Prolog

965 74 483
                                    

Przed Wami długo zapowiadany Prolog!

A na górze Justin, który ładnie i klimatycznie śpiewa! Musiałam go tutaj wrzucić

A dzisiaj też moje urodziny, dlatego Happy Birthday to me🎂🍓💚!

Jestem o rok starsza, wcale nie mądrzejsza, ale wciąż otoczona cudownymi ludźmi, i to nie tylko w świecie realnym, ale również tym wirtualnym. I jestem za to przeogromnie wdzięczna!

Ale dosyć już prywaty

Bo przed Wami Hermiona i Draco!

J.

Obniżający się poziom adrenaliny powoli uspokajał odruchy jego organizmu. Emocje opadały. Serce zwalniało, a głowa przestała odtwarzać w kółko ostatnie, najważniejsze minuty wygranego meczu. Draco siedział w szatni i jednym uchem słuchał uwag trenera, który chciał im na gorąco przekazać to, co mu się nie podobało w ich grze w czasie meczu.

Draco jednak nie był w stanie skupić się na jego uwagach. Czuł, jak nieprzyjemnie drgały mu przemęczone wysiłkiem mięśnie i marzył teraz tylko i wyłącznie o dobrym, obfitym posiłku oraz gorącej kąpieli z kolorową pianką. Miał dzisiaj ochotę na truskawkową.

Odczuwał również dziwny ból w okolicach kręgosłupa. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, ale zamierzał pomartwić się tym później, gdy już będzie najedzony i czysty.

Na szczęście zdążył zdjąć szatę meczową przed rozpoczęciem tyrady trenera i teraz siedział jedynie z ręcznikiem owiniętym wokół bioder i drugim przerzuconym przez kark.

Latanie na miotle w trzydziestostopniowym upale nie było przyjemnością, ale musiał przyznać, że utarcie nosa Potterowi na jego własnym boisku na oczach tysięcy kibiców przyniosło mu oczekiwaną satysfakcję. Bo to właśnie on – Draco Malfoy w ostatnim meczu sezonu złapał znicz i tym samym przypieczętował wygraną w finałowej rozgrywce ligowej. Wolał przemilczeć fakt, że to Potter zgarnął nagrodę za najskuteczniejszego szukającego roku 2002, bo to jemu udało się dzisiaj postawić "kropkę nad i", i wolał się na tym skupić.

Dawno już skończył roztrząsać cudze sukcesy i niepotrzebnie porównywać się do innych.

Oparł się ciężko plecami o szafkę i zamknął na chwilę oczy, gdy nastąpiło poruszenie, bo okazało się, że trener opuścił szatnię.

– To był niezły mecz, Malfoy – zagadnął go dawny kolega ze szkolnej drużyny Graham Montague.

– Dzięki – odpowiedział, pozwalając sobie na niewielki uśmiech. – Musiałem wygrać z Potterem.

– Idziesz na imprezę do Wooda? – ciągnął dalej.

– Nie – mruknął krótko. – Do Wooda nie pójdę.

– Powinieneś z tym skończyć. To przecież teraz twój kolega z drużyny.

Draco przewrócił oczami i wstał. Nie chciało mu się po raz kolejny tłumaczyć, dlaczego unika takich spotkań towarzyskich.

– Będzie tam pewnie Potter z całą zgrają Gryfonów – wyjaśnił, mając nadzieję, że to zakończy dyskusję.

– I co z tego?

"W sumie to nic" miał ochotę odpowiedzieć, ale w rzeczywistości czuł, że to oznaczało "w sumie to wszystko".

– Raz Gryfon, zawsze Gryfon – odburknął, a Montague głośno się roześmiał.

– Gdybyś zmądrzał, to wpadnij. Wszyscy tam będą – odpowiedział i poklepał młodszego kolegę po ramieniu.

Po wojnie Draco miał świadomość tego, że nie ma dla niego nigdzie dobrego miejsca, w którym mógłby czuć się dobrze i swobodnie. Nosił na swoich plecach wiele łatek: "jeden z Malfoyów", "były śmierciożerca", "w sumie jeszcze dzieciak", "kryminalista postawiony przed Wizengamotem", "ułaskawiony wraz z rodzicami", "były arystokrata". Tego było dla niego zbyt wiele do udźwignięcia.

Mistrzostwo Świata  [Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz