6. Ból, herbatki i Norman.

396 40 107
                                    


Rozdział betowała Maggie96x 💚

Draco czuł się niekomfortowo. Siedział w piżamie na szpitalnym łóżku i wsłuchiwał się w dobiegające od strony korytarza odgłosy. Dźwięki dość dziwne, jeśli miałby określić je jednym słowem. Żałował, że nie może rzucić na pomieszczenie jakiegoś solidnego zaklęcia wyciszającego. Zakładał jednak, co mogłoby się wydarzyć chwilę później. Zaraz Granger wpadłaby rozjuszona niczym stado buchorożców, mówiąc mu, co o nim sądzi, a nie zamierzał jej dodatkowo drażnić. Nie w czasie, kiedy miała zrobić mu szereg badań. Obawiał się, że część z nich może sprawiać mu dyskomfort. A tego nie chciał. Dlatego wolał, aby była w stosunku do niego neutralna.

Zdawał sobie sprawę, że neutralność między nimi jest jedynie mrzonką, o której mógł fantazjować. Po pierwsze mieli swoją przeszłość. Wszystkim dobrze znaną. A po drugie teraźniejszość, w której również nieźle namieszali. Oboje. Bo przecież Draco wcale nie zamierzał brać wyłącznie na siebie ciężaru wydarzeń z imprezy u Wooda. Wszystko, co tam się wydarzyło, stało się głównie przez nią, jeśli miał być szczery. Tego wieczoru zrobiła wiele błędów. Tańczyła mu przed nosem. Drażniła się z nim, a nawet mógłby to nazwać na jej korzyść flirtowaniem. Niech jej będzie. A potem te drinki. I nieoczekiwane spotkanie w pokoju na górze. O pocałunku wolał teraz wcale nie myśleć, chociaż w zasadzie już było na to za późno.

Pomyślał i zrobiło mu się gorąco. Dobrze, że miał kołdrę.

Tak, jak mówił od początku, Granger to wszystko zaczęła, a on nie miał na tyle silnej woli w sobie, aby się temu przeciwstawić.

Teraz znaleźli się w jeszcze bardziej skomplikowanej konfiguracji i Draco czuł, że to wszystko może się źle skończyć, jeśli nie zachowają umiaru, na co on jednak wcale nie miał ochoty. Doprowadzanie do szału Granger stało się jednym z jego ulubionych zajęć, a on nie lubił z czegoś, co przynosiło mu zabawę, ot tak rezygnować.

Widział jej skupienie, gdy go badała. Jej mina wskazywała na to, że rzeczywiście przejęła się jego stanem, co dobrze rokowało. Teraz tylko musiał się skupić na tym, aby niczego nie spieprzyć i jej nie odstraszyć.

A może jak plecy przestaną już go tak cholernie boleć, to zabierze ją kiedyś na drinka. A najlepiej kilka drinków. Koniecznie kolorowych.

Mylnie zakładał, że personel szpitala będzie dosłownie skakał dookoła niego. Nie chodziło mu to, aby traktowano go lepiej. On chciał po prostu jak najszybciej wrócić do swojego mieszkania. Miał również nadzieję szybko pozbyć się tej szpitalnej, niezbyt twarzowej piżamy, którą przyniósł mu niejaki Norman zaraz po tym, gdy nieznana mu magomedyczka wskazała mu salę. Na całe szczęście jednoosobową.

Usłyszał, że ktoś wypowiedział jego nazwisko i się odruchowo wyprostował, czego za dosłownie chwilę pożałował z całego serca, gdy ostry ból przeciął jego kręgosłup. Zakręciło mu się w głowie, a w żołądku wezbrała mu nieprzyjemna fala mdłości. Zamknął oczy i zacisnął je mocno, trzymając w dłoniach pościel.

Zawsze w takich sytuacjach starał się liczyć. To pomagało mu przetrwać. Atak zawsze przecież kiedyś mijał. Tak koszmarny ból nie mógł trwać wiecznie. Tego by nie wytrzymał, umarłby w trakcie. Był tego pewien.

– Draco! Draco!

Jego imię, wykrzykiwane przez kogoś z przejęciem, zaczęło przywracać go do rzeczywistości.

– Już dobrze – mówiła Hermiona, gładząc go pocieszająco po ramieniu.

Jej wzrok był spłoszony. Musiała być przy nim, gdy złapał go ten przeklęty ból. Tym razem pozwolił, by przejął nad nim kontrolę. Teraz powoli odpuszczał, chociaż czuł go jeszcze w każdym zakamarku ciała.

Mistrzostwo Świata  [Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz