z napisem "dni".

Przez tych debili muszę zaczynać od nowa. Świetnie.

Moje całe dwieście osiemdziesiąt trzy dni, poszło się pieprzyć. 

Dostałam jeszcze wiadomość, od nieznanego numeru, który okazał się od Kelly. Zapytała się w nim, czyw1p0 mężczyźni dobrze mnie traktują, jak układa się nasza relacja, i czy czegoś nie potrzebuję. Normalnie bym na nią odpisała,gdyby nie została wysłana dziewięć dni temu.

Czasem jak jestem strasznie na kogoś zła, a nie chce się wyżywać na bliskich mi osobach, to odpisuje na stare wiadomości osób, których nie lubię. Zaczyna się w tedy kłótnia, w której wyrzucam wszystkie negatywne emocje, jakie we mnie były.

Aktualnie leżę na łóżku, wsłuchując się w piosenkę "Teacher's pet" od Melanie Martinez. Mimo przeszłości, kocham erotyki i tego typu piosenki. I ktoś mógłby powiedzieć, że to nie dla mnie, że jestem za młoda itp. Ale, chuj im do tego, jeżeli mentalnie czuje się, jakbym miała co najmniej siedemnaście.

Z zamyśleń wyrwało mnie powiadomienie. Podpieram się na łokciach, po czym patrzę na wyświetlacz.

Kalendarz: urodziny mamy.

O kurwa. Kompletnie zapomniałam.

Zerwałam się z łóżka, jak oparzona, od razu prostując się  jak drut. Wgapiałam się w ekran jak zaczarowana. Nadal nie mogłam uwierzyć, że zapomniałam. Bez zastanowienia wchodzę w aplikację Messenger i dzwonię, do najbardziej zaufanej mi osoby, jaką znam, a przy okazji mojej prywatnej terapeutki.

Pierwszy sygnał.

Nic

Drugi sygnał.

To samo.

Trzeci sygnał. 

Dupa. Jeśli ona nie odbierze, to dzwonię do kogoś innego.

Brak odpowiedzi.

Patrzę na napis, po czym wkurzona rzucam telefonem o poduszkę.

Szmata.

Myślę, po czym znów biorę telefon i wybieram numer, do drugiej najbardziej zaufanej osoby, jaką znam. Na szczęście on, odbiera po drugim sygnale.

- No co tam Kat? - słyszę, dobrze znamy mi głos chłopaka.

- Jest sprawa. A bardziej potrzebuję twojej... rady? - bardziej pytam niż stwierdzam, ale Luke chyba się tym nie przejmuje.

- O co chodzi?

- Eh... dziś moja mama ma urodziny, a ja o nich zapomniałam... - przyznaję, spuszczając wzrok, mimo, że wiem, iż chłopak nie jest w stanie tego zobaczyć.

- I? - dopytuje, jakby nie rozumiał.

- I to, że czuje się z tym okropnie. Ona nigdy by o moich nie zapomniała, a ja zapomniałam po tak krótkim czasie. Czuje się po prostu okropną córką. - wyznaję, z powrotem kładąc się na łóżku, przejeżdżając wolną ręką po twarzy.

Zaadoptowana przez mafiozówWhere stories live. Discover now